Jeszcze tego było mi dziś trzeba, aby ten głupek się tu zjawił. Po co w ogóle tu przylazł? I ja mam zachować spokój? To nie jest możliwe, gdy ten gość znajduje się w pobliżu. Kiedyś nie wytrzymam, a wtedy na pewno złamie mu te wszystkie pieprzone kości nie zważając na to, z jakimi konsekwencjami może się to równać.
- Czego tu szukasz Sora? - Zapytałem, stając twarzą w twarz z przyjacielem, tak przynajmniej kiedyś go nazywałem, w tej chwili jest mi obojętny, na mojej drodze staje raz na jakiś czas i przysięgam, wystarcz mi to na co najmniej trzy cztery miesiące. Zawsze, ale to zawsze, gdy tylko się pojawia, niesie ze sobą kłopoty i to nie tak, że go źle oceniam czy coś ja po prostu mam już dość wyciągania go z bagien, w których się kąpie, narażając nie tylko siebie, ale i mnie.
- No co ty Kou jesteś dla mnie taki nie miły - Uśmiechając się szeroko, obszedł mnie dookoła, siadając na kanapie, czując się jak u siebie w domu, bezczelny gość kiedyś porachuje mu za to kości, jeny ile to już razy? Za każdym razem to mówię, koniec końców nic sobie z tego nie robiąc, jestem za leniwy na łamanie kości, robię to tylko, gdy naprawdę muszę, pod innym warunkiem nie ma co nawet palcem ruszać. - Gdzie masz swojego pupila?
Wzruszyłem ramionami, nie odpowiadając mu na to pytanie, doskonale wiedziałem, że wyczuwa jego obecność, dlatego nie było też sensu udawać, że jest inaczej, grając w te jego bezsensowną grę.
- Czego chcesz? - Ponowiłem pytanie, unosząc jedną brew ku górze. Czekając, na konkretną odpowiedz. Chcąc, aby z łaski swojej opuścił już mój dom miałem w planach lepsze zajęcia i zacznie przyjemniejsze od męczenia się z tym kolesiem.
- Ach jak zwykle niesympatyczny z ciebie gość no trudno przejdźmy do rzeczy. Ludzie zaczynają węszyć, ostatnio łowcy pojawili się na moich ziemiach. Wiesz, co to oznacza? Musimy zmienić miejsce pobytu, tu nie jesteśmy już bezpieczni, do czasu aż wszystko nie ucichnie.
Zmarszczyłem gniewnie brwi, zaciskając dłonie w pięści, no to cudownie jeszcze tego do cholery jasnej było mi trzeba, mało ostatnio problemów mam na głowie niech świat pod nogi rzuci mi jeszcze więcej kłód, bo przecież to takie śmieszne.
- Jesteś tego pewien? Nie szukali zwierzyny? - Musiałem się upewnić nie specjalnie chciało mi się znów na nowo przeprowadzać za dużo z tym roboty już i tak raz na dziesięć lat muszę znikać na jakiś czas z pola widzenia, aby wrócić, gdy nadejdzie najodpowiedniejszy moment.
- Gdybym nie był pewien koteczku, nie fatygowałbym się do ciebie - Stwierdził, rozkładając się na kanapie, czym lekko mnie zirytował, co on sobie wyobraża? To moja kanapa a ja powiedziałem mu, żeby czuł się jak u siebie w domu.
- Nie jestem kotem, a ty się tu nie rozsiadaj, nie u siebie w domu jestem - Jak zawsze byłem nieprzyjemny, nikt przecież nie powiedział, że muszę być dla niego miły.
- Ty może nie ale ten dzieciak tak - Wskazał głową w stronę drzwi, odruchowo zdobiłem to samo, cicho wzdychając. Keith naprawdę nie powinien nas podsłuchiwać, a nawet, jeśli już chce to zrobić, to niech robi to lepiej, bo w tej chwili idzie mu to fatalnie.
- Mama ci nie mówiła, że nie ładnie jest podsłuchiwać?- Zwróciłem się do chłopaka, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie.
Chłopak uśmiechnął się niepewnie, drapiąc się po głowie, widać było po nim, że był zażenowany tym, że został przyłapany na gorącym uczynku, fatalnie wręcz żałośnie jak przystało na człowieka.
- No nic, będę się już zbierał, zastanów się nad tą sprawą, zjawię się za kilka dni i obyś coś wymyślił - Poklepał mnie po ramieniu, wychodząc z domu, zostawiając mnie samego z ciemnowłosym chłopakiem.
Przewróciłem oczami, cicho wzdychając, siadając w swoim fotelu, obserwując wchodzącego do salonu chłopaka, który bez słowa usiadł na kanapie, przez dłuższy czas nic nie mówiąc.
- Co się stało? - Słysząc to pytanie, już widziałem, że niewiele usłyszał z naszej rozmowy.
- Ogólnie rzecz biorąc, mamy przerąbane ludzie zaczynają węszyć a my albo zaczniemy ich wybijać, albo będziemy musieli na jakiś czas zniknąć - Wypowiadając te słowa, nie ukazywałem żadnych emocji, tak jakby ta sytuacja była mi obojętna, mimo że tak nie było, nie chciałem się znów przenosić, co jednak mogłem innego zrobić? Sam nie miałem jeszcze pojęcia, coś wymyśle na pewno wymyślę prędzej czy później potrzebuję tylko czasu. - Chodź, wracasz do domu, na dziś kończymy naszą grę mam, jak widać ważniejszą sprawę na głowie - Dodałem woląc, aby wrócił do domu i tak straciłem już ochotę na jakąkolwiek zabawę, musząc skupić się na rzeczy nieco ważniejszej, choć znacznie mniej przyjemniejszej.
<Keith? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz