Zagryzłem dolną wargę, zastanawiając się nad jego słowami, doskonale rozumiałem, że mi nie odpuści jako anioł nie musiałem jeść więc uparcie trzymałem się swego zdania teraz jest to o wiele trudniejszej mój żołądek wykręca się z bólu a Sorey nie ułatwia mi zadania a przecież wytrzymałbym do przemiany o ile w ogóle to nastąpi, nie chcę być całe życie człowiekiem, jednakże jeśli już odwrotu nie będzie, pogodzę się z tym, może ludzkie życie nie jest takie złe, jeszcze przekonam się tego na własnej skórze.
- Niech ci będzie - Westchnąłem ciężko, widząc radość na twarzy męża, nie wiem, czy tylko mi się zdaje, czy on naprawdę po przemianie w anioła bardziej się przymila a może to tylko moja wyobraźnia w końcu sam nie specjalnie to robię będąc jeszcze w dużym szoku..
- Idziemy? - Wyciągnął rękę w moją stronę, na co niepewnie pokiwałem głową, ujmując jego dłoń, nie miałem wyjścia, a więc podałem się grzecznie, idąc na to śniadania, mając tylko nadzieję, że nie spotkam Edny ani Zaveida. Jakie było moje zaskoczenie, gdy udało mi się wybłagać o to opaczności.
Odetchnąłem z ulgą, siadając na krześle, jedzenie było już gotowe i czekało na mnie moim zadaniem było tylko to zjeść o rany porcja na dwie osoby? Nie zjem, za dużo już to czuję.
Niechętnie zacząłem jeść, nie sprawiało mi to przyjemności przynajmniej na początku z czasem, gdy mój brzuch przestawał boleć, byłem nawet odrobinę zadowolony, nigdy nie podejrzewałem, że będę czuł się dobrze po jedzeniu, może jednak życie ludzkie jest łatwiejsze od angielskiego. Cóż skoro już nim jestem, sprawdzę to i tak wyjęcia innego nie mam.
- Już wystarczy - Pełen odsunąłem jedzenie od siebie, na dnie talerza zostały resztki, których nie mogłem już dokończyć.
- Świetnie sobie poradziłeś - Mój mąż ucałował czubek mojej głowy, uśmiechając się szeroko, jak to miało w zwyczaju.
- Owacji mi nie trzeba chodźmy już do miasta - Wstałem z miejsca czując chwilowe osłabienie, dziwne uczucie po jedzeniu ciało staje się leniwie i takie ciężkie najchętniej położyłbym się spać.
- Nie chcę odpocząć? - Sorey zauważył moje chwilowe osłabienie, odwróciłem głowę w jego stronę, pusząc delikatnie policzki.
- Mieliśmy umowę, zjadłem idziemy - Burknąłem, wychodząc z jadalni, kierując się do wyjścia z zamku, miałem swój cel i nie zamierzałem go zmieniać. - O boże jak gorąco - Wydukałem, gdy wyszliśmy z zamku, jako Serafin wody odczuwałem gorąco z powodu tego, jakim byłem nie miałem jednak pojęcia, że ludzkie ciało potrafi to ciepło odczuwać tak samo i do tego ten pojawiający się pot boże to jest obrzydliwe.
- Mi to mówisz - Sorey również poczuł okropne ciepło uderzające w jego ciało, a więc nie byłem w tym sam, on przynajmniej nie zaczyna pocić się jak świnia w porównaniu do mnie.
Westchnąłem cicho, unosząc głowę na niebo, nie wygląda, aby pogoda miała ulec pogorszeniu no cóż, nie mamy wyjścia, zróbmy szybko to, co zrobić mamy i wracajmy do zamku, tak będzie najlepiej...
Mieliśmy zrobić to szybko, nie wyszło mi ludzie byli podejrzanie mili, pytając mnie, skąd jestem, co tu robię, niektóre kobiety bardzo otwarcie mówiły coś o moich oczach, którego koloru nigdy nie widziały. Tak, tak jestem wyjątkowy podziękowania dla mojej mamy.
Do tego zachowanie mojego męża wcale mi tego nie ułatwiało, ciągle tylko burczał coś pod nosem, ukazując swoje niezadowolenie.
~ Czyżby ktoś był zazdrosny? - Rozbawiony spojrzałem na męża, który zmrużył lekko oczy, pokazując mi język. Pokręciłem głową, chcąc jeszcze pooglądać kilka książek, które wręcz wzywały mnie swoim wyglądem.
Z wielką przyjemnością przeglądałem księgi, rozmawiając z kupcem, który namawiał mnie do kupna tego lub tamtego, ja miałem jednak swój cel, nie jestem tu, aby wydawać wszystkie pieniądze na pierdoły a jedynie na konkretne rzeczy.
- Dziękuję, mam już wszystko - Podziękowałem grzecznie za księgi gotowy do powrotu miałem już wszystko poza tym mój tymczasowy anioł nie był zadowolony nawet nie ukrywając tego.
A pomyśleć, że to on zawsze powtarzał mi, że nie mam o co być zazdrosny, rolę się odwróciły to dopiero zabawne doświadczenie.
Powrót do zamku nie zajął nam dużo czasu, z czego byłem nawet zadowolony, szczerze mówiąc miałem już dość bliskich relacji z ludźmi, nie przywykłem bowiem do nich, co nie oznacza, że mi to nie odpowiadało, naprawdę miło było porozmawiać z kimś nowym, zaczynam chyba pojmować, dlaczego Sorey tak to lubił.
- Nareszcie - Słysząc głos męża zetknąłem na niego kątem oka odkładając księgi na stoliku, gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju.
- Aż tak źle? Przecież tak ci się podobało bycie aniołem - Zauważyłem, delikatnie rozbawiony.
Chłopak fuknął coś cicho pod nosem, odwracając głowę w bok, no tak kiedyś to ja obrażałem się za jego rozmowy z ludźmi, teraz on robi to samo, cóż jakoś sobie z tym poradzę.
Podszedłem do męża, siadając na jego kolanach, składając delikatny pocałunek na jego policzku.
- No już nie gniewaj się na mnie, to tylko niewinna rozmowa z ludźmi przecież sam to robiłeś - Zauważyłem głaszcząc go po policzku.
Sorey spojrzał na mnie, nic nie mówiąc, co odebrałem za nie najlepszy znak, musiałem więc zadziałać. Już trochę lepiej czułem się w ludzkim ciele, więc nie było ze mną aż tak źle, co prawda wciąż czułem się dziwnie, ale i z tym sobie jakoś poradzę, w końcu przywyknę, bo może już nigdy nie wrócę do bycia aniołem. Cóż może bycie człowiekiem wcale nie jest takie złe, ma to swoje zabawne plusy.
Zmieniłem pozycje, aby usiąść przodem do męża, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, kładąc swoje dłonie na jego ramionach.
- A mi powtarzałeś, abym się nie czuł zazdrosny, bo nie ma o co - Wymruczałem, gdy oderwałem się od jego ust.
- W twoim przypadku jest o co - Stwierdził, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Nie, nie ma, o co jestem tylko twój - Szepnąłem, dłońmi jeżdżąc po jego ciele, uśmiechając się delikatnie, podgryzając dolną. - I wiesz mogę zrobić dla ciebie wszystko - Dodałem, uśmiechając się zadziornie.
- Wszystko? - Spytał, patrząc na mnie z błyskiem w oku.
- Wszystko - Wyszeptałem, czując jego ciepłe usta na moim ciele i dłonie wślizgujące się pod moją koszulkę. - Zaczekaj, muszę się najpierw wykąpać cały się kleje nie chcę cię obrzydzić - Wyszeptałem, starając się mu nie poddawać, choć to było bardzo trudne, moje ciało zawsze reagowało bardzo ulegle na Soreya, ale teraz to już przesada śmiało mogę przyznać, że jako człowiek jestem bardziej uległy niż dotychczas.
<Sorey? C:>
- Niech ci będzie - Westchnąłem ciężko, widząc radość na twarzy męża, nie wiem, czy tylko mi się zdaje, czy on naprawdę po przemianie w anioła bardziej się przymila a może to tylko moja wyobraźnia w końcu sam nie specjalnie to robię będąc jeszcze w dużym szoku..
- Idziemy? - Wyciągnął rękę w moją stronę, na co niepewnie pokiwałem głową, ujmując jego dłoń, nie miałem wyjścia, a więc podałem się grzecznie, idąc na to śniadania, mając tylko nadzieję, że nie spotkam Edny ani Zaveida. Jakie było moje zaskoczenie, gdy udało mi się wybłagać o to opaczności.
Odetchnąłem z ulgą, siadając na krześle, jedzenie było już gotowe i czekało na mnie moim zadaniem było tylko to zjeść o rany porcja na dwie osoby? Nie zjem, za dużo już to czuję.
Niechętnie zacząłem jeść, nie sprawiało mi to przyjemności przynajmniej na początku z czasem, gdy mój brzuch przestawał boleć, byłem nawet odrobinę zadowolony, nigdy nie podejrzewałem, że będę czuł się dobrze po jedzeniu, może jednak życie ludzkie jest łatwiejsze od angielskiego. Cóż skoro już nim jestem, sprawdzę to i tak wyjęcia innego nie mam.
- Już wystarczy - Pełen odsunąłem jedzenie od siebie, na dnie talerza zostały resztki, których nie mogłem już dokończyć.
- Świetnie sobie poradziłeś - Mój mąż ucałował czubek mojej głowy, uśmiechając się szeroko, jak to miało w zwyczaju.
- Owacji mi nie trzeba chodźmy już do miasta - Wstałem z miejsca czując chwilowe osłabienie, dziwne uczucie po jedzeniu ciało staje się leniwie i takie ciężkie najchętniej położyłbym się spać.
- Nie chcę odpocząć? - Sorey zauważył moje chwilowe osłabienie, odwróciłem głowę w jego stronę, pusząc delikatnie policzki.
- Mieliśmy umowę, zjadłem idziemy - Burknąłem, wychodząc z jadalni, kierując się do wyjścia z zamku, miałem swój cel i nie zamierzałem go zmieniać. - O boże jak gorąco - Wydukałem, gdy wyszliśmy z zamku, jako Serafin wody odczuwałem gorąco z powodu tego, jakim byłem nie miałem jednak pojęcia, że ludzkie ciało potrafi to ciepło odczuwać tak samo i do tego ten pojawiający się pot boże to jest obrzydliwe.
- Mi to mówisz - Sorey również poczuł okropne ciepło uderzające w jego ciało, a więc nie byłem w tym sam, on przynajmniej nie zaczyna pocić się jak świnia w porównaniu do mnie.
Westchnąłem cicho, unosząc głowę na niebo, nie wygląda, aby pogoda miała ulec pogorszeniu no cóż, nie mamy wyjścia, zróbmy szybko to, co zrobić mamy i wracajmy do zamku, tak będzie najlepiej...
Mieliśmy zrobić to szybko, nie wyszło mi ludzie byli podejrzanie mili, pytając mnie, skąd jestem, co tu robię, niektóre kobiety bardzo otwarcie mówiły coś o moich oczach, którego koloru nigdy nie widziały. Tak, tak jestem wyjątkowy podziękowania dla mojej mamy.
Do tego zachowanie mojego męża wcale mi tego nie ułatwiało, ciągle tylko burczał coś pod nosem, ukazując swoje niezadowolenie.
~ Czyżby ktoś był zazdrosny? - Rozbawiony spojrzałem na męża, który zmrużył lekko oczy, pokazując mi język. Pokręciłem głową, chcąc jeszcze pooglądać kilka książek, które wręcz wzywały mnie swoim wyglądem.
Z wielką przyjemnością przeglądałem księgi, rozmawiając z kupcem, który namawiał mnie do kupna tego lub tamtego, ja miałem jednak swój cel, nie jestem tu, aby wydawać wszystkie pieniądze na pierdoły a jedynie na konkretne rzeczy.
- Dziękuję, mam już wszystko - Podziękowałem grzecznie za księgi gotowy do powrotu miałem już wszystko poza tym mój tymczasowy anioł nie był zadowolony nawet nie ukrywając tego.
A pomyśleć, że to on zawsze powtarzał mi, że nie mam o co być zazdrosny, rolę się odwróciły to dopiero zabawne doświadczenie.
Powrót do zamku nie zajął nam dużo czasu, z czego byłem nawet zadowolony, szczerze mówiąc miałem już dość bliskich relacji z ludźmi, nie przywykłem bowiem do nich, co nie oznacza, że mi to nie odpowiadało, naprawdę miło było porozmawiać z kimś nowym, zaczynam chyba pojmować, dlaczego Sorey tak to lubił.
- Nareszcie - Słysząc głos męża zetknąłem na niego kątem oka odkładając księgi na stoliku, gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju.
- Aż tak źle? Przecież tak ci się podobało bycie aniołem - Zauważyłem, delikatnie rozbawiony.
Chłopak fuknął coś cicho pod nosem, odwracając głowę w bok, no tak kiedyś to ja obrażałem się za jego rozmowy z ludźmi, teraz on robi to samo, cóż jakoś sobie z tym poradzę.
Podszedłem do męża, siadając na jego kolanach, składając delikatny pocałunek na jego policzku.
- No już nie gniewaj się na mnie, to tylko niewinna rozmowa z ludźmi przecież sam to robiłeś - Zauważyłem głaszcząc go po policzku.
Sorey spojrzał na mnie, nic nie mówiąc, co odebrałem za nie najlepszy znak, musiałem więc zadziałać. Już trochę lepiej czułem się w ludzkim ciele, więc nie było ze mną aż tak źle, co prawda wciąż czułem się dziwnie, ale i z tym sobie jakoś poradzę, w końcu przywyknę, bo może już nigdy nie wrócę do bycia aniołem. Cóż może bycie człowiekiem wcale nie jest takie złe, ma to swoje zabawne plusy.
Zmieniłem pozycje, aby usiąść przodem do męża, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, kładąc swoje dłonie na jego ramionach.
- A mi powtarzałeś, abym się nie czuł zazdrosny, bo nie ma o co - Wymruczałem, gdy oderwałem się od jego ust.
- W twoim przypadku jest o co - Stwierdził, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Nie, nie ma, o co jestem tylko twój - Szepnąłem, dłońmi jeżdżąc po jego ciele, uśmiechając się delikatnie, podgryzając dolną. - I wiesz mogę zrobić dla ciebie wszystko - Dodałem, uśmiechając się zadziornie.
- Wszystko? - Spytał, patrząc na mnie z błyskiem w oku.
- Wszystko - Wyszeptałem, czując jego ciepłe usta na moim ciele i dłonie wślizgujące się pod moją koszulkę. - Zaczekaj, muszę się najpierw wykąpać cały się kleje nie chcę cię obrzydzić - Wyszeptałem, starając się mu nie poddawać, choć to było bardzo trudne, moje ciało zawsze reagowało bardzo ulegle na Soreya, ale teraz to już przesada śmiało mogę przyznać, że jako człowiek jestem bardziej uległy niż dotychczas.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz