czwartek, 20 sierpnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

Westchnąłem cicho na jego słowa, które mi przesłał telepatycznie. Pytanie, czy zrobił to przypadkiem, przyzwyczajony po prostu do takiego sposobu komunikacji między nami, czy też specjalnie, aby mnie zdenerwować. Szczerze, już troszkę nie wiedziałem, za co się obraził, przecież to on pierwszy zaczął mnie przedrzeźniać. Kompletnie nie rozumiałem jego logiki, przecież to ja powinienem się obrazić.
Mimo wyraźnej niechęci z jego strony położyłem się obok niego i przytuliłem się do niego, wtulając nos w jego mięciutkie i przyjemnie pachnące włosy. Zignorowałem jego ciche fuknięcie, przecież mu przejdzie, zawsze przechodzi, tego już mogłem być pewien. Z moją pamięcią było już znacznie lepiej, przypomniałem sobie już większość rzeczy, chociaż jeszcze było parę luk. Chociażby to, że byłem zły i traktowałem Mikleo gorzej od psa wiedziałem tylko z opowieści mojego anioła. 
Od zabicia heliona w celu obrony przyjaciela i aż do momentu, w którym obudziłem się w zamku w pokoju z trzema Serafinami i księżniczką, była wielka, biała plama. Próbowałem się skupić właśnie na tym okresie, bo to była największa luka w mojej pamięci, ale nic z tego. Nie chciałem także pytać o to Mikleo, w końcu obiecałem mu, że poczekam, aż sam wszystko mi opowie w swoim czasie. Chociaż, przyznam, czasem korciło mnie zapytać o te rzeczy, których nie potrafiłem umieścić w czasie. Na przykład, o co chodziło ze smokiem; w pewnym momencie swojego życia leczyłem skrzydło wielkiego i przerażającego gada, i jeszcze byłem tak zdesperowany, że wykorzystałem całą swoją dostępną energię. Po co, dlaczego, kiedy, nie wiem. 
- Owieczko, nie gniewaj się – wymruczałem, przesuwając dłońmi po jego talii. 
- Nie jestem owcą, nie nazywaj mnie tak – burknął swoim jeszcze zachrypniętym głosem, ale nie odsunął od siebie moich dłoni. Wziąłem to za dobry znak. 
- Zgadzam się, nie jesteś owcą, jesteś moją słodką, małą Owieczką – odparłem, zdejmując na moment jedną dłoń z jego ciała tylko po to, aby zgarnąć włosy z jego karku i złożyć tam delikatny pocałunek. 
- Mały też nie jestem – fuknął, przekręcając się twarzą w moją stronę. Widząc jego napuszone i delikatnie zaróżowione policzki, posłałem mu niewinny uśmiech. Jak on to robił, że podczas denerwowania się był taki uroczy, to ja nie wiem. 
- Ależ oczywiście, oczywiście – powiedziałem pewnie, by po chwili ucałować go w czubek nosa. 
- Nie rozumiem, co ma mój głos do kochania się – przyznał nagle, czym lekko mnie zaskoczył. Jak może tego nie rozumieć, przecież to całkowicie logicznie. Położyłem dłoń na policzku mojego męża i delikatnie go pogładziłem. 
- Ależ wszystko, chcę cię słyszeć bardzo, bardzo dokładnie – wymruczałem i przybliżyłem się do niego, chcąc złączyć nasze wargi w namiętnym pocałunku, ale Mikleo na to nie pozwolił, kładąc mi dłoń na ustach.
Mój mąż prychnął cicho na moje słowa, a następnie odsunął się ode mnie i wstał łóżka. Zamrugałem zaskoczony oczami, o co mu chodziło? Co ja znów zrobiłem nie tak? Przecież zachowałem się normalnie, mówiłem normalne rzeczy i nie zrobiłem niczego, co mogłoby go obrazić. Podniosłem się do siadu obserwując, jak Mikleo bierze księgę z szafki nocnej i siada w fotelu, by po chwili zakryć twarz za otwartą lekturą. I co ja mam teraz zrobić?
Podszedłem do mojego męża i uklęknąłem przy fotelu, opierając policzek o jego oparcie. Zacząłem jeździć dłonią po jego udzie w górę i w dół, chcąc jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, ale Mikleo twardo trzymał przy swoim. 
- Miki – wymruczałem, nie przestając gładzić jego uda. Bardzo chciałem, aby poświęcił mi choć odrobinkę swojej uwagi, czułem się źle, kiedy byłem ignorowany, i to jeszcze przez niego. 
- Milcz, jak do mnie mówisz – odparł stanowczo, ale brzmiało to śmiesznie, nie groźnie, a to wszystko przez chrypkę. Powstrzymałem się od uśmiechu nie chcąc, aby obraził się na mnie jeszcze bardziej, wolałem być ostrożny nawet jeżeli jego twarz ukryta była za książką i nie mógł mnie dostrzec. 
- Ale co ja zrobiłem złego? Jeżeli mi powiesz, naprawię swój błąd – nie odpuszczałem, chcąc za wszelką cenę go udobruchać. Chciałem to zrobić jeszcze przed pójściem na kolejny trening z Lailah, który miał się odbyć za niecałą godzinę. Przez te wszystkie dni, podczas których mój kochany i aktualnie obrażony na mnie aniołek miał problem z gardłem, to właśnie ona zadbała o moje ćwiczenia. Czytałem także Yuki’emu, odciążając w ten sposób gardło mojego anioła. Tak o niego dbam i pilnuję, aby jego głos wrócił do normalności, a on się na mnie obraża, nawet nie wiem za co.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz