Widząc po raz
pierwszy pustkę w oczach chłopaka, poczułem nieprzyjemne uczucie zaniepokojenia,
jakbym już raz je widział i to nie podobało mi się ani trochę . Może przesadziłem
z tymi pytaniami? Albo pytałem o coś bolesnego? Znaczy, to wszystkie pytania
same w sobie były bolesne, nie tylko dla niego, ale i dla mnie. Kiedy
usłyszałem, że Mikleo mnie nienawidził, poczułem nieprzyjemne ukłucie w klatce
piersiowej, ale całkowicie go rozumiałem. Chyba nawet żałowałem, że nie postanowił
mnie zdradzić. I że nie dostałem tego, na zasługiwałem, a zasługiwałem na same
najgorsze rzeczy.
Westchnąłem cicho,
kiedy chłopak wyszedł i opadłem na poduszki. Byłem mu wdzięczny za całą
szczerość, ale nadal chciałem wiedzieć więcej. Kogo uratowałem i czemu Mikleo nie
chciał mi powiedzieć? A może właśnie nie udało mi się tej osoby uratować? Czy
to był ktoś mi bliski? A może jemu? Czułem, że jednak lepiej będzie, jeżeli
powstrzymam się od pytań. Dowiedziałem się tego, czego chciałem, a nawet i
więcej, i wcale nie jestem z tego powodu szczęśliwy. Jak ja mogłem się z tym pogodzić,
to ja nie wiem Przecież to wydawało się dla mnie takie nierealne. Skrzywdziłem
tyle osób, jak mogłem żyć z tym spokojnie? Teraz to nie było dla mnie możliwe.
Przekręciłem się na
bok i trochę bardziej opatuliłem się kocem. Chłopak polecił mi, abym się
przespał, ale wcale nie byłem zmęczony. W mojej głowie szalała istna burza, a
to wszystko przez informacje, których się przed chwilą dowiedziałem. Teraz, po
tym wszystkim zacząłem się zastanawiać, jakim cudem udało mi się pokonać pana nieszczęścia.
Przecież byłem… jestem tak samo zły jak on.
Minęło trochę czasu,
zanim Mikleo wrócił do pokoju. Słysząc cichy szczęk zamykających się drzwi od
razu podniosłem się do siadu i odwróciłem się w stronę dźwięku. Chłopak
wyglądał na… cóż, trudno było mi to określić. Nie przejawiał żadnych emocji, ale
jego wzrok nie był taki pusty, jak jeszcze półtorej godziny temu. Mimo tego i
tak czułem się źle przez to, co mu kiedyś zrobiłem i że teraz mu to wszystko
przypomniałem. Anioł od razu zrozumiał moje spojrzenie, bo posłał mi łagodny
uśmiech i usiadł obok mnie.
- Jak się czujesz? –
spytał troskliwie, kładąc mi dłoń na czole. Wydawał się trochę bardziej
spokojniejszy i mniej smutny, niż podczas naszej ostatniej rozmowy. Ale czy faktycznie
tak było, tego nie wiedziałem. Mogłem mieć nadzieję, że przy mnie nie udawał i
naprawdę czuł się trochę lepiej.
- Dobrze –
powiedziałem, uśmiechając się do niego uspokajająco. Nie chciałem, aby się o
mnie martwił. To ja powinienem martwić się o niego, wystarczająco krzywdy mu
wyrządziłem.
- Właśnie widzę – wymruczał
pod nosem, ale było to na tyle głośne, bym mógł go usłyszeć. – Temperatura ci
spadła, wkrótce będziesz mógł wrócić do treningów – dodał, a ja wyczułem, że
chce mnie pocieszyć. W sumie, powinienem się skupić na teraźniejszości i na pokonaniu
złego pasterza. Musiałem zapewnić bezpieczeństwo mojemu mężowi, a dopiero później
odpokutować i zastanawiać się nad tym, jak wielkim dupkiem byłem i jestem
- A z tobą wszystko w
porządku? – spytałem niepewnie, przyglądając mu się uważnie. Troska z jego
twarzy zniknęła, ustępując miejsca zaskoczeniu i niezrozumieniu.
- Oczywiście, czemu miałoby
być coś nie tak? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie, marszcząc delikatnie
brwi.
- Zanim wyszedłeś,
wyglądałeś źle. To pewnie przez te pytania. Przepraszam, już nie będę o nic
więcej pytać, opowiesz mi wszystko w swoim czasie – mówiłem to wszystko cichym
i przepraszającym tonem. Jednocześnie bardzo chciałem się po prostu do niego
przytulić, ale znowu bałem się go dotknąć. Widziałem, że złe wspomnienia wróciły
i stąd to puste spojrzenie. Co, jeżeli uczucia z tamtego okresu również? Cała
ta nienawiść, strach i obrzydzenie… wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak było.
Byłem wobec niego gorzej niż okropny, traktowałem go jak psa, a on pomimo tego
jest tutaj, pyta jak się czuję, dba o mnie i mało tego, jest moim mężem.
Dlaczego on nadal przy mnie trwa, nie wiem, nie potrafiłem tego zrozumieć.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz