wtorek, 4 sierpnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

Zmartwiłem się nie na żarty, ten katar niby nic mógł nie znaczyć, ale mógł i ten fakt zaczął mnie niepokoić. A co jeśli chłopak zachoruje? Dopiero Przecież miał wypadek, a tu nagle przeziębienie Jedno z drugim co prawda się nie łączy, ale martwi mnie prawie że tak samo, z powodu przeziębienia można nabawić się zapalenia płuc, a tego bardzo bym dla niego nie chciał.
- Połóż się, proszę do łóżka, przyniosę ci zaraz gorąca herbatę - Musiałem się nim teraz zająć, nawet jeśli to tylko drobny katarem lepiej, aby nie wychłodził bardziej swojego ciała i tak już wystarczająco zmarzł.
- Dobrze - Jak posłuszny piesek położył się do łóżka, nakrywając się szczelnie ciepłą pościelą, aby ogrzać swoje biedne zmarznięte ciało.
- Zaraz wracam - Jak powiedziałem, tak uczyniłem, wyszedłem z pokoju po herbatę, aby to szybko już po pięciu może dziesięciu minutach, wrócić do naszego tymczasowego pokoju podając kubek chłopakowi.
- Jak się czujesz? - Zaniepokojony, przyglądałem mu się z uwagą, gdy pił spokojnie rozgrzewający napój.
- Nic mi nie jest i nie będzie - Zapewnił, grzejąc dłonie o kubek.
- Yhym, oczywiście - Pokręciłem głową, prostując dłońmi swoje włosy. - Połóż się i ogrzej, poczujesz się lepiej - Dodałem po chwili, patrząc przez chwilę gdzieś przed siebie, dopiero po kilku dłuższych chwilach zauważając rzucane przez Soreya spojrzenie w moim kierunku.
Chłopak odstawił kubek na szafce nocnej, kładąc się do łóżka, rzucając mi znaczące spojrzenie, które zrozumiałem bez słów, zostawiając swoje włosy w spokoju, aby położyć się obok do łóżka, od razu zostając potraktowanym jak pluszowy miś. Sorey przyciągnął mnie do siebie, wtulając się w moje ciało, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało, lubiłem z nim leżeć tak blisko, wszystkie zmartwienia wtedy uciekały, liczyła się tylko przyjemna chwila spędzona razem z moim mężem.
~~•••~~
Leżałem spokojnie przy śpiącym chłopaku, przyglądając mu się uważnie, jego policzki dostały wypieków, co nie wróżyło niczego dobrego, odruchowo dotknąłem jego policzka, marszcząc brwi, aby dłoń przenieść na czoło.
- Masz gorączkę - Mruknąłem, sam do siebie wstając powoli z łóżka, musząc załatwić mu zimne okłady i świeża gorącą herbatę. Pięknie jeszcze tego było mi trzeba, aby zachorował, a przecież mówiłem mu, żebyśmy wracali do zamku. Jak zwykle nie słucha mnie, a później jest, jak jest.
Po cichu wyszedłem z pokoju, przynosząc miskę z okładami, stawiając ją na szafce nocnej, postanawiając poczekać jeszcze z herbatą, aż nie wybudzi się ze snu.
- Mikleo - Mruknął przez sen, gdy położyłem mu zimny okład na czole, uśmiechając się delikatnie, pogłaskałem go po policzku. wpatrując się w niego, byłem naprawdę zmartwiony jego stanem, już raz był przeziębiony i nic dobrego z tego nie wynikło przynajmniej nie dla mnie. Zajmowałem się nim, w nocy nie spałem, a potem i tak zostałem oskarżony o zdradę. Oczywiście mam świadomość tego, kim był w tamtym momencie swojego życia, a kim jest teraz jednakże mam dziwne wrażenie, że Sorey jeszcze da mi w kość swoim uporem i czasem wkurzającym gadaniem.
- Jestem tu, niczym się nie przejmuj - Szepnąłem, głaszcząc go po głowie, niech śpi, ponoć sen jest lekarstwem na wszystko, oby to była prawda starsi ludzie w końcu rzadko się mylą, co nie oznacza, że w ogóle się nie mylą.
Ciche westchnienie wydostało się z moich ust, gdy tak siedziałem, patrzą na niego, wspomnieniami wracałem do czasów, gdy byliśmy jeszcze dziećmi, czasem naprawdę chciałbym znów się nim stać, byłoby cudownie, żadnych obowiązków, żadnych nieprzyjemności, żadnych wrogów i problemów dorosłe życie jest naprawdę do bani.
Trochę już spokojniejszy po następnym zmienionym okładzie postanowiłem trochę przy nim posiedzieć i tak nie miałem już ochoty spać, a przecież samego go nie zostawię w pokoju, jeszcze się obudzi i coś sobie zrobi, znając jego lekkomyślność.
W końcu jednak aby się czymś zająć. Wziąłem do rąk jedną z ksiąg leżącą na stoliku, aby czymś się zająć, skoro chłopak spał, a ja miałem dość leżenia i spania lepiej, aby się czymś zajął, zamiast tracić swój cenny czas na robieniu niczego.
W końcu mogłem czytać, a jednocześnie zerkać od czasu do czasu na chłopaka, tego przecież nikt mi nie utrudniał, potrafiłem robić kilka rzeczy naraz pod warunkiem, że książka za bardzo mnie nie wciągnie, bo wtedy nawet walący się zamek nie byłby w stanie mnie ruszyć.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz