Wynurzyłem się z wody i odgarnąłem do tyłu już nieco przydługie i bardzo mokre włosy, niespecjalnie z tego zadowolony. Gdybym chciał wejść do wody, zrobiłbym to sam, nie musiał mnie do niej wrzucać. I jeszcze chce mi wmówić, że to dla mojego dobra... Nie można wrzucać ot tak ludzi — przepraszam, Serafinów — do wody i mówić, że robi się to z myślą o nich. To bardzo, bardzo, ale to bardzo nieładnie.
Podpłynąłem do drewnianego mostku, na którym siedział mój ukochany i odrobinkę złośliwy mąż, a następnie wynurzyłem się trochę by móc oprzeć się o deski niedaleko niego. Jeszcze wrzucił mnie w ubraniu, ja wiem, że jest upał i zaraz one wyschną, ale nie lubię, kiedy mokry materiał przylepia mi się do ciała... A nie, stop, przecież jestem teraz Serafinem wody, mogę się łatwo pozbyć jej namiaru z moich ubrań. Co prawda, jeszcze nie wiem jak, ale się nauczę. Co może być trudnego w pozbyciu się paru kropel z materiału i włosów?
– Gdybym chciał się zrelaksować w ten sposób, sam wskoczyłbym do wody – burknąłem, patrząc na niego spode łba.
Mimo jego wspaniałości byłem na niego nieco naburmuszony. No hej, mieliśmy spędzić wspaniały wieczór tylko we trójkę — ja, on i łóżko. Ewentualnie podłoga, nie wiem, co by mu pasowało. Znaczy, ja wiem, że tu jesteśmy sami, i nikt nam nie będzie przeszkadzał, ale z tego co widziałem, będą raczej nici z naszych romantycznych uniesień. Mikleo sam mówił, że wieczorem będzie chciał mnie zabrać nad wodę, aby mi pomóc trochę wyćwiczyć moce. Więc jest już wieczór i jesteśmy nad jeziorem, czyli spełnione są prawie wszystkie warunki. Chyba, że ten cały relaks ma mi pomóc w ćwiczeniach, to wtedy będą wszystkie.
Nie miałem ochoty na relaks w jeziorze, miałem ochotę na coś innego. A czas przeszły, bo przeszła ona w chwili, w której wrzucił mnie do wody. I tak oto mój mąż zniszczył moje wszelkie plany na ten wieczór jednym ruchem...
O Boże, ale ja dramatyzuję. Zawsze tak miałem, czy dopiero od przemiany?
Mikleo zaśmiał się cicho i następnie poczochrał moje idealnie zaczesane do tyłu blond włosy. I tyle by było z porządku na mojej głowie, ale przynajmniej mogłem się nim nacieszyć jakieś dwie minuty. Zawsze coś.
– Zamiast ględzić posłuchałbyś się mnie. Uwierz, nie pożałujesz – odparł, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem na ustach.
I w tym momencie cała złość, którą na niego odczuwałem, całkowicie mi przeszła. Jak miałbym być na niego zły, kiedy tak cudownie wyglądał? Może i był człowiekiem, przez co rysy jego twarzy były ostrzejsze, włosy brązowe a cera po prostu jasna, a nie blada, ale ja widziałem w nim anioła. Dla mnie zawsze nim będzie.
Odwzajemniłem uśmiech i dosłownie sekundę później wpadłem na niezbyt anielski pomysł.
– Ale ja chciałbym się zrelaksować z tobą – wymruczałem i nim mój ukochany zdążył przeanalizować moje słowa, chwyciłem go za ręce i wciągnąłem do wody.
Po kilku sekundach oboje się wynurzyliśmy i zacząłem się śmiać. Mikleo nie związał wcześniej włosów i teraz jego grzywka przylepiła mu się do twarzy tak, że nic nie widział, przez co wyglądał odrobinę komicznie. Mój mąż prychnął głośno, a następnie poprawił swoje kosmyki tak, aby mógł cokolwiek zobaczyć.
– Tak cię to bawi? – burknął, chyba wcale nie było mu do śmiechu.
– Może troszeczkę – przyznałem, podpływając do niego i wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Poczułem, jak ciało mojego ukochanego drży i zacząłem się zastanawiać, czy to przeze mnie, czy może przez niską temperaturę jeziora. Woda była trochę zimna, ale na mnie niespecjalnie to oddziaływało. Inaczej mogło być, jeżeli chodziło o słabe i wrażliwe ludzkie ciało.
Zbliżyłem usta do jego szyi, chcąc zacząć obdarowywać ją pocałunkami, ale nagle poczułem dłoń anioła na swoich wargach. Spojrzałem na niego zaskoczony. O co mu znów chodziło.
– Najpierw ćwiczenia, potem przyjemności – odparł łagodnie, a następnie sprzedał mi pstryczka w nos.
– Ale potem będzie chłodno, jeszcze mi zmarzniesz i zachorujesz – wymamrotałem z miną zbitego psa. Naprawdę miałem nadzieję na chwilę przyjemności.
– Więc będziesz musiał mnie porządnie rozgrzać – wyszeptał mi wprost do ucha, i następnie podgryzł jego płatek.
Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, chłopak już był na pomście i rozczesywał palcami swoje włosy. Nie widząc lepszego rozwiązania, z cichym westchnięciem zająłem miejsce obok niego, nie przejmując się kompletnie niczym, nawet zmoczonymi kosmykami opadającymi mi na twarz. Było mi dobrze tak, jak było, woda faktycznie sprawiała mi jeszcze więcej przyjemności, niż dotychczas. A pomyśleć, że mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie postanowienie mojego męża...
– Skoro nie chcesz się relaksować, będziemy ćwiczyć. Zaczniemy od czegoś prostego... – nie słuchałem go, bo byłem za bardzo skupiony na podziwianiu jego ciała. Mokre ubrania idealnie przylegały do jego skóry, podkreślając wszystko, co najlepsze. I jak ja miałem się skupić na jego słowach, skoro miałem takie cudne widoki? – ... czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Zamrugałem kilkukrotnie i przeniosłem wzrok na twarz męża, który nie wydawał się do końca zadowolony. Nie moja wina, to on mnie skutecznie rozpraszał.
– Zamyśliłem się. Co mówiłeś? – przyznałem z delikatnym uśmiechem, postanawiając się tym razem bardzo mocno skupić na jego słowach. Chłopak westchnął cicho i ponownie zaczął tłumaczyć, a ja... odpadłem gdzieś w połowie. A może już na samym początku? Nie byłem tego pewien. To zapach mojego męża oraz bliskość jego idealnego ciała sprawiały, że kompletnie się nie potrafiłem na niczym skupić. Przyznam szczerze, wcześniej na pewno tak nie miałem, co Mikleo robi ze mną jako aniołem, nie miałem pojęcia. Czy ja zazwyczaj oddziaływałem na niego tak samo? Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to już przestaję mu się dziwić, dlaczego ciągle miał ochotę na więcej i więcej.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz