Wpatrywałem się niepewnie w wodę, nadal jeszcze delikatnie drżąc. Pewnie jeszcze trochę czasu minie, zanim przyzwyczaję się do niższej temperatury. Poza tym, niespecjalnie byłem przekonany co do słów chłopaka. Bardzo chciałem tego spróbować, owszem, jednak serce zaciskało się na myśl o lodowatej wodzie w moich płucach i utonięciu. Niby Taiki zapewniał mnie, że nic mi się nie stanie i przez cały czas będzie mnie asekurował, ale... cóż, zawsze się znajdzie jakieś ale, dla chcącego nic trudnego. W jednym miał rację, jeżeli nie spróbuję, nigdy się nie przekonam.
– Jeżeli utonę, będę cię nawiedzał po śmierci – wyburczałem cicho, postanawiając spełnić prośbę chłopaka. Miałem nadzieję, że wiedział, co robi.
– Oczywiście, oczywiście, co tylko chcesz – odparł z wielkim uśmiechem na ustach, chyba zadowolony z tego, że w końcu się przemogłem. Czemu mu tak zależało na tym, abym w końcu nauczył się pływać, nie wiem, ale wykorzystam to, póki mogę.
Mimo wszystko jeszcze trochę się wzmagałem i denerwowałem. To było dla mnie kompletna nowość podczas, kiedy pewnie dla niego to był pikuś. Co prawda nie zmuszał mnie do niczego, powoli mi wszystko pokazywał i miał do mnie cierpliwość, ale z czasem mieć nieodparte wrażenie, że i ona zaczynała się powoli kończyć.
Bardzo, ale to bardzo niepewnie i z mocno bijącym sercem wykonałem jego polecenie. Czując, jak chłodna woda zaczyna dostawać się do uszu, zacząłem lekko panikować, a to nie było najprzyjemniejsze uczucie. W dodatku miałem wrażenie, że woda mnie pochłaniała i zaczynam się topić, co tylko wzmagało moją panikę. Już chciałem zrezygnować, ale w tym samym momencie poczułem dłonie chłopaka na moim ciele — jedna na plecach, druga na brzuchu — dzięki którym jakoś utrzymałem się na wodzie.
– Spokojnie, nie bój się – usłyszałem jego kojący i uspokajający głos. – Weź głęboki wdech i uspokój się.
– Chcesz, abym się zachłysnął? – mruknąłem, niespecjalnie przekonany do tego pomysłu. Czułem, jak woda łaskotała moje policzki w wyjątkowo przyjemny sposób.
– Chcę, abyś się rozluźnił, przecież nic ci się nie stanie – usłyszałem, Taiki ewidentnie chciał przekonać mnie do swojego pomysłu. – I jeżeli chcesz, możesz zamknąć oczy, może łatwiej będzie ci się rozluźnić.
Westchnąłem cicho na jego słowa, ale posłusznie spełniłem jego polecenie. Zamknąłem oczy licząc na to, że zaraz mnie nie puści; byłem przekonany, że potrafiłbym utopić się nawet na mieliźnie. Odetchnąłem głęboko, powoli się rozluźniając. Właściwie, tak leżenie swobodnie na wodzie było całkiem przyjemne, a byłoby jeszcze lepiej, gdyby była ona odrobinkę cieplejsza. Pewnie gdyby nie to, mógłbym całkowicie odpłynąć. Co jak co, ale ciepło przede wszystkim.
Nagle poczułem, jak Taiki odsuwa od mojego ciała swoje dłonie, przez co natychmiastowo zapaliła mi się w głowie ostrzegawcza lampka i natychmiastowo zaprzestałem tego całego unoszenia się na wodzie bojąc się, że zaraz utonę. Czując nieprzyjemny muł oraz kamienie pod stopami odczułem ulgę.
– Czemu przestałeś? Świetnie ci szło – usłyszałem zdziwiony głos chłopaka.
– Spanikowałem – odparłem, zaczesując do tyłu rude kosmyki, które przyklejały mi się do czoła. – Miałeś mnie asekurować – dodałem, z nieukrywaną pretensją w głosie.
– Przecież byłem obok, nic by ci się nie stało. Zresztą, tu jest płytko – mówił to beztrosko i tak, jak by się nic nie stało. Cóż, może dla niego faktycznie było płytko, ale mnie woda sięgała do połowy klatki piersiowej, byłem w końcu zdecydowanie od niego mniejszy.
– Zmarzłem, może skończymy na dziś? – zaproponowałem, czując jak po plecach przebiegają ciarki spowodowane chłodną temperaturą. Dodatkowo zerwał się chłodny wiatr i to nie było przyjemne, a przynajmniej dla mnie.
Taiki pokiwał głową na moje słowa i już po chwili kierowaliśmy się w stronę błogosławionego brzegu; może i chłopak trochę zmarzł? Tak czy siak, byłem mu wdzięczny za to, że skończyliśmy, chyba jeszcze troszeczkę czasu mi zajmie, zanim przyzwyczaję się do wody i zacznę spędzać w niej więcej czasu niż kilkanaście minut. Nie liczyłem oczywiście gorących kąpieli w balii, tak mógłbym się kąpać nawet i godzinami. Kiedy tylko moje stopy napotkały suchy piach upewniłem się, że znajduję się odpowiednio daleko od chłopaka oraz naszych ubran, po czym odruchowo otrzepałem siebie i swoje ogony z nadmiernej ilości wody, trochę przypominając przy tym psa. Kolejny, chłodny podmuch wiatru i zaraz poczułem, jak robi mi się gęsia skórka. Trochę zacząłem żałować, że nie miałem czegoś, dzięki czemu mógłbym się trochę wytrzeć i tym samym lepiej wysuszyć.
– Możemy jutro kontynuować naukę, o ile chcesz – usłyszałem to w momencie, w którym narzucałem na siebie koszulę, tylko ona została mi do ubrania. Oraz buty.
Zaskoczony odwróciłem się w stronę mojego smoczego towarzysza, który był już w pełni ubrany. Czyli nie zraziłem go? I nadal chce utrzymać tę znajomość?
– Chcę, tylko... nie przeszkadzam ci? W końcu jutro jest piątek, a w piątki są te dziwne mecze – dopiero w chwili, w której skończyłem wypowiadać to zdanie zdałem sobie sprawę, jak wielką gafę popełniłem. Z tego może wywnioskować, że obserwuję ich zwyczaje od dłuższego czasu, skoro znam takie szczegóły i na pewno weźmie mnie za dziwaka.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz