Kompletnie nie wiedziałem, co się dzieje, dlatego siedziałem cicho i przyglądałem
się całemu towarzystwu. Domyślałem się, że ta niska, krzywo patrząca na mnie
blondynka to Edna, a ten wysoki, białowłosy mężczyzna bez koszulki to Zaveid. I
oboje byli Serafinami, biła od nich ta sama charakterystyczna aura, co od
Mikleo. To było wszystko, co o nich wiedziałem. I najwidoczniej również musiałem
zawszeć z nimi pakt, ale tego nie byłem pewny. Po prostu nie widziałem sensu,
dla którego mieliby tu być, gdyby nie łączył nas pakt, skoro mogła ich dostrzec
tylko Alisha oraz ja.
Nie wiedziałem też, jakie relacje nas łączyły. Spodziewałem się, że raczej
dobre, skoro Mikleo chciał mnie z nimi zapoznać, ale to niechętne spojrzenie
blondynki sprawiało, że trochę w to wątpiłem. Z kolei Zaveid wydawał się być…
lekko irytujący, ale o wiele bardziej przyjaźnie do mnie nastawiony, niż Edna.
Mimo wszystko trochę dziwnie czułem, kiedy ten położył rękę na moim ramieniu,
przecież go nie znałem. Nawet Mikleo na początku zachowywał dystans, i to całkiem
spory, nawet nie udało mi się zorientować, że łączy nas coś więcej niż tylko
przyjaźń.
- Myślałem, że straciłeś pamięć, a nie mowę – usłyszałem wesoły głos
białowłosego i zaraz poczułem, jak czochra moje włosy. Napuszyłem niezadowolony
policzki i na ślepo poprawiłem swoje kosmyki. Moje włosy były bardzo podatne na
jakiekolwiek akcje i już byłem przekonany, że na mojej głowie panuje niemały
bałagan. O ile Mikleo jeszcze pozwalałem na to pozwalałem, w końcu to mój mąż,
a jego dotyk był bardzo przyjemny, tak nie widziałem sensu, dla którego Zaveid
miałby się interesować moimi włosami.
- Niczego o was nie pamiętam, to co mam mówić – burknąłem, nadal poprawiając
swoje kosmyki. Podejrzewałem, że już wcześniej wyglądałem komicznie z powodu
bardzo przyjemnie spędzonej nocy, ale teraz jest jeszcze gorzej.
- Najlepsze wytłumaczenie na złamanie obietnicy, co? – po raz pierwszy
usłyszałem pełen pretensji głos Edny. Spojrzałem na nią zaskoczony, nie
rozumiejąc, o co jej chodzi. O czym ona mówi, jaką obietnicę? Obiecałem jej coś
i nie dotrzymałem słowa? To musiało być coś ważnego, brzmiała na naprawdę
zirytowaną i niezadowoloną. Już otwierałem usta, by przeprosić ją za to i
spytać się o tę obietnicę, ale Zaveid mnie uprzedził.
- Daj spokój, Edna, specjalnie tego nie zrobił – odparł i niedbale machnął
ręką.
- Po prostu udowadnia, że ludzie są i zawsze będą ignorantami. W dodatku
niesłownymi, ale to raczej nie jest zaskoczeniem – dodała, rzucając mi niechętne
spojrzenie i po chwili wychodząc z jadalni, pozostawiając mnie w niemałym szoku
i z poczuciem winy.
- O czym ona mówiła? – spytałem się niepewnie, patrząc to na Zaveida, to na
Mikleo. Zaveid wydawał się nie przejmować tym wszystkim, a Mikleo był
zdenerwowany… Albo nie, bardziej wkurzony.
- Nie przejmuj się nią, zawsze taka była, jest i będzie – odparł białowłosy,
kładąc mi dłoń na ramieniu. Spojrzałem pytająco na mojego męża, ale ten podzielił
zdanie drugiego Serafina.
Z reguły kiedy ktoś mi mówi, że nie powinienem się czymś przejmować, to
oznacza to, że właśnie powinienem. Może i odkąd straciłem pamięć usłyszałem to
stwierdzenie tylko dwa razy, ale za każdym razem miałem rację musiałem o tym
wiedzieć. Chciałem się jeszcze dopytać, aby dowiedzieć się, o co chodzi, ale
Mikleo stwierdził, że pora, abym coś zjadł. Niechętnie zasiadłem przy stole, wolałem
się dowiedzieć, czemu blondynka ma do mnie taki problem.
Podczas kiedy ja powoli przeżuwałem śniadanie, Zaveid przypominał mi bardzo
wiele rzeczy. Jak dla mnie większość z nich brzmiała nieprawdopodobnie, ale na
szczęście Mikleo szybko prostował te informacje. Zauważyłem, że mój mąż nie
wyglądał na specjalnie zadowolonego z towarzystwa białowłosego i nawet nie
starał się tego ukrywać. Podczas śniadania dowiedziałem się co nieco o samym
Serafinie, jak się poznaliśmy i jak to błagałem go o pomoc z walce z
władcą nieczystości. Na tę ostatnią informację zmarszczyłem brwi, informacja o
kimś takim była dla mnie zupełną nowością. Chciałem dowiedzieć się więcej, ale
Mikleo stwierdził, że na dzisiaj koniec tych opowiastek, a przecież miałem
jeszcze tyle pytań. Kim był ten władca nieczystości, czy z nim walczyłem i czy
Zaveid, faktycznie był moim drugim najlepszym przyjacielem, zaraz po Mikleo.
Ale tego chyba tego dowiem się w swoim czasie, albo będę musiał później dopytać
mojego męża. Albo jeszcze lepiej, Lailah, ona zawsze odpowiadała szczerze i
wyczerpująco, nie, żeby Mikleo, ale jego już wystarczająco męczę pytaniami.
Ja i Mikleo wróciliśmy do pokoju, a Zaveid stwierdził, że poszuka i udobrucha
Ednę. Widziałem, że Mikleo nie miał wielkiej ochoty na opuszczanie grubych
murów zamku, które zatrzymywały choć odrobię chłodu. Zresztą, też nie miałem
ochoty na wychodzenie na zewnątrz, było dzisiaj jeszcze bardziej gorąco niż
wczoraj, a w dodatku nieprzyjemnie parno. Było czuć, że burza wisiała w
powietrzu i miałem szczerą nadzieję, że nastąpi ona jak najszybciej. Każdemu
przydałoby się trochę deszczu.
Mikleo usiadł na łóżku i przeciągnął się leniwie. Zauważyłem, że teraz
Mikleo był o wiele bardziej rozluźniony i zadowolony, kiedy nie było w pobliżu
Zaveida. A może to też był skutek wczorajszego zbliżenia? Miałem nadzieję, że
po wczorajszych pieszczotach naprawdę czuł się lepiej. Chciałem zapewnić mu jak
największą przyjemność, starając się nie zwracać uwagi na potrzeby własnego
ciała, to nie ja jestem najważniejszy. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy
chłopak nagle zaczął odwzajemniać pieszczoty, i to tak zuchwale i w wyjątkowo
przyjemny sposób.
Postanowiłem wykorzystać tę chwilę samotności i chciałem ją wykorzystać jak
najlepiej – na pytania. A pomimo powoi powracających wspomnień, nadal miałem
ich bardzo dużo. Szczerze, zacząłem się już lekko niecierpliwić, już chciałbym pamiętać
wszystko i już chciałbym zacząć działać w sprawie złego pasterza.
- W moich wspomnieniach nie masz tych piór – odparłem podchodząc do niego i
delikatnie dotykając jego ozdobę. Zauważyłem, że mały Yuki miał dokładnie taki
sam kolczyk i nawet w tym samym uchu.
- Ponieważ nie są moje, a twoje. Jedne podarowałeś mnie, a drugie Yuki’emu,
bo też bardzo chciał – odparł rozbawiony anioł z delikatnym uśmiechem na
ustach.
Odwzajemniłem ten gest i usiadłem obok niego, by zaraz się do niego
przytulić i położyć się wraz z nim na materacu. Po wczorajszej nocy czułem się
troszeczkę pewniej w jego towarzystwie, miałem tylko nadzieję, że nie za pewnie
i że zaraz go nie urażę swoim idiotycznym zachowaniem.
- Bardzo do ciebie pasuje – wyszeptałem mu wprost do ucha i uśmiechnąłem
się do niego delikatnie. Chłopak na moje słowa jedynie prychnął cicho, ale
widziałem, jak kąciki jego warg delikatnie się uniosły. – Myślisz, że
powinienem zacząć trenować?
- Trenować? Dlaczego? – spytał chłopak, marszcząc brwi na moje słowa.
- By móc cię obronić, gdyby ten zły pasterz znów cię zaatakował. Ostatnim
razem poszło mi okropnie, omal nie zginąłeś – odparłem ze smutkiem, patrząc na
niego z uwagą. Lailah mówiła mi, że jako pasterz dużo ćwiczyłem, wypadałoby do
tego wrócić nawet, jeśli moja pamięć jeszcze nie wróciła.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz