Ulżyło mi na sercu i duszy, gdy wreszcie przestał się stawiać, chciał pokazać kto, tu jest prawdziwym mężczyzną, niech mu będzie. Pokazał, mimo wszystko trzeba znać umiar w swoich postanowieniach, znał go, jak bardzo mnie ten fakt cieszył. Gdyby teraz powiedział mi, że nie chce jeść. Przysięgam, że wepchałbym mu jedzenie siłą do gardła może i to niehumanitarne, ale skoro potrzebne to czasem trzeba złamać kilka zasad dla większego dobra.
- Yuki idziesz, zemną? - Postanowiłem, że zaproponuje młodemu, aby poszedł zemną poprosić Alishe o coś do jedzenia, życie byłoby znacznie łatwiejsze, gdybym nie musiał wykorzystać dziewczyny, niestety mam z tym mały malutki problem mnie nikt nie widzi i właśnie dlatego nie mogę niczego tutaj załatwić sam. Jakie to irytujące, czasem naprawdę chcą, aby mnie zauważano, ale tylko po to, by móc wszystko zrobić samemu bez angażowania w to innych.
- Tak, może nastraszymy przy okazji ludzi - Yuki zeskoczył z łóżka, klaszcząc w dłonie, chwileczkę czy ja czegoś nie zrozumiałem? Jakie straszenie ludzi? Czy ja o czymś nie wiem? Spojrzałem na Soreya ten za to spojrzał na mnie rzucając mi to samo pełne zaskoczenia spojrzenie. Najwyraźniej żadne z nas nie było świadome tego, co robił chłopiec, gdy tylko spuszczało się go z oczu.
- Co masz na myśli Yuki? - Musiałem się w końcu dowiedzieć co jest grane to jego zdanie, które wypowiedział, bardzo mnie zmartwiło, dlatego właśnie musiałem czy tego chciałem, czy nie dowiedzieć się wszystkiego, nawet jeśli będę musiał ciągnąć go za język, z jednym starszym dzieckiem już sobie poradziłem, teraz najwidoczniej muszę zająć się tym drugim zdecydowanie młodszym.
Chłopiec podszedł do mnie, chcąc powiedzieć mi coś na ucho, zaskoczony schyliłem się, słuchając swój małego chłopca.
- Tylko nie mów nikomu razem z Zaveidem czasem straszymy ludzi dla zabawy - Gdy to powiedział, moje oczy niebezpiecznie się zmrużyły. Że co proszę, robią? On śmie żartować sobie ze mnie? Nie Yuki by mnie nie okłamał ani nie żartowałby sobie ze mnie, jest zbyt prawdomówny.
- Ach rozumiem, chodźmy młody w drodze sobie porozmawiamy - Oj tak musiałem wyjaśnić Yuki'emu, że tak nie wolno straszenie ludzi jest czymś złym, a ten kretyn uczy mi dziecko takich rzeczy, co za draż niech ja go tylko dorwę, w swoje ręce pożałuje, że uczy młodego takich rzeczy.
Jak pomyślałem tak postąpiłem idąc z Yukim po Alishe tłumaczyłem mu co złego i nieodpowiedniego jest w ich zabawie, oczywiście byłem świadom tego, że to nie on był prowodyrem tej zabawy, mimo wszystko musiałem uświadomić go tym, co złe a tym, co dobre. Bo jeśli ja nie pokaże mu, którędy iść i jak żyć to nikt tego niestety nie zrobi.
Prowadząc spokojną rozmowę z chłopcem, pomęczyłem trochę księżniczkę, aby poprosiła służbę o przygotowanie jedzenia, abym mógł zanieść je do sypialni, przynajmniej taki był plan na samym początku, wszystko pod koniec się zmieniło, gdy służąca zamiast mnie zaniosła jedzenie naszemu biedaczkowi.
- Księżniczka prosiła, abym to przyniosła, życzę smacznego - Ładnie uśmiechając się, postawiła tace z jedzeniem na stoliku, wychodząc z pomieszczenia, dobrze nie chciałbym, aby tu była już na pierwszy rzut oka wiem, że jej nie lubię.
Kobieta wyszła a wraz z nią Yuki, który chciał iść do „mistrza” słabych żartów, nie rozumiem co, to dziecko za autorytet sobie wybrało.
- Co to było za spojrzenie? - Sorey przyglądają mi się, zauważył to moje pełne zniesmaczenie spojrzenie, którego kontrolować nigdy specjalnie nie potrafiłem, rzucane w stronę drzwi niby myślałem o chłopcu, ale w duchu pałałem dziwną nienawiścią do tej kobiety a wszystko przez to, że Sorey stracił pamięć, a mnie nie widać to czasem naprawdę irytuje, m nie możemy ze sobą żyć normalnie wśród ludzi.
- Nie wiem, o czym mówisz zajmij się jedzeniem - Wzruszyłem ramionami siadając na łóżku cicho wzdychając naprawdę od chwili, w której to zacząłem powoli uczyć się ludzkich emocji jestem zbyt przewidywalny jeny jak to straszni mnie drażni kiedyś nie łatwo było odgadnąć co leży mi na sercu a teraz Sorey może czytać zemnie jak z książki, głupie emocje, głupi ludzie głupi ja.
- Czy ty jesteś zazdrosny? - Usłyszałem, odwracając głowę w stronę męża.
- Pff jak bym miał o kogo - Burknąłem, przewracając oczami, cóż anioły też mają prawo do humorków i ja je mam właśnie dziś gorszy dzień każdemu się zdarza. - Jedz, masz szybko wyzdrowieć - Pośpieszyłem go chciałem, aby znów był zdrowy w końcu to dla mnie bardzo ważne, aby był zdrowy i bezpieczny niczego więcej dla niego nie chcę.
<Sorey? C:>
- Yuki idziesz, zemną? - Postanowiłem, że zaproponuje młodemu, aby poszedł zemną poprosić Alishe o coś do jedzenia, życie byłoby znacznie łatwiejsze, gdybym nie musiał wykorzystać dziewczyny, niestety mam z tym mały malutki problem mnie nikt nie widzi i właśnie dlatego nie mogę niczego tutaj załatwić sam. Jakie to irytujące, czasem naprawdę chcą, aby mnie zauważano, ale tylko po to, by móc wszystko zrobić samemu bez angażowania w to innych.
- Tak, może nastraszymy przy okazji ludzi - Yuki zeskoczył z łóżka, klaszcząc w dłonie, chwileczkę czy ja czegoś nie zrozumiałem? Jakie straszenie ludzi? Czy ja o czymś nie wiem? Spojrzałem na Soreya ten za to spojrzał na mnie rzucając mi to samo pełne zaskoczenia spojrzenie. Najwyraźniej żadne z nas nie było świadome tego, co robił chłopiec, gdy tylko spuszczało się go z oczu.
- Co masz na myśli Yuki? - Musiałem się w końcu dowiedzieć co jest grane to jego zdanie, które wypowiedział, bardzo mnie zmartwiło, dlatego właśnie musiałem czy tego chciałem, czy nie dowiedzieć się wszystkiego, nawet jeśli będę musiał ciągnąć go za język, z jednym starszym dzieckiem już sobie poradziłem, teraz najwidoczniej muszę zająć się tym drugim zdecydowanie młodszym.
Chłopiec podszedł do mnie, chcąc powiedzieć mi coś na ucho, zaskoczony schyliłem się, słuchając swój małego chłopca.
- Tylko nie mów nikomu razem z Zaveidem czasem straszymy ludzi dla zabawy - Gdy to powiedział, moje oczy niebezpiecznie się zmrużyły. Że co proszę, robią? On śmie żartować sobie ze mnie? Nie Yuki by mnie nie okłamał ani nie żartowałby sobie ze mnie, jest zbyt prawdomówny.
- Ach rozumiem, chodźmy młody w drodze sobie porozmawiamy - Oj tak musiałem wyjaśnić Yuki'emu, że tak nie wolno straszenie ludzi jest czymś złym, a ten kretyn uczy mi dziecko takich rzeczy, co za draż niech ja go tylko dorwę, w swoje ręce pożałuje, że uczy młodego takich rzeczy.
Jak pomyślałem tak postąpiłem idąc z Yukim po Alishe tłumaczyłem mu co złego i nieodpowiedniego jest w ich zabawie, oczywiście byłem świadom tego, że to nie on był prowodyrem tej zabawy, mimo wszystko musiałem uświadomić go tym, co złe a tym, co dobre. Bo jeśli ja nie pokaże mu, którędy iść i jak żyć to nikt tego niestety nie zrobi.
Prowadząc spokojną rozmowę z chłopcem, pomęczyłem trochę księżniczkę, aby poprosiła służbę o przygotowanie jedzenia, abym mógł zanieść je do sypialni, przynajmniej taki był plan na samym początku, wszystko pod koniec się zmieniło, gdy służąca zamiast mnie zaniosła jedzenie naszemu biedaczkowi.
- Księżniczka prosiła, abym to przyniosła, życzę smacznego - Ładnie uśmiechając się, postawiła tace z jedzeniem na stoliku, wychodząc z pomieszczenia, dobrze nie chciałbym, aby tu była już na pierwszy rzut oka wiem, że jej nie lubię.
Kobieta wyszła a wraz z nią Yuki, który chciał iść do „mistrza” słabych żartów, nie rozumiem co, to dziecko za autorytet sobie wybrało.
- Co to było za spojrzenie? - Sorey przyglądają mi się, zauważył to moje pełne zniesmaczenie spojrzenie, którego kontrolować nigdy specjalnie nie potrafiłem, rzucane w stronę drzwi niby myślałem o chłopcu, ale w duchu pałałem dziwną nienawiścią do tej kobiety a wszystko przez to, że Sorey stracił pamięć, a mnie nie widać to czasem naprawdę irytuje, m nie możemy ze sobą żyć normalnie wśród ludzi.
- Nie wiem, o czym mówisz zajmij się jedzeniem - Wzruszyłem ramionami siadając na łóżku cicho wzdychając naprawdę od chwili, w której to zacząłem powoli uczyć się ludzkich emocji jestem zbyt przewidywalny jeny jak to straszni mnie drażni kiedyś nie łatwo było odgadnąć co leży mi na sercu a teraz Sorey może czytać zemnie jak z książki, głupie emocje, głupi ludzie głupi ja.
- Czy ty jesteś zazdrosny? - Usłyszałem, odwracając głowę w stronę męża.
- Pff jak bym miał o kogo - Burknąłem, przewracając oczami, cóż anioły też mają prawo do humorków i ja je mam właśnie dziś gorszy dzień każdemu się zdarza. - Jedz, masz szybko wyzdrowieć - Pośpieszyłem go chciałem, aby znów był zdrowy w końcu to dla mnie bardzo ważne, aby był zdrowy i bezpieczny niczego więcej dla niego nie chcę.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz