piątek, 14 sierpnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

Westchnąłem cicho zirytowany, mógł sobie darować te malinki, co prawda nie specjalnie się opierałem, więc sam byłem sobie winien, co nie oznacza, że z łaski swojej mógł zrobić je w mniej widocznych miejscach, aby uniknąć takich pytań.
- Tak, coś mnie ugryzło - Kiwnąłem głową uśmiechając się łagodnie do chłopaka, nie mogąc mu przecież powiedzieć, czym naprawdę są ślady na moim ciele, to nie najlepszy czas dla dziecka na wdrążanie się w tak intymne sprawy.
- Co takiego? - Yuki przyjrzał się czerwonym śladom z zainteresowaniem, szukając odpowiedzi na swoje pytanie.
- Powiem ci w sekrecie, ale nikomu ani mru, mru dobrze? - Zaciekawiony chłopiec patrzył na mnie z wielkim zainteresowaniem, gdy to mój mąż uniósł jeną brew. Czekając, aż powiem prawdę, co było niemożliwe, nie mam przecież zamiaru wdrażać w dorosłe życie siedmiolatka. - To była wielka mysz - Przyznałem, wszystkich obecnych zaskakując. No cóż, tylko mysz wpadła mi do głowy, mogłaby być jeszcze pijawka, ale w to nikt nie uwierzy, tak jakby w mysz ktoś wierzył.
- Mysz? - Oboje spojrzeli na mnie, nie łapiąc, o czym mówię, cóż to ich problem nie mój na nic lepszego nie wpadłem Sorey miał łatwiejsze pytanie to ja tu mam przerąbane.
 - Tak, duża sprytna mysz, bo wiesz, kiedy zamykasz oczy bez ostrzeżenia atakuje - W tym momencie moje palce nie za mocno wbiły się w żebra chłopca, który wystraszony podskoczył, nie wiedząc, co się dzieje. - Mówiłem oczy do około głowy - Dodałem, czochrając jego śliczne bialutkie włosy.
- Mikleo - Zawołał, zaczynając się głośno śmiać, wskakując na moje kolana, aby rozpocząć małą wojnę między nami. Co za życie jak nie wojna z mężem to z dzieckiem oni oboje uknuli intrygę przeciwko mnie. - Sorey pomóż mi - Yuki zawołał śmiejącego się z nas chłopaka, gdy to nie dawał sobie rady, tym o to sposobem cała nasza trójka zaczęła wygłupiać się na łóżku, nie mogąc przestać się śmiać.
Yuki zmęczony zabawą leżał na łóżku, ciężko oddychając, nic dziwnego trochę poszalał sobie z nami, może dzięki temu da spokój już dziś Lailah.
- Idę spać dobranoc, ale wrócę tu jutro - Rzucił niby to ostrzeżenie zabierając swojego psa, który o dziwo grzecznie siedział przy oknie, może było mu gorąco, w końcu to duża kulka futra musi być mu gorąco.
- Dobrano - Odprowadziliśmy chłopca wzrokiem do drzwi, które zamknęły się po chwili za nim i jego przerażającym towarzyszem im on większy, tym gorszy wciąż nie wiem, po co go mamy. Tyle okazji było, a on wciąż tu jest.
- A więc jestem dużą myszą tak? - Słysząc głos męża, odwróciłem głowę w jego stronę, cicho się śmiejąc.
- Taką przystojną myszą - Uśmiechając się ładnie puściłem mu oczko mając nadzieje, że to wszystko załatwi. Nie załatwiło, kolejny raz dziś byłem nękany, siłowanie się z nim nie ma sensu i tak przegram, kończąc jak zawsze.
- Tym razem też oszukiwałem? - Miękkie usta dotknęły moich warg, dając mi chwile na przemyślenie odpowiedzi.
- Miałeś szczęście - Wymruczałem, podgryzając jego dolną wargę. Trochę zabawy, odrobinka zaczepek i kilka słów wystarczyło, abyśmy znów wylądowali w łóżku, rozkoszując się wspólnymi chwilami, których tak bardzo przynajmniej mi brakowało.
***
Kolejnego dnia późnym rankiem obudził mnie przyjemny pocałunek złożony na moich ustach, zadowolony otworzyłem oczy, widząc przy sobie mężczyznę, którego tak uwielbiałem.
- Dzień dobry - Ku mojemu zaskoczeniu mój głos był zachrypiały, czego totalnie się nie spodziewałem, nie mogłem być chory, a więc było tylko jedno wyjaśnienie, zdarłem sobie gardło, cóż wczoraj mnie trochę poniosło i mam ja za swoje.
- Przeziębiłeś się? - Zaskoczony Sorey patrzył na mnie, nie rozumiejąc, co się dzieje, sam przecież mówiłem mu, że nie mogę zachorować.
- Zdarłem sobie gardło - Burknąłem, niepocieszony kładąc dłoń na gardle.
- A trzeba było tak krzyczeć? - Rozbawiony chłopak miał niezły ubaw ze mnie, nic w końcu dziwnego brzmi to dosyć śmiesznie, gdy ledwo mogę mówić.
- Sam nie chciałeś, żeby zakrywał usta - Pokręciłem nosem, podnosząc się do siadu, ciężko wzdychając. - Jak się dziś czujesz? Może wrócimy do treningu? Jeśli jesteś w stanie - Zmieniłem temat, pamiętając jak bardzo, zależało mu na treningu i dlatego nie miałem naprawdę nic przeciwko, jeśli jest na siłach, to w końcu on był chory i jego zdrowie jest najważniejsze.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz