Westchnąłem ciężko na słowa chłopaka, ale musiałem być konsekwentny. Mikleo powinien wypoczywać w cieple, pić dużo gorących napoi i starać się mówić jak najmniej, by szybko się wykurować. Lepiej, aby chłopak spędził sobie czas tutaj, odpoczął i może troszeczkę ogarnął swoje włosy; pomimo tego, że pospiesznie je związał, wymagały jeszcze troszeczkę uwagi. Chociaż… w takiej niechlujnej fryzurze wyglądał rozkosznie uroczo i zupełnie inaczej, niż w tym idealnym kucyku.
Podszedłem do męża z delikatnym uśmiechem na ustach, po czym ucałowałem go w czoło, nie przejmując się jego splątaną grzywką. Musiałem się oprzeć jego błagalnemu spojrzeniu i twardo trzymać przy swoim. Tam, na zewnątrz czekało na niego zbyt wiele pokus i zacznie niepotrzebnie rozmawiać. Już teraz musiał zniżać głos do szeptu, bo kiedy próbował mówić normalnie, głos mu się łamał, i troszkę ciężko było go momentami rozumieć.
- Ale ja muszę mówić. Bardzo dużo mówić. Będziesz mnie bardzo rozpraszać, a przecież muszę się skupiać na treningu – wymruczałem, głaszcząc mojego anioła po policzku. Nie wydawał się uspokojony moimi słowami, a wręcz przeciwnie. Napuszył poliki i spojrzał na mnie spode łba, przez co wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż zazwyczaj.
- To już nie moja wina – fuknął, na wpół normalnym głosem, na wpół szeptem.
- Tylko i wyłącznie twoja, kochanie – wyszeptałem, całując go tym razem w czubek nosa. – Odpocznij sobie, poczytaj coś i niczym się nie przejmuj. Bardzo zależy mi na tym, abyś jak najszybciej wyzdrowiał – dodałem, uśmiechając się do niego łagodnie.
Mikleo wyglądał na niepocieszonego, ale finalnie pokiwał głową. Uśmiechnąłem się do niego szerzej i złączyłem nasze usta, a mój mąż bez wahania odwzajemnił pocałunek. Szczerze, też nie widziałem za bardzo sensu, aby Mikleo poszedł na ten trening wraz ze mną, nie miałby co tam robić. A tutaj sobie będzie sobie mógł odpocząć, zrelaksować i niczym się nie przejmować. Zresztą, od dawna nie trenowałem i nie chciałem się zbłaźnić przed moim ukochanym.
- Może przynieść ci jeszcze jedną herbatę? – spytałem z troską, zsuwając gumkę z jego włosów i ignorując jego pełne irytacji westchnięcie. Co ja poradzę, po prostu się o niego martwię, a ta gumka praktycznie sama zsuwała się z jego kosmyków, więc tylko przyspieszyłem nieuniknione. Poza tym, tak długo jak będzie zachrypnięty, tak długo będziemy musieli powstrzymywać się od zbliżeń. Najpierw musi się w pełni wykurować, byśmy mogli w pełni nacieszyć się sobą. Co to za zabawa, kiedy mój mąż ledwo co może mówić.
- Po prostu idź już, dam sobie radę – wymamrotał cicho i zabrał gumkę, by następnie pstryknąć mnie lekko w nos. W zamian pokazałem mu język i na odchodne odparłem, że wrócę tak szybko, jak tylko mogę.
***
Wróciłem do pokoju po prawie trzech godzinach, wykończony i spocony. Trening z Lailah był bardzo intensywny, a i upalny dzień nie był dla mnie łaskawy. Byłem także nieco poobijany, dopiero podczas ćwiczeń przypominałem sobie, jak poprawnie posługiwać się mieczem. Jedyne, na co teraz miałem ochotę, to umyć się i wtulić w drobne oraz przyjemnie chłodne ciałko mojego męża.
Od razu po wejściu do pokoju zauważyłem, że Mikleo nie był w łóżku, a czytał książkę siedząc na parapecie przy otwartym oknie, i już jego włosy były doprowadzone do porządku. Uśmiechnąłem się na ten widok, z tego miejsca mógł również obserwować mój trening i byłem ciekaw, czy całkowicie wkręcił się w książkę, czy też może od czasu do czasu zerkał na moje ćwiczenia.
- Wróciłem. Co czytasz? I jak twoje gardło? – wymruczałem, kiedy podszedłem do Mikleo, po czym nachyliłem się nad nim i chciałem pocałować go w usta. Nie udało mi się, ponieważ mój mąż położył mi dłoń na ustach, skutecznie mi to uniemożliwiając. Posłałem mu pytające spojrzenie. Najpierw rano tak zrobił i jeszcze teraz, o co mu chodzi? Przecież Yuki został z Lailah, ponieważ tym razem on ćwiczył. Zresztą, i tego nie rozumiałem, czemu nie mogłem pocałować mojego męża przy chłopcu.
- Śmierdzisz. I się kleisz – odparł szeptem, delikatnie marszcząc brwi i nawet na mnie nie patrząc, bardziej skupiając się na treści. Napuszyłem policzki na jego słowa, wiedziałem o tym doskonale, ale z jego ust brzmiało to troszkę oskarżycielsko.
- Chciałem się najpierw przywitać. Mogę? – wymamrotałem, delikatnie chwytając jego nadgarstek i ściągając dłoń ze swoich ust. Czy to coś złego, że najpierw chciałem troszkę porozmawiać, zanim zniknę za drzwiami łazienki?
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz