niedziela, 16 sierpnia 2020

Od Shōyō CD Taiki

Idziemy do miasta? Że teraz? Nic mi wcześniej nie mówił o tym, że idziemy do miasta, przygotowałbym się chociażby na to psychicznie. Albo jeszcze lepiej, mógłbym na miejscu wymyśleć wymówkę, bądź zaproponować coś innego…
Idioto, a gdzie mieliście pić herbatę, w środku lasu?
Położyłem po sobie uszy, naprawdę jestem idiotą, skoro nie domyśliłem się tak oczywistej rzeczy, przecież to wręcz samo nasuwało się na myśl. I niby co ja mam mu teraz powiedzieć? Spuściłem wzrok, który dotychczas miałem utkwiony w jego błękitnych oczach, i zacząłem czuć, że powoli ogarnia mnie panika. Albo nie, ona pojawiła się już na wieść, że idziemy do miasta.
- Zapomniałem wziąć pieniędzy – wymamrotałem cicho, wpatrując się w swoje dłonie i zaczynając się nerwowo bawić rękawem swojej długiej, czarnej koszuli.
 Nawet nie wiem, skąd miałbym je wziąć, jedyne wyjście dla mnie to poproszenie cioci, ale i tego nie mogłem być pewien. Z tego, co wiedziałem, ciocia nie otrzymywała pieniędzy za swoje wynagrodzenie, a po prostu dach nad głową i jedzenie. Jedyne pieniądze, jakie dostaje, to na jedzenie; co trzy dni wychodzi wczesnym rankiem do miasta, by zrobić zakupy, ale tata konsekwentnie ją z tego później rozlicza. Ja sam nigdy nie dostawałem żadnych kieszonkowych ani nie prosiłem o nie, bo i po co? Nie potrzebowałem ich, nie odczuwałem takiej potrzeby, teoretycznie miałem wszystko co było mi potrzebne.
- To nic takiego, zapłacę za ciebie, to nie jest taki wielki wydatek – udało mi się zauważyć, jak chłopak jedynie macha ręką na moje słowa. – Chodźmy już, nie mogę się doczekać.
Pokiwałem niepewnie głową i podreptałem za nim, bo co miałem zrobić? Przyznać się, że się boję się ludzi i że nigdy nie byłem w jakimkolwiek mieście? Wyjdę na jeszcze większego dziwaka i głupka, niż jestem, poza tym pewnie i to wkrótce wyjdzie na jaw. Miałem nadzieję, że w razie jakichkolwiek problemów ze strony ludzi będę mógł liczyć na mojego nowego kompana, inaczej w życiu bym nie poszedł do miasta.
Podczas kierowania się w stronę knajpki, o której mówił Taiki, ze strachem i jednocześnie ciekawością obserwując wszystko i wszystkich. Przez tyle lat jedynie obserwowałem ludzi, trzymając się z dala pełen przekonania i obawy, że coś mogą mi zrobić; powiesić, odciąć głowę albo torturować aby wyciągnąć ze mnie informacje. Nie wiem, jakie miałyby to być informacje, bo nie wiem nic, ale zawsze mi tak powtarzały mama i ciocia, a one coś o tym wiedziały. Mama pracowała z ludźmi tylko po to, aby móc zapewnić takim jak my lepszą przyszłość i widziała ludzkie okrucieństwo niezliczoną ilość razy i dlatego prosiła mnie, abym trzymał się od ludzi tak daleko, jak tylko mogę.
Taiki przyglądał mi się kątem oka. Kiedy tylko to dostrzegałem, od razu przestałem okazywać zainteresowanie. Nie na długo, bo już paru sekundach ponownie powracałem do obserwowania wszystkiego z zaciekawieniem. Nikt nie zwracał na nas uwagi, każdy zajęty był swoimi sprawami i wszyscy sprawiali wrażenie bardzo zabieganych. Do tej pory mogłem jedynie obserwować obrzeża miasta, gdzie było bardzo spokojnie w porównaniu z tym całym chaosem dziejącym się tutaj. Dodatkowo musiałem bardzo uważać na swoje ogony, by ktoś przypadkiem ich nie nadepnął; może inni nawet nie poczują, że na coś nastąpili, ale ja to bardzo odczuję i to wcale nie jest przyjemne.
- Nigdy tutaj nie byłeś? – usłyszałem nagle głos chłopaka, na który od razu podskoczyłem. Spojrzałem na niego niepewnie, kładąc po sobie uszy. To aż tak widać? Na jego pytanie pokręciłem głową, spuszczając wzrok. – Nie jesteś stąd?
- Mieszkam niedaleko, po prostu nie miałem powodu, aby tutaj przychodzić – wytłumaczyłem mu cicho, czując się coraz bardziej jak tylko głupie, nadmiernie ekscytujące się wszystkim dziecko. Według cioci jestem jeszcze dzieckiem, ale dla niej zawsze nim będę. A przecież mam już szesnaście lat, a to do czegoś zobowiązuje.
Poza tym musiałem uważać na to, co mówię, by nie chlapnąć czegoś, czego nie powinienem. Tata wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie chce, aby ktokolwiek się o mnie dowiedział, bo jestem ujmą na honorze jego nazwiska i przynoszę wstyd jemu oraz całej rasie. Nie chciałbym, aby chłopak się o tym dowiedział i zerwał tę znajomość, zanim jeszcze dobrze się nie zaczęła.
Taiki pokiwał głową na moje słowa, a ja miałem wrażenie, że się nad czymś zastanawiał.
- To tutaj – odparł nagle chłopak, nagle się zatrzymując. Postąpiłem podobnie, z zaciekawieniem przyglądając się przyjaźnie wyglądającemu budynkowi, z którego dochodziły cudowne zapachy. Uniosłem delikatnie głowę i poruszyłem lekko nozdrzami, chcąc wyczuć coś więcej. Rany, jak ja dawno nie jadłem czegoś słodkiego! Może jutro powinienem zrobić jakieś ciasto? Albo babeczki. Najchętniej zjadłbym coś tego typ już teraz, ale nie chcę przysparzać chłopakowi dodatkowych kosztów.
Taiki podszedł do jednego z wolnych stolików, które stały  na zewnątrz, a ja posłusznie podreptałem za nim. Usiadłem ostrożnie na krześle, po prostu uważając na swoje ogony. Zauważyłem, że w pobliżu naszego stolika miejsca były wolne, ale mimo tego bałem się cokolwiek o sobie powiedzieć, co jeżeli ktoś usłyszy coś, czego nie powinien. Poza tym, nawet nie wiedziałem, co miałbym o sobie powiedzieć, Taiki twierdził, że jestem ciekawą istotą, a to przecież nie była prawda; byłem bezużyteczny i słaby.
- Czego się napijesz? I może chciałbyś jakieś ciasto? – spytał mnie Taiki, patrząc na mnie z łagodnym uśmiechem na ustach. O ile dobrze kojarzę, ciągle się przy mnie uśmiechał. Nie, żebym narzekał, według mnie jego uśmiech był bardzo ładny.
- Tylko herbatę poproszę – powiedziałem cicho i, ośmielony jego postawą, uśmiechnąłem się do niego niepewnie. Mimo ogromnej ochoty na coś słodkiego, zdecydowałem się jedynie na herbatę. Najchętniej i picia bym nie zamawiał, bo to nie moje pieniądze, ale coś czułem, że w takim wypadku Taiki mógłby na mnie naciskać.

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz