Idziemy do miasta? Że teraz? Nic mi wcześniej nie mówił o
tym, że idziemy do miasta, przygotowałbym się chociażby na to psychicznie. Albo
jeszcze lepiej, mógłbym na miejscu wymyśleć wymówkę, bądź zaproponować coś
innego…
Idioto, a gdzie mieliście pić herbatę, w środku lasu?
Położyłem po sobie uszy, naprawdę jestem idiotą, skoro nie domyśliłem
się tak oczywistej rzeczy, przecież to wręcz samo nasuwało się na myśl. I niby co
ja mam mu teraz powiedzieć? Spuściłem wzrok, który dotychczas miałem utkwiony w
jego błękitnych oczach, i zacząłem czuć, że powoli ogarnia mnie panika. Albo
nie, ona pojawiła się już na wieść, że idziemy do miasta.
- Zapomniałem wziąć pieniędzy – wymamrotałem cicho, wpatrując
się w swoje dłonie i zaczynając się nerwowo bawić rękawem swojej długiej,
czarnej koszuli.
Nawet nie wiem, skąd
miałbym je wziąć, jedyne wyjście dla mnie to poproszenie cioci, ale i tego nie
mogłem być pewien. Z tego, co wiedziałem, ciocia nie otrzymywała pieniędzy za
swoje wynagrodzenie, a po prostu dach nad głową i jedzenie. Jedyne pieniądze,
jakie dostaje, to na jedzenie; co trzy dni wychodzi wczesnym rankiem do miasta,
by zrobić zakupy, ale tata konsekwentnie ją z tego później rozlicza. Ja sam
nigdy nie dostawałem żadnych kieszonkowych ani nie prosiłem o nie, bo i po co?
Nie potrzebowałem ich, nie odczuwałem takiej potrzeby, teoretycznie miałem
wszystko co było mi potrzebne.
- To nic takiego, zapłacę za ciebie, to nie jest taki wielki
wydatek – udało mi się zauważyć, jak chłopak jedynie macha ręką na moje słowa. –
Chodźmy już, nie mogę się doczekać.
Pokiwałem niepewnie głową i podreptałem za nim, bo co miałem
zrobić? Przyznać się, że się boję się ludzi i że nigdy nie byłem w jakimkolwiek
mieście? Wyjdę na jeszcze większego dziwaka i głupka, niż jestem, poza tym
pewnie i to wkrótce wyjdzie na jaw. Miałem nadzieję, że w razie jakichkolwiek
problemów ze strony ludzi będę mógł liczyć na mojego nowego kompana, inaczej w
życiu bym nie poszedł do miasta.
Podczas kierowania się w stronę knajpki, o której
mówił Taiki, ze strachem i jednocześnie ciekawością obserwując wszystko i wszystkich.
Przez tyle lat jedynie obserwowałem ludzi, trzymając się z dala pełen
przekonania i obawy, że coś mogą mi zrobić; powiesić, odciąć głowę albo
torturować aby wyciągnąć ze mnie informacje. Nie wiem, jakie miałyby to być
informacje, bo nie wiem nic, ale zawsze mi tak powtarzały mama i ciocia, a one
coś o tym wiedziały. Mama pracowała z ludźmi tylko po to, aby móc zapewnić
takim jak my lepszą przyszłość i widziała ludzkie okrucieństwo niezliczoną
ilość razy i dlatego prosiła mnie, abym trzymał się od ludzi tak daleko, jak
tylko mogę.
Taiki przyglądał mi się kątem oka. Kiedy tylko to dostrzegałem,
od razu przestałem okazywać zainteresowanie. Nie na długo, bo już paru sekundach
ponownie powracałem do obserwowania wszystkiego z zaciekawieniem. Nikt nie
zwracał na nas uwagi, każdy zajęty był swoimi sprawami i wszyscy sprawiali
wrażenie bardzo zabieganych. Do tej pory mogłem jedynie obserwować obrzeża miasta,
gdzie było bardzo spokojnie w porównaniu z tym całym chaosem dziejącym się
tutaj. Dodatkowo musiałem bardzo uważać na swoje ogony, by ktoś przypadkiem ich
nie nadepnął; może inni nawet nie poczują, że na coś nastąpili, ale ja to
bardzo odczuję i to wcale nie jest przyjemne.
- Nigdy tutaj nie byłeś? – usłyszałem nagle głos chłopaka, na
który od razu podskoczyłem. Spojrzałem na niego niepewnie, kładąc po sobie
uszy. To aż tak widać? Na jego pytanie pokręciłem głową, spuszczając wzrok. –
Nie jesteś stąd?
- Mieszkam niedaleko, po prostu nie miałem powodu, aby tutaj
przychodzić – wytłumaczyłem mu cicho, czując się coraz bardziej jak tylko głupie,
nadmiernie ekscytujące się wszystkim dziecko. Według cioci jestem jeszcze
dzieckiem, ale dla niej zawsze nim będę. A przecież mam już szesnaście lat, a
to do czegoś zobowiązuje.
Poza tym musiałem uważać na to, co mówię, by nie chlapnąć
czegoś, czego nie powinienem. Tata wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie chce,
aby ktokolwiek się o mnie dowiedział, bo jestem ujmą na honorze jego nazwiska i
przynoszę wstyd jemu oraz całej rasie. Nie chciałbym, aby chłopak się o tym
dowiedział i zerwał tę znajomość, zanim jeszcze dobrze się nie zaczęła.
Taiki pokiwał głową na moje słowa, a ja miałem wrażenie, że
się nad czymś zastanawiał.
- To tutaj – odparł nagle chłopak, nagle się zatrzymując.
Postąpiłem podobnie, z zaciekawieniem przyglądając się przyjaźnie wyglądającemu
budynkowi, z którego dochodziły cudowne zapachy. Uniosłem delikatnie głowę i
poruszyłem lekko nozdrzami, chcąc wyczuć coś więcej. Rany, jak ja dawno nie
jadłem czegoś słodkiego! Może jutro powinienem zrobić jakieś ciasto? Albo
babeczki. Najchętniej zjadłbym coś tego typ już teraz, ale nie chcę przysparzać
chłopakowi dodatkowych kosztów.
Taiki podszedł do jednego z wolnych stolików, które
stały na zewnątrz, a ja posłusznie
podreptałem za nim. Usiadłem ostrożnie na krześle, po prostu uważając na swoje
ogony. Zauważyłem, że w pobliżu naszego stolika miejsca były wolne, ale
mimo tego bałem się cokolwiek o sobie powiedzieć, co jeżeli ktoś usłyszy coś,
czego nie powinien. Poza tym, nawet nie wiedziałem, co miałbym o sobie
powiedzieć, Taiki twierdził, że jestem ciekawą istotą, a to przecież nie
była prawda; byłem bezużyteczny i słaby.
- Czego się napijesz? I może chciałbyś jakieś ciasto? – spytał
mnie Taiki, patrząc na mnie z łagodnym uśmiechem na ustach. O ile dobrze kojarzę,
ciągle się przy mnie uśmiechał. Nie, żebym narzekał, według mnie jego uśmiech
był bardzo ładny.
- Tylko herbatę poproszę – powiedziałem cicho i, ośmielony
jego postawą, uśmiechnąłem się do niego niepewnie. Mimo ogromnej ochoty na coś
słodkiego, zdecydowałem się jedynie na herbatę. Najchętniej i picia bym nie
zamawiał, bo to nie moje pieniądze, ale coś czułem, że w takim wypadku Taiki
mógłby na mnie naciskać.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz