Ciche westchnięcie wydostało się z moich ust, gdy doszły do mnie słowa chłopaka, to prawda byłem troszeczkę podłamany, lecz wina nie leżała po jego a mojej stronie, nie miałem siły jeszcze poruszać tak trudnego i jednocześnie krzywdzącego mnie tematu nie byłem na to gotowy, potrzebowałem czasu, a jednocześnie bardzo chciałem uchronić swojego męża przed poznaniem zbyt szybko prawy, a może tak naprawdę chciałem uchronić siebie? Wciąż odczuwałem wstyd, myśląc o tym, co zrobiłem jak smok i nienawiść do tego dupka, z którym Sorey mnie zdradził. Tak wybaczyłem mu, mimo to wciąż czuje niepewność, nie można mi się dziwić, jestem niewidoczny la ludzi, moim mężem jest istota ludzka, którą kocham, a jednocześnie nie do końca ufam, teraz gdy utracił pamięć, nie mogę być niczego pewien wszystko, co o nim wiedziałem, może w mgnieniu oka stać się tylko wspomnieniem, utracił pamięć, tracąc część siebie, a tego bałem się najbardziej a co jeśli teraz odejdzie? Lęki powróciły wraz ze wspomnieniami, a przecież było już tak pięknie.
~ Tylko spokojnie nie masz się czym przejmować, będzie dobrze, co było minęło, nie ma znaczenia prawda? Sam ciągle to powtarzasz - Uspokoiłem samego siebie unosząc do góry głowę, aby móc spojrzeć na chłopaka.
- Chodź do mnie - Odezwałem się rozkładając ręce czując, że chyba oboje tego potrzebowaliśmy, biorąc pod uwagę szybką i chyba nieprzemyślaną reakcje chłopaka mogłem być tego pewien.
Wtuliłem się mocno w jego ciało, wciągając do płuc ten kojący zapach, zamykając na chwile swoje oczy, głaszcząc męża kojąco po plecach.
- To ja przepraszam, miałem ci odpowiadać na wszystkie pytania niestety nie na wszystkie chciałbym ci teraz odpowiadać, ty utraciłeś pamięć, ale to ja teraz muszę borykać się z przeszłością - Wyszeptałem czując mocniej zaciskające się na moim ciele dłonie. Przejął się tym, co powiedziałem nie taki chciałem uzyskać rezultat Sorey jednak myśli zupełnie inaczej czasem bawiąc mnie swoim dziecinnym zachowaniem, mimo tego, co mi uczynił, miałem wrażenie, że to ja znacznie mniej przejmuje się tym, co się wydarzyło od niego, pamiętam w końcu, jak to pierwszy raz go pocieszałem, tym razem nic się nie zmieniło. Nie rozumiem tego, przyznam szczerze, jednocześnie po prostu szanując to, jaki jest, przecież go kocham, kocham nad życie mimo tego, że czasem po pierwsze udusiłbym go za jego głupotę, a po drugie uwiązał na smyczy, aby był tylko mój. Tak mam świadomość tego, jak zazdrosny jestem i jak straszne to jest teraz jednak gdy Sorey nie wiele pamięta, a nasze relacje nie są jeszcze aż tak intymne, jak przedtem czemu się nie dziwie jednocześnie czuje irytację i zazdrość nie pomaga mi w tym wszystkim fakt, iż jest moim mężem, bo przecież tego nie pamięta to okropnie drażniące, a ja nie mogę kontrolować tego głupiego uczucia.
- Już nie będę - Wyszeptał wsuwając nos w moje włosy. Między nami zapadła cisza żadne nie chciało się odezwać, zagłębione we własnych myślach nie przeszkadzało nam to w żadnym bowiem wypadku, uwielbialiśmy spędzać ze sobą czas, przynajmniej tak było kiedyś, nim utracił pamięć, teraz cóż wszystko było trudniejsze, co nie oznaczało, że niemożliwe, gdy już będzie pewny swoich uczuć do mnie, nasze życie wróci do normy, jednak jeśli zdecyduje, że nie chce, już zemną być, uwolnię go z przysięgi, nie pragnąc niczego tak bardzo, jak jego szczęścia.
- Już dobrze to nie jest teraz ważne, powinieneś odpocząć, czujesz się już lepiej i to się teraz dla mnie liczy - Wyszeptałem, odsuwając się od niego, aby spojrzeć w oczy, które tak magicznie potrafiły mnie uspokoić, jak łąka pełna pięknie pachnący kwiatów miałem przy sobie największy skarb, bez którego moje życie nie miałoby sensu.
Głaszcząc delikatnie jego policzek, zbliżyłem nasze twarze do siebie, łącząc usta w delikatnym i bardzo uczuciowym pocałunku, który mógłby trwać wielki, gdyby nie przeziębienie mojego biednego człowieczego męża.
- Nie zarażę cię? - Spytał, gdy nasze usta oderwały się od siebie, czym delikatni mnie rozbawił. Całując delikatnie jego czoło, usiadłem okrakiem na jego nogach, uśmiechając się delikatnie do męża, czochrając jego włosy.
- Gdyby to było w ogóle możliwe chętnie bym się od ciebie zaraził - Z miłością patrzyłem na jego twarz, delikatnie się uśmiechając.
- Nic przyjemnego nie polecam - Mruknął, niepewni kładąc swoje dłonie na moich biorąc.
- Może i nie, mimo to chciałbym dzielić z tobą wszystkie uczucia i doznania codziennie zakochując się w tobie na nowo, kocham cię bezgranicznie pod względem fizycznym, gdy to pociągasz mnie jak nikt inny czy to pod względem inteligencji uwielbiam tę twoją radość i pogodę ducha, nie mówiąc już o dziecinności, która zawsze potrafi mnie rozbawić. Kocham cię świadomego czy też nie zgodziłem się na małżeństwo, bo chce mieć cię na własność, tylko dla siebie nie oddam cię nikomu, dopóki sam nie zechcesz odejść - Wyszeptałem, głaszcząc jego policzek, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku, Chcąc, aby był pewny mojej miłości, a jednocześnie nie przejmował się tym, co było kiedyś, liczy się teraz i tu aż do utraty tchu.
<Sorey? C:>
- Już dobrze to nie jest teraz ważne, powinieneś odpocząć, czujesz się już lepiej i to się teraz dla mnie liczy - Wyszeptałem, odsuwając się od niego, aby spojrzeć w oczy, które tak magicznie potrafiły mnie uspokoić, jak łąka pełna pięknie pachnący kwiatów miałem przy sobie największy skarb, bez którego moje życie nie miałoby sensu.
Głaszcząc delikatnie jego policzek, zbliżyłem nasze twarze do siebie, łącząc usta w delikatnym i bardzo uczuciowym pocałunku, który mógłby trwać wielki, gdyby nie przeziębienie mojego biednego człowieczego męża.
- Nie zarażę cię? - Spytał, gdy nasze usta oderwały się od siebie, czym delikatni mnie rozbawił. Całując delikatnie jego czoło, usiadłem okrakiem na jego nogach, uśmiechając się delikatnie do męża, czochrając jego włosy.
- Gdyby to było w ogóle możliwe chętnie bym się od ciebie zaraził - Z miłością patrzyłem na jego twarz, delikatnie się uśmiechając.
- Nic przyjemnego nie polecam - Mruknął, niepewni kładąc swoje dłonie na moich biorąc.
- Może i nie, mimo to chciałbym dzielić z tobą wszystkie uczucia i doznania codziennie zakochując się w tobie na nowo, kocham cię bezgranicznie pod względem fizycznym, gdy to pociągasz mnie jak nikt inny czy to pod względem inteligencji uwielbiam tę twoją radość i pogodę ducha, nie mówiąc już o dziecinności, która zawsze potrafi mnie rozbawić. Kocham cię świadomego czy też nie zgodziłem się na małżeństwo, bo chce mieć cię na własność, tylko dla siebie nie oddam cię nikomu, dopóki sam nie zechcesz odejść - Wyszeptałem, głaszcząc jego policzek, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku, Chcąc, aby był pewny mojej miłości, a jednocześnie nie przejmował się tym, co było kiedyś, liczy się teraz i tu aż do utraty tchu.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz