Za dźwięk jego słów zamrugałem zaskoczony oczami, przez chwilę nie rozumiejąc słów kierowanych w stronę mojej osoby. Niewyraźnie coś powiedziałem? Przecież nie mówiłem, że coś się zmieniło, czyżby chciał się upewnić, że wciąż chcę się z nim spotkać? No dobrze już zdążyłem zauważyć, że jest niepewny i wycofany może to u niego normalne muszę się przyzwyczaić to pierwsza taka znajomość i szczerze powiem, podoba mi się, choć raz ktoś spokojny i stonowany, zazwyczaj niestety mam osoby takie jak ja co nie wróży nic dobrego, czasem właśnie z tego powodu potrafię wpakować się w nie jedne kłopoty, z których trzeba szybko się oczyścić.
- Tak, oczywiście, że tak - Kiwnąłem radośnie głową uśmiechając się szeroko przecież to oczywiste, że skoro raz już coś powiem, to słowa nie zmienię lub tym bardziej dotrzymam go, jeśli jest to jakaś obietnica.
Mój młody towarzysz uśmiechnął się do mnie, kiwając delikatnie głową, widać było po nim, że jest zadowolony z podtrzymanych przeze mnie słów.
- Do jutra - Uśmiechnął się znikając mi już po kilku chwilach z pola widzenia.
- Do jutra - Szepnąłem, sam do siebie cicho wzdychając, zwracając uwagę na psa, który bawił się na ziemi, brudząc swoje bialutkie futro. - Koda co ty - Zaśmiałem się podchodząc, do którego psa poklepałem po łbie, ciągnąc go za sobą do domu, miałem w planach zrobić coś jeszcze coś, co całkowicie mnie zrelaksuje. Przyjemny lot w chmurach pozwalający zapomnieć o całym bożym świecie...
***
Kolejny dzień zaczął się jak zawsze bardzo szybko, wszystko, co z rana zawsze zrobić musiałem zrobiłem, mogąc zajęć się całą resztą, już nie mogąc się doczekać gry w piłkę i spotkania z młodym chłopakiem, już nie mogłem się doczekać kolejnego spotkania.
- Wychodzę, wrócę później - Zawołałem na wychodnym do cioci biegając z domu jak zawsze musząc się spóźnić, nie ma dnia, w którym się nie spóźniłem i chyba nigdy takiego dnia nie będzie, taki już po prostu jestem.
Pracę zacząłem bez żadnych komplikacji, nikt nawet nie zauważył, że się spóźniłem mam farta co tu więcej dodać na ten temat.
Wielu ludzi zjawiło się na bazarku, co stanowczo poprawiło mi zawsze nastrój, obecność ludzi bardzo mi się podobała, lubiłem obserwować ich zachowania i codzienny tryb życia miłość, którą sobie okazywali lub docinki, które w żartach sobie rzucali całkiem zabawne doświadczenie, gdy patrzy się na to z boku, ucząc się czegoś o istotach, które są prawie takie same, a jednak tak zupełnie się od nas różnią.
Z uśmiechem na ustach zakończyłem kolejny dzień pracy, którą lubiłem, co prawda nie będzie to moja stała praca, ale na razie miło jest tu trochę popracować.
- To już czas - Uszczęśliwiony pobiegłem od razu na boisko gdzie byłem jako pierwszy nic dziwnego moi koledzy lubią się spóźniać nie żebym był od nich lepszy sam ciągle się spóźniam tym razem jednak jestem pierwszy więc mogę.. No właśnie co mogę? Nie mam piłki więc hym posiedzę sobie i odpocznę.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem, usiadłem na przyjemnie ogrzanej przez słońce trawie, unosząc głowę ku górze, wpatrując się w czyste, jak łza niebo pozwalając sobie na chwilę odlecieć, nim koledzy przyjdą, zdążę sobie chwilę odpocząć.
- Taiki? - Słysząc swoje imię otworzyłem oczy, napotykając postać dobrze mi znanej Karotki.
- Cześć - Uśmiechając się szeroko podniosłem się do siadu klepiąc miejsce obok mnie. - Siadaj jeszcze ich nie ma może się dziś spóźnią - Poinformowałem nie przestając się uśmiechać jakoś ten chłopak sprawia mi wiele radości, chociaż nie wiem, czym może być to spowodowane. - Jak się masz? Ciepło dziś świetny dzień na grę w piłkę - Już na dzień dobry zacząłem gadać, nie mogąc zamknąć buzi, nic nie poradzę, że mógłbym ciągle mówić, to zdaje się silniejsze ode mnie nic dziwnego, że wkurzam ludzi swoim ciągłym gadaniem, oby tylko młody za szybko się nie zniechęcił, bo nie byłoby mi za miło z tego powodu, nie robię tego na złość, naprawdę tak wredny nie jestem, chociaż potrafię być...
<Shōyō? C: >
- Tak, oczywiście, że tak - Kiwnąłem radośnie głową uśmiechając się szeroko przecież to oczywiste, że skoro raz już coś powiem, to słowa nie zmienię lub tym bardziej dotrzymam go, jeśli jest to jakaś obietnica.
Mój młody towarzysz uśmiechnął się do mnie, kiwając delikatnie głową, widać było po nim, że jest zadowolony z podtrzymanych przeze mnie słów.
- Do jutra - Uśmiechnął się znikając mi już po kilku chwilach z pola widzenia.
- Do jutra - Szepnąłem, sam do siebie cicho wzdychając, zwracając uwagę na psa, który bawił się na ziemi, brudząc swoje bialutkie futro. - Koda co ty - Zaśmiałem się podchodząc, do którego psa poklepałem po łbie, ciągnąc go za sobą do domu, miałem w planach zrobić coś jeszcze coś, co całkowicie mnie zrelaksuje. Przyjemny lot w chmurach pozwalający zapomnieć o całym bożym świecie...
***
Kolejny dzień zaczął się jak zawsze bardzo szybko, wszystko, co z rana zawsze zrobić musiałem zrobiłem, mogąc zajęć się całą resztą, już nie mogąc się doczekać gry w piłkę i spotkania z młodym chłopakiem, już nie mogłem się doczekać kolejnego spotkania.
- Wychodzę, wrócę później - Zawołałem na wychodnym do cioci biegając z domu jak zawsze musząc się spóźnić, nie ma dnia, w którym się nie spóźniłem i chyba nigdy takiego dnia nie będzie, taki już po prostu jestem.
Pracę zacząłem bez żadnych komplikacji, nikt nawet nie zauważył, że się spóźniłem mam farta co tu więcej dodać na ten temat.
Wielu ludzi zjawiło się na bazarku, co stanowczo poprawiło mi zawsze nastrój, obecność ludzi bardzo mi się podobała, lubiłem obserwować ich zachowania i codzienny tryb życia miłość, którą sobie okazywali lub docinki, które w żartach sobie rzucali całkiem zabawne doświadczenie, gdy patrzy się na to z boku, ucząc się czegoś o istotach, które są prawie takie same, a jednak tak zupełnie się od nas różnią.
Z uśmiechem na ustach zakończyłem kolejny dzień pracy, którą lubiłem, co prawda nie będzie to moja stała praca, ale na razie miło jest tu trochę popracować.
- To już czas - Uszczęśliwiony pobiegłem od razu na boisko gdzie byłem jako pierwszy nic dziwnego moi koledzy lubią się spóźniać nie żebym był od nich lepszy sam ciągle się spóźniam tym razem jednak jestem pierwszy więc mogę.. No właśnie co mogę? Nie mam piłki więc hym posiedzę sobie i odpocznę.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem, usiadłem na przyjemnie ogrzanej przez słońce trawie, unosząc głowę ku górze, wpatrując się w czyste, jak łza niebo pozwalając sobie na chwilę odlecieć, nim koledzy przyjdą, zdążę sobie chwilę odpocząć.
- Taiki? - Słysząc swoje imię otworzyłem oczy, napotykając postać dobrze mi znanej Karotki.
- Cześć - Uśmiechając się szeroko podniosłem się do siadu klepiąc miejsce obok mnie. - Siadaj jeszcze ich nie ma może się dziś spóźnią - Poinformowałem nie przestając się uśmiechać jakoś ten chłopak sprawia mi wiele radości, chociaż nie wiem, czym może być to spowodowane. - Jak się masz? Ciepło dziś świetny dzień na grę w piłkę - Już na dzień dobry zacząłem gadać, nie mogąc zamknąć buzi, nic nie poradzę, że mógłbym ciągle mówić, to zdaje się silniejsze ode mnie nic dziwnego, że wkurzam ludzi swoim ciągłym gadaniem, oby tylko młody za szybko się nie zniechęcił, bo nie byłoby mi za miło z tego powodu, nie robię tego na złość, naprawdę tak wredny nie jestem, chociaż potrafię być...
<Shōyō? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz