niedziela, 23 sierpnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

Jak on mógł, przecież widział, że nie chce być człowiekiem, widział, że chce jak najszybciej stać się sobą, a mimo to zadawał mi tak irytujące pytania? Do jasnej... Nie będę przeklinał, ale mógł sam zobaczyć się w lustrze, a nie pytać mnie o to w tym momencie.
- Nie masz wyczucia, zobacz się w lustrze do jasnej ... O boże odbierz mi głos, bo długo nie wytrzymam - Wstałem z łóżka mając już dość, jestem człowiekiem kilka chwil, a już nie chce nim być, naprawdę nie chce.
- Miki ja tylko chciałem, żebyś to ty mi powiedział - Zauważyłem, że chyba troszeczkę przesadziłem, sprawiając przykrość mężowi. O nie, nie tego chciałem naprawdę.
- Przepraszam ja po prostu... - Westchnąłem cicho, siadając znów na łóżko, biorąc dwa bardzo głęboko wdechy. - Twoje włosy są takie same, nie zmieniły one barwy, twarz stała się bledsza i delikatna a oczy zmieniły barwę przypominają kolor błękitu - Przyznałem, po dokładnym przyjrzeniu się mu. Chwyciłem jego dłoń, prowadząc do lustra, aby przyjrzał się sobie uważnie.
Sorey był zachwycony i nawet tego nie ukrywał, gdyby mógł, od razu zacząłby bawić się swoimi mocami, całkowicie zapominając o bożym świecie.
- Ekstra - Wyszeptał, odwracając się w moją stronę z szerokim uśmiechem.
Kiwnąłem jedynie głową, nie chcąc nawet otwierać ust, wolałem nie zaczynać, to nie skończyłoby się dobrze. Po prostu w milczeniu zamknąłem się w łazience, powoli przełykając ten okropny fakt, nie mogłem w to uwierzyć, znów byłem człowiekiem, to było okropne uczucie, czułem się taki słaby i zmęczony do tego dziwnie bolał mnie brzuch, nic z tego nie rozumiałem czy ja byłem chory? Zagryzłem dolną wargę, postanawiając coś ze sobą zrobić, przemyć twarz, uczesać włosy doprowadziłem się do stanu mniej obrzydliwego niż w chwili, w której wstałem, a mimo to nie chciałem wychodzić z pomieszczenia, wolałem tu zostać z dala od wszystkich, zamykając na chwilę oczy, które nieprzyjemnie jeszcze piekły.
- Miki jesteś tam? - Za drzwi dobiegł do mnie głos męża, otworzyłem powoli oczy, podnosząc się z ziemi, mając nadzieję, że to był tylko straszliwy sen, tak się jednak nie stało, wciąż byłem człowiekiem i to naprawdę mnie przerażało, ja się nie nadaje na bycie człowiekiem, nie chce, naprawdę nie chce.
Wyszedłem spokojnie z łazienki, nie dając po sobie niczego poznać, pierwszy szok minął, a ja nie mogłem dać się tak łatwo pokonać.
- Więc to prawda - W pokoju znajdowała się Lailah wraz z Alishą, obie kobiet uważnie mi się przyjrzały. - Porozmawiam ze strażą - Tylko tyle usłyszałem z ust Alishy, która chyba mówiła dalej i dalej ja jednak już dawno odleciałem, myśląc o wszystkim tylko nie o tym.
- Mikleo? - Nie zauważyłem nawet, że dziewczyna już wyszła pozostawiając nas z Lailah.
- Jak długo może to potrwać? - Musiałem to wiedzieć to bardzo ważne.
Lailah przyjrzała się książce, kiwając delikatnie głową.
- Cóż nie wiem, może dzień może dwa może już nigdy nie wrócicie do swoich poprzednich form - Nie to chciałem usłyszeć, nie chce znów być człowiekiem, z jakiejś powodu umarłem bardzo wcześniej.
- Jak to w ogóle możliwe? Przecież jestem zwykłym człowiekiem - Wtrącił się Sorey przypominając sobie moje obarczenie go winą.
- Nie jesteś zwykłym człowiekiem Sorey, jesteś pasterzem płynie w tobie potężna moc a pakty z nami podpisane dają ci większą władzę - Lailah w porównaniu do mnie potrafiła mu to wyjaśnić, może gdybym nie był głupim człowiekiem, wszystko byłoby łatwiejsze, a tak nie wiem nawet, jak poradzić sobie z tym faktem.
Sorey nic już nie powiedział, odwracając tylko głowę w moją stronę, patrzył na mnie, a ja nie wiedziałem co mam robić, zacząć się załamywać czy wciąż udawać silnego, choć wcale się teki nie czułem.
- Nie istotne jakoś sobie z tym poradzimy - Odparłem, siadając na łóżku, ukrywając wszystkie swoje emocje, nie chcąc, aby ktoś znów to zobaczył i tak już przy mężu pierwszy raz w życiu pozwoliłem sobie na to, nie mogę dopuścić do tego kolejny raz, tylko spokój mnie uratuje przed zawałem serca.
- Postaram się wam pomóc nic jednak nie mogę obiecać - Przyznała kobieta, zamieniając z nami jeszcze kilka zdań, wychodząc z pokoju, zostawiając naszą dwójkę samą.
- I co teraz? - Spytałem, cicho wzdychając, kładąc się na łóżku, kątem oka patrząc na męża, który chciał bawić się moimi, a raczej w tej chwili swoimi mocami. Pokręciłem głową, siadając za nim, dotykając jego dłoni. - Musisz skupić się na energię płynącej w twoim ciele, delikatnie i spokojnie poruszaj dłońmi, skupiając się na tym, czego chcesz, wyobraź sobie wodę, spokojnie płynącą jest chłodna, ale bardzo przyjemna czujesz ją pod palcami, zamykasz oczy i dajesz się jej ponieść - Tłumaczyłem mu powoli pokazując jak powinien ułożyć dłonie i co zrobić, aby zacząć kontrolować moce. - Uważaj - Tylko tyle zdążyłem powiedzieć nim lód, który udało mu się przemienić z wody, przebił nasze biedne lustro.
- Oj - Sorey podrapał się po głowie, a ja westchnąłem cicho, kręcąc głową.
- Lepiej będzie poćwiczyć nad wodą - Zauważyłem, odsuwając się od męża, w tym samym momencie słysząc burczenie w brzuchu, zaskoczony spojrzałem na męża, przez chwilę nie wiedząc, co jest grane, w końcu wiedziałem, czym jest głód, ale to przecież niemożliwe, aby bym głodny ja nie mogę być głodny.
- Ktoś tu chyba jest głodny - Słysząc głos Soreya odwróciłem się w jego stronę mocno się rumieniąc.
- Nie jestem głodny, nie mogę być głodny - Burknąłem, biorąc kilka głębokich wdechów, przecierając dłonią twarz.
- Chodź pójdziemy coś zjeść - Chwycił moją dłoń chcąc zaprowadzić mnie do jadalni, ja jednak uparcie siedziałem na tyłku, nie chcąc się ruszyć.
- Jeśli jesteś głodny, idź sam. Ja nie jestem głodny, nie będę jadł - Burknąłem, twardo trzymając się swojego zdania, przecież nigdy nie byłem głodny, nigdy nie chciałem jeść, dlaczego miałbym teraz zmuszać się do tego? Nic mi nie będzie, jeśli do przemiany nie będę jadł, muszę skupić się na szukaniu rozwiązania, najlepiej iść do miasteczka i poszukać księgi, które pomoże nam w naszym problemie, to teraz jest najważniejsze, a nie jakieś jedzenie... - Chodźmy, proszę do miasta, może tam znajdziemy jakąś księgę coś, co nam pomoże - Poprosiłem, naprawdę chcąc iść do miasta, aby chociaż spróbować znaleźć rozwiązanie tej zagadki nie chce na zawsze zostać człowiekiem.

<Sorey? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz