środa, 12 sierpnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

Ciche westchniencie za to pełne niezadowolenia wydostało się z moich ust i znowu ona. Tak, tak Sorey jest tylko mój, gdyby tak nie było, nie bylibyśmy małżeństwem, mimo wszystko on ma zdecydowanie łatwiej, go ludzie widzą, do tego uwielbiają a ja? Cóż mnie ani nie widzą, ani tym bardziej nie wierzą, nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, dopóki nie myślę o tym, co wydarzyło się kilka miesięcy temu Sorey mnie zdradził i mimo miłości którą go darze boje się kolejnej zdrady przysiągł, że nigdy tego nie zrobi i wierzę mu jak nikt inny, mimo to czuję, że pokus jest wiele zbyt wiele, nie każdy człowiek sobie z nimi poradzi a co jeśli znów...
~ Dość - Burknąłem, uspokajając się w myślach, czasem zdecydowanie przesadzam, muszę się uspokoić i wyciszyć nie ma sensu, panikować w końcu mu ufam, co nie oznacza, że ufam innym... I tak właśnie błędne koło się zatacza, a ja niepotrzebnie się pogrążam. Może tak więcej wiary w ludzi? Warto spróbować może kto wie, nic na tym nie stracę.
- Nie jestem owieczką - Burknąłem, pusząc policzki, odsuwając się od męża, odwracając się do niego plecami. - Ach niech ci przyniesie jedzenie ta miła pani - Fuknąłem, nie byłem obrażony, ale kto powiedział, że nie mogę trochę poudawać, ja też mam prawo czasem się pogniewać.
- Miki, nie obrażaj się wyglądasz przecież jak śliczna puchata owieczka - Przytulił się mocno do moich pleców całując kark. - A jeśli chodzi o służącą, chyba już ci mówiłem, żebyś się nie martwił jestem tylko twój - Wyszeptał mi do ucha chcąc, abym się już nie gniewał, ja jednak byłem nieugięty, leżąc bez ruchu, patrząc gdzieś przed siebie, byleby nie rozmawiać z chłopakiem nie mówiąc już o wyłapaniu kontaktu wzrokowego.
- Nie rozmawiam z tobą - Stwierdziłem, kręcąc nosem, wtulając twarz w poduszkę, zamykając swoje oczy, delikatnie oburzony nie byłem zły, nie miałem, za co, a jednak mimo wszystko kręciłem troszeczkę nosem na samą myśl o przyjściu tej młodej dziewczyny, nie mówiąc już o owieczce, nie jestem zwierzęciem i nie przypominam owcy, może moje włosy są miękkie i białe jednakże to nic nie znaczy.
- Gdy się złościsz wyglądasz naprawdę uroczo - Wymruczał wtulając się w moje ciało, miałem nieodparte wrażenie, że on doskonale wiedział o tym, iż nie jestem na niego zły, a jedynie udaje, byłem trochę niezadowolony z przyjścia tej dziewczyny, ale cóż mogłem począć, wstanie z łóżka, miałem uniemożliwione, a zresztą sam chciałem trochę poleniuchować, co nie oznacza, że nie przyniósłbym mu kolacji, zrobiłbym to i wrócił do łóżka, ale w takim wypadku po prostu nie mam innego wyjścia jak leżeć i odpoczywać.
- Nie jestem uroczy - Odwróciłem się w jego stronę sprzedając mu pstryczka w nos.
-Jesteś, nawet nie wiesz jak bardzo - Uśmiechnął się do mnie szeroko. Przewróciłem oczami, nic już nie mówiąc, mieliśmy świetną okazję, aby odpocząć, a więc nie mając wyjścia, po prostu odpoczywałem, powoli odpływając, mając blisko siebie najukochańszą osobę na świecie.
***
Zaspany otworzyłem oczy, rozciągając się leniwie, dopiero teraz zdając sobie sprawa z tego, iż po pierwsze zasnąłem, a po drugie mojego męża nie ma obok mnie, ziewnąłem cicho, przewracając się na drugi bok. Sorey siedział na boku, łóżka zajadając się kolacją, którą musiała przynieść tamta dziewczyna chyba dobrze, że spałem, przynajmniej nie musiałem jej znosić, nawet jeśli przyszła tylko z posiłkiem.
- Smacznego - Wymruczałem cicho ziewając przewracając się na brzuchu, aby jeszcze troszeczkę poleżeć sobie w łóżku, w końcu nikt nie miał prawda mi zabronić, z resztą kto by chciał.
- Dziękuję, może chcesz trochę? - Na to pytanie pokiwałem przecząco głową, nie byłem głodny, a jedzenie na siłę nie miało sensu nie w moim wypadku i tak nie miało to dla mnie znaczenia, nie pomagało mi w niczym, ale też mi nie szkodziło, a więc mogłem, ale nie musiałem, ode mnie zależało czy tego właśnie chciałem.
- A może jednak jesteś bardzo chudy i przydałoby ci się trochę jedzenia, dojdzie jeszcze do tego, że powietrze samo zacznie cię unosić - Stwierdził, czym muszę przyznać, nawet mnie rozmawiał, naprawdę jedzenie nie miało dla mnie znaczenia, nie wnikało ono w żaden sposób na mnie, więc tak naprawdę nie musiałem się tym przejmować, jestem taki chudy, bo właśnie taki umarłem jako człowiek, będę taki bez względu na wszystko, nic tego nie zmieni.
- Nie jestem chudy jestem drobny - Stwierdziłem wstając z łóżka, aby się ubrać, niby nie musiałem będąc przy mężu wolałem jednak to zrobić martwiąc się o przyjęcie Yuki'ego, który to nigdy nie puka w drzwi, a ja mimo wszystko nie chciałbym się mu tłumaczyć ze swojej nagości.
- Jesteś za chudy zjedz coś odrobinkę - Rozbawił mnie tymi słowami, nieświadomie zaczyna znów zachowywać się jak dawny on namawianie mnie do jedzenia ma we krwi bez względu na to, czy to kontroluje, czy nie.
- Dobrze, już dobrze - Po założeniu swoich ubrań zjadłem z nim kolację nie dużo, ale za to tyle, aby go zadowolić. - Zadowolony? - Spytałem, gdy to skończyliśmy oboje jeść jego kolację.
- Nawet bardzo - Przyznał szeroko się do mnie uśmiechając, za co sprzedałem mu pstryczka w nos, tym o to sposobem zaczynając wojnę nasze naturalne przepychanki i zaczepki, które kiedyś były na porządku dziennym.
Trochę się wygłupialiśmy, tym samym skończyło się to moją przegraną, jak zwykle wylądowałem na ziemi pod chłopakiem, nie mogąc wydostać się z jego uścisku.
- Wygrałem - Zadowolony trzymał moje ręce, pokazując mi, kto tu rządzi. Czasem mimo tego, jaki potrafi trzymać dystans, wciąż jest tym samym głupiutkim dzieciaczkiem, którego tak pokochałem.
- Oszukujesz - Burknąłem, próbując ostatni raz się wydostać, co w żadnym wypadku mi się nie udało jak na złość.
- Czyżby? - Przez cały czas uśmiechał się szeroko, przybliżając swoją twarz do mojej, chcąc chyba abym przyznał, że wygrał. Nigdy w życiu to był fart nowicjusza, miał szczęście nic poza tym, nie biorę przecież pod uwagę każdego naszego razu, w którym przegrywałem to tylko nieszczęśliwe wypadki.
- Tak, oszukujesz proszę mnie puścić nie bawię się z tobą - Obrażony odwróciłem głowę w bok, pusząc policzki, nie byłem zły, gdzie tak byłem oszukany przez los. Sorey zawsze wygrywa to takie niesprawiedliwe.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz