Niestety musiałem już wracać do domu, nie mogłem poświęcić więcej czasu mojemu młodemu koledze, choć bardzo bym chciał. Shōyō wydaje się dosyć skrytym chłopcem, a jednocześnie bardzo sympatycznym nie potrafi za bardzo rozmawiać z innymi, co mogłem zauważyć podczas naszej krótkiej wymiany zdań, gdy to ja ciągle mówiłem, a on większość czasu milczał, lub kiwał głową, peszy go również spojrzenie, nie potrafi się bowiem zachować w momencie uważnego przyglądania się mu nie tylko w sumie on. Ludzie zazwyczaj peszą się, gdy uważnie się im przyglądam, nic w tym niby dziwnego nie ma, ponieważ mogą wyglądać w tym momencie na zboczeńca czy nie daj ból coś innego, z powodu tego czynu ja jednak w taki sposób poznaje ludzi, nie potrafię tego zmienić, nawet gdybym bardzo tego chciał.
- Koda musimy się śpieszyć zaraz nie zdarzę do pracy - Zwróciłem się do psa, który zawsze rozumiał, co do niego mówię, to prawda bym tylko zwierzęciem a ja nie rozmawiałem z nimi, mimo to czułem między nami silną więź i wiedziałem, że on na pewno wie, co do niego mówię, nie może być inaczej.
Pies jakby na potwierdzenie moich sów zaczął biec z tego też powodu i ja przyspieszyłem, aby wrócić jak najszybciej do domu, zostawić przyjaciela i co najważniejsze ogarnąć się do wyjścia.
Tak właśnie zrobiłem, gdy tylko znaleźliśmy się w domu, moja ciocia już nie spała, mówiąc mi coś o śniadaniu, nie mając jednak na to czasu, przeprosiłem kobietę, zrobiłem to zrobić miałem i już nie było mnie w domu, zacząć musiałem kolejny dzień w pracy, aby choć w małym stopniu odwdzięczyć się cioci za to okazane serce.
Kolejnego dnia:
Jak to bywa podczas monotonii życia kolejnego dnia, wszystko wydarzyło się identycznie tak samo z tą różnicą, że tym razem Karotki na drodze nie spotkałem, a mimo to znów przybiegłem do domu na ostatnią chwilę.
- Ty się nie nauczysz - Usłyszałem głos ciotki zaczynając się cicho śmiać, martwiła się o mnie, a jednocześnie tak bardzo potrafiła przesadzić nic mi przecież nie będzie, jak trochę sobie pobiegam z resztą to wszystko tylko i wyłącznie dla zdrowia a spóźnienie to inna sprawa z tego mogę jeszcze się jakoś wykaraskać.
- Wiem, wiem muszę już iść do zobaczenia wieczorem - Zawołałem, wychodząc z domu. Kilka chwil i już mnie nie było.
Chciałem, aby dzisiejszy dzień w pracy przebiegł jak najszybciej mieliśmy się w końcu spotkać z młodziakiem w.. No właśnie gdzie? Czy ja mu w ogóle powiedziałem miejsce spotkania? O rany teraz to dopiero mi głupio może być, przecież miejsce spotkania jest najważniejsze, aby do niego w ogóle doszło, no nic pomyślimy o tym później, teraz trzeba zabrać się do roboty, aby nie zajść za skórę szefowi.
Tak więc po zakończonej pracy mogłem, a raczej chciałem wrócić do domu, musiałem się znów odświeżyć, cóż przebywanie na gorącu chyba jeszcze nikomu nie służyło...
- Wróciłem.. - Zawołałem, po chwili przypominając sobie o tym, że ciotki dziś nie ma do wieczora w dom sam przecież żegnając ją mówiłem „do wieczora". Rany skleroza nie boli, ale mnie to już powinna. - No nic trzeba się przebrać - Tak lubiłem pogadać sobie z kimś na poziomie, dzięki temu nie czułem się głupszy, niż już zresztą jestem.
Mniejsza najważniejsze było dla mnie teraz, aby jak najszybciej się ogarnąć i iść tak w sumie nie wiem gdzie dokładnie, nie ustaliliśmy tego, ja jednak mam pewne przeczucie oby nie było one mylne, bo wtedy coś mi się wydaje, że o spotkania może nie dojść.
- Jak wygląda piesku? - Mój towarzysz zaszczekał raz, co wziąłem za pozytywną odpowiedź, w końcu nie potrafił mi doradzić ani nic konkretnego powiedzieć musiałem polegać tylko i wyłącznie na własnych podejrzeniach.
- Wychodzę bądź grzeczny - Poklepałem go po pyszczku wypuszczając na małe podwórko, aby nie siedział sam w domostwie, jeszcze zacznie się nudzić i coś psuć a tego wolałbym uniknąć.
Ostatni raz spojrzałem na mojego towarzysza, ruszając w drogę, moim planem było iść na górkę, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy, może chłopak też o tym pomyśli, kto to wie, innego pomysłu nie mam, miejscem awaryjnym jeszcze może być wczorajsze miejsce naszego spotkania, choć co do tego nie byłem taki pewien, w końcu spotkaliśmy się tam przypadkiem, a tu na górce dzieciak bywał chyba częściej, nie mogłem być w stu procentach pewien tego, mogłem tylko podejrzewać nic poza tym.
- Tak myślałem, że cię tu spotkam - A więc jednak Shōyō był tu, najwidoczniej pomyślał o tym samym miejscy, gdy szedł na spotkanie ze mną.
- Tak, wybacz nie podałeś miejsca spotkania - Zauważył, na co uśmiechnąłem się przepraszająco, w końcu to moja wina powinienem być czasem bardziej ogarnięty.
- Wybacz, trochę mi się śpieszyło i o tym zapomniałem. Chodźmy więc do miasta, znam fajną knajpkę nie drogo i przyjemnie. Musisz mi opowiedzieć coś o sobie, tak mało mówisz, podczas naszych dwóch spotkań tylko ja gadałem, może teraz ty zaczniesz co? - Tak wiem, ciągle gadam i gadam, nie mogę jednak nic z tym zrobić, to zdecydowanie silniejsze ode mnie tym razem jednak chce, aby Karotka coś o sobie opowiedziała nie tylko ciągle ja i ja.
< Shōyō? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz