Usłyszawszy słowa
chłopaka, zaniemówiłem. Wpatrywałem się w niego z zachwytem, powoli analizując
każde wypowiedziane przez niego słowo. Mimo tego wszystkiego, co mu
kiedykolwiek zrobiłem, on mnie nadal kocha i to było niezwykłe, on był
niezwykły. Naprawdę mam szczęście, że mam przy sobie kogoś tak cudownego, jak
on. Może jeszcze nie wiedziałem wielu rzeczy i nie pamiętałem wszystkiego, ale
mogłem być pewien tego, że bardzo mi na nim zależy. Dodatkowo przyznam, że jego
słowa bardzo mnie podbudowały, nie na co dzień słyszy się coś takiego.
Uśmiechnąłem się do
niego delikatnie, a następnie ostrożnie wsunąłem dłonie pod jego koszulę. Teraz
zaczynałem troszkę żałować tego, że byłem przeziębiony, chociaż… może to nie
przeszkadzałoby nam jakoś bardzo.
- Więc mówisz, że nie
oddasz mnie nikomu? – wymruczałem, zaczynając kreślić nieregularne kształty na
jego nagich plecach. Czując, jak jego ciało zaczyna delikatnie drżeć pod wpływem
mojego dotyku, poczułem się lepiej. Miałem pewność, że nie robię nic wbrew jego
woli. Jeszcze musiałem się nauczyć, co mu się podoba, a co nie, ale z czasem na
pewno mi się uda to zapamiętać.
- Gdyby to było możliwe,
uwiązałbym cię na smyczy, byś był tylko mój – wyszeptał z zadziornym uśmiechem,
opierając swoje czoło o to moje. Zmarszczyłem brwi na jego słowa, no proszę,
czegoś takiego się po nim nie spodziewałem.
- Czyli byłeś o mnie
zazdrosny – stwierdziłem prosty fakt, patrząc na niego z lekkim rozbawieniem. Czyli
miałem rację, był tak zły na tę biedną dziewczynę, ponieważ się do mnie
uśmiechnęła. To było również coś, czego nie rozumiałem, ta zazdrość była kompletnie
niepotrzebna. Byłem zwykłym człowiekiem, a takich osób na świecie jak ja jest
dużo. To ja powinienem być zazdrosny o niego i tak na pewno by było, gdyby
ludzie mogli go ujrzeć. W takim przypadku nie upuszczałbym go na krok.
- Może odrobinkę –
przyznał niechętnie, zarzucając ręce na mój kark. Uśmiechnąłem się do niego zwycięsko,
ciesząc się ze swojej racji.
- Nie musisz być o mnie
zazdrosny, odkąd staliśmy się małżeństwem, należę tylko i wyłącznie do ciebie –
szepnąłem, łącząc nasze usta w namiętnym, aczkolwiek krótkim pocałunku. Głupie
przeziębienie.
Przekręciłem nas obu
tak, by Mikleo znajdował się pode mną. Skoro czułem się już lepiej, należało to
wykorzystać. Zresztą, anioł sam mówił, że pociągam go jak nikt inny. Swoją
drogą, to też było dziwne. Był
niesamowitą istotą, a upatrzył sobie kogoś tak zwykłego i niegodnego jak
ja.
***
Wpatrywałem się w leżącego
obok mnie anioła, który próbował unormować oddech. On wyglądał naprawdę cudownie,
nawet kiedy jego włosy były napuszone i splątane, a na policzkach pojawiały się
cudownie urocze rumieńce. Przywodził na myśl Owieczkę, co w sumie nawet by się zgadzało,
w końcu jestem pasterzem.
Chłopak nagle
odwrócił się w moją stronę i utkwił we mnie intensywne spojrzenie lawendowych
oczu. Uśmiechnąłem się do niego niepewnie, mając nadzieję, że wszystko jest w porządku.
W przeciwieństwie do mnie, Mikleo był pozbawiony większości ubrań, czemu nie miałem
absolutnie nic przeciwko. Jego ciało było w całości doskonałe.
- Było dobrze? –
spytałem, patrząc na niego z uwagą. Nadal musiałem nauczyć się jeszcze tylu
rzeczy, a większą wprawę mogłem osiągnąć tylko i wyłącznie dzięki praktykom.
Mój mąż uśmiechnął
się do mnie łagodnie, a następnie nachylił się nade mną i złożył na moich
ustach krótki pocałunek. Wziąłem to za tak, chociaż to też różnie mogło
być.
- Nawet bardzo dobrze
– wymruczał, by po chwili poczochrać moje włosy.
Odwzajemniłem
uśmiech, by po chwili przyciągnąć go do siebie bliżej, by następnie wtulić się
w jego ciało i schować nos w zagłębieniu jego szyi. Czułem się znacznie lepiej,
kiedy chłopak rozwiał moje wątpliwości odnośnie jego uczuć do mnie. Nawet mimo
tego gdzieś z tyłu głowy pamiętałem o tym, co mu zrobiłem i czułem się z tym
bardzo źle. Czasu jednak nie mogłem cofnąć, i jedyne, co teraz mogłem zrobić,
to wynagrodzić mu to wszystko. W pewnym momencie poczułem, jak chłopak zaczyna na
przemian gładzić i bawić się moim włosami, owijając je sobie wokół palców.
Zamruczałem cicho z aprobatą, to było bardzo przyjemne, o wiele bardziej niż czochranie
moich włosów.
- Dobrze, chłopczyku,
puść mnie, bym mógł pójść po kolację – powiedział pod dłuższym czasie,
powodując u mnie oburzenie i zaskoczenie jednocześnie.
- Nie jestem
chłopczykiem, Owieczko – wyburczałem unosząc głowę tak, bym mógł na niego
spojrzeć. – I po co masz iść? Ta miła służąca powiedziała, że przyniesie
kolację – dodałem szybko, patrząc na niego z niezrozumieniem. Nie musiał iść,
moglibyśmy sobie tutaj leżeć i się niczym nie przejmować.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz