Zmrużyłem lekko oczy, patrząc na ten mały kawałek pysznego ciastka, którego jeszcze nie dotknął. A przepraszam, na co on czeka? Wygląda źle czy jakie licho? Zamówiłem nam to samo, a on mimo to nie chcę jeść? Chodzi mu o pieniądze tak? Na pewno o to chodzi, wstydzi się jak nic, no trudno nie ma wyjścia, ciasto musi zjeść.
- Przecież zamówiłem to dla ciebie - Zauważyłem, nawet nie ukrywając zaskoczenia, wciąż nie rozumiejąc, dlaczego chcę to mi oddać czy naprawdę coś jest z tym jedzeniem nie tak? A może szlachta nie je w tak biednych knajpkach. Czy to oznacza, że go właśnie obraziłem? Nie chciałem, nie na tym polegało moje zaproszenie go na herbatę, co za wtopa się popisałem jak nikt inny przede mną wcześniej.
- Tak, ale to twoje pieniądze nie musiałeś zamawiać mi ciastka - Zmrużyłem oczy słysząc jego wypowiedź coś było ewidentnie nie tak tylko co bardzo chętnie się tego dowiem.
- A rozumiem jedzenie na mieście w tak biednych knajpkach to pewnie dla ciebie coś obraźliwego - Zaśmiałem się nie za głośno nie chcąc zwracać na nas zbyt dużej uwagi dobre wychowanie to ja znam, nawet jeśli jestem zwykłą, powiedzmy niewychodzącą ponad normę przeciętną istotą.
- Nie, to nie o to chodzi - Chłopak podrapał się nerwowo po głowie, najwidoczniej nie wiedząc co powiedzieć, wywnioskować to mogłem przez długo panującą ciszę, która lekko zaczęła mnie irytować.
- A o co konkretnie? - Spytałem, nie do końca już rozumiejąc, to ja jestem głupi czy on nie potrafi podać mi logicznego wyjaśnienia, bo sam już nie wiem.
Chłopak nie odpowiedział, na co westchnąłem głośno, kręcąc głową.
- Dobrze, nieważne zjedz ciastko jest dla ciebie ja już swoje zjadłem - Trzymałem twardo przy swoim nie chcąc zmieniać zdania, jeśli nie chce jeść cóż to ma problem, bo ciastko stoi, a on może i zachowuje się, jakby nie chciał, lecz ja wiem, że chce, jego słowa a ciało pokazują coś zupełnie innego i to wystarczy mi, aby wiedzieć, że z jakie powodu tylko udaje, nie chce jednak już myśleć, z jakiego lepiej niech zje już to ciastko i nie narzeka, naprawdę nie pożałuje.
Mój towarzysz niepewnie zabrał się do jedzenia, biorąc pierwszy kawałek, który chwilę tkwił w jego ustach, nim przeleciał przez gardło w dół.
- I co? Jak wrażenia? - Spytałem, z czystej ciekawości, jak i uprzejmości, może nie jestem szlachcicem, ale umiem się zachować, gdy tego właśnie nakazują okoliczności.
- Dobre? - Zabrzmiało trochę tak, jakby pytał mnie o zdanie, chociaż ja nie mam pojęcia czemu, mówi to, bo boi się, że nie spodoba mi się jego odpowiedź czy jakie licho? Naprawdę jestem normalnym chłopakiem, który nie będzie oceniał go za to, czy coś mu smakuje, czy też nie każdy ma swoje gusta i nic ani nikt nie powinien z tym dyskutować.
- To było pytanie, czy stwierdzenie? Bo nie wiem jak to odebrać - Przyznałem, drapiąc się po czuprynie, nigdy nie należałem do najmądrzejszych, ale teraz już sam nie wiem, w czym, ale w kim z nas tkwi problem.
- Stwierdzenie - Mniej pewnie wypowiedział to słowo, patrząc gdzieś w bok, jakby szukał drogi ucieczki stąd, a może to tylko ja tak dziwnie odbieram całą tę sytuację, sam już nie wiem.
Westchnąłem, stukając palcami oblat starego drewnianego stolika, milcząc kilka, może nawet kilkanaście dłuższych chwil, zastanawiając się nad całą tą sytuacją.
- Wiesz, nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, czy tak naprawdę jest, ale mam nieodparte wrażenie, że coś cię stresuje, boisz się, że ktoś z twoje rodziny mógłby cię tu zastać? Wiem miejsce nieodpowiednie dla szlachty, ale jakoś nie myślałem o tym, gdy tu szliśmy - Odparłem, w sumie nie wiedziałem, że jest szlachcicem, teraz jednak trochę mi głupio to miejsce faktycznie może być nieodpowiednie dla osoby z takim statusem. - Możemy stąd iść, jeśli ci nie odpowiada - Dodałem, patrząc na jego twarz, nie przejmując się tym, że może chcieć zaraz stąd iść, jeśli mu to miejsce nie odpowiada, możemy iść gdzieś indziej, przecież nikt do niczego go nie zmusza, przynajmniej taką mam nadzieję.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz