niedziela, 30 sierpnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

Nie rozumiałem, skąd u mojego męża takie nagłe zwątpienie w siebie. I to głupie pytanie, co mnie przy nim trzyma. Jest najcudowniejszą istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po ziemi, czy jest aniołem, czy człowiekiem, nigdy nie powinien myśleć o sobie jak o kimś niewyjątkowym. To ja powinienem się zastanawiać, dlaczego on przy mnie trwa. Przecież to ja byłem wobec niego okrutny, traktowałem go gorzej niż psa, a pomimo tego całego cierpienia, które mu zapewniłem, Mikleo ciągle przy mnie trwa. 
Kolejnym niezrozumieniem było dla mnie zawstydzenie mojego ukochanego po jego wypowiedzi o tym, co mu się we mnie podobało. Nie powiedział niczego złego, wręcz przeciwnie, bardzo mi to pochlebiało. Co go tak zawstydziło, nie wiem, ale zawstydzony Miki to niezwykle uroczy Miki. Uśmiechnąłem się zadziornie do męża i przybliżyłem się bliżej niego, kładąc jedną z dłoni na zewnętrznej części jego uda, jeżdżąc to w górę, to w dół. Wiem, wcześniej rzuciłem, że później mogę nie mieć ochoty, ale tak powiedziałem, bo miałem nadzieję na chwilę pieszczot przed nauką, co okazało się na marne. Zresztą, to aktualnie było nieważne, było minęło, w przeciwieństwie do ochoty — ona została. 
– A co lubisz w sobie? – spytałem, nie przestając drażnić jego uda. Powinienem poprawić jego mniemanie o sobie, bo jak na razie jest drastycznie niskie, a powinni być wręcz odwrotnie. 
Mikleo zamrugał zaskoczony oczami, jakby nie rozumiejąc mojego pytania. Pewnie nie tego się spodziewał, ale taki właśnie miałem zamiar. Najpierw musiałem się dowiedzieć, co sam o sobie myśli, by później zacząć mu mówić komplementy. Mój mąż podrapał się po karku i przez chwilę wpatrywał się w spokojną taflę jeziora, w której odbijało się zachodzące słońce. Nie pospieszałem go, a cierpliwie czekałem, aż sam odezwie się w swoim czasie. Nie przestałem także drażnić jego uda, co lekko go dekoncentrowało oraz — jak już zdążyłem doskonale zauważyć — podniecało. Cóż, musiałem się zemścić za wcześniejsze drażnienie mnie oraz za to całe „najpierw nauka, później przyjemności”. Miałbym niby pozostawić taką zniewagę bez odpowiedzi? Nigdy w życiu. 
Chyba w końcu Mikleo miał dość, bo złapał mnie stanowczo za nadgarstek i odsunął od siebie moją dłoń, a następnie lekko się poprawił. Nic dziwnego, chyba zaczynało mu być trochę niewygodnie i za ciasno. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie, kiedy ten w końcu przeniósł na mnie swój wzrok. 
– Nic, nie w tej postaci, nie jestem teraz nikim niezwykłym – odparł, lekko wzruszając ramionami. 
– Nie zgadzam się z tobą, jesteś najcudowniejszym człowiekiem, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. I o wiele lepszym ode mnie – wymruczałem, napierając na niego tak, by położył się na deskach. Kiedy jego plecy zetknęły się z drewnianym pomostem, nachyliłem się nad nim podpierając się jedną ręką, a drugą zacząłem bawić się jego włosami. 
– Czyżby? – uniósł brwi w geście niedowierzania. Najwidoczniej nie był przekonany do moich słów, ale to niedługo się zmieni, dopilnuję tego. 
– Owszem. Jesteś wrażliwy, dobroduszny, łagodny, niesamowicie mądry, a przy tym uszczypliwy i złośliwy, ale dzięki temu kocham cię jeszcze bardziej. Masz cudowne włosy, przepiękne oczy, nieziemską talię i taki cudowny uśmiech... właśnie ten – dodałem, zauważywszy jak kąciki jego wargi unoszą się delikatnie, a na policzki wkrada się uroczy rumieniec. – Chciałbym go widzieć zawsze, jeśli to możliwe – wymruczałem i po chwili ucałowałem czubem jego nosa. 
Delikatnie podwinąłem jego koszulkę, by mieć dostęp do jego brzucha. Zacząłem obdarowywać jego szyję drobnymi pocałunkami, chciałem odebrać obiecaną mi nagrodę. Sam powiedział, że po ćwiczeniach mogę zrobić z nim co tylko chcę, i właśnie to zamierzam zrobić. Jednak może najpierw jeszcze trochę się z nim podroczę, nikt mi przecież tego nie zabroni.
Zdjąłem z niego koszulkę i kiedy miałem miałem pełny dostęp do górnej części jego szczupłego ciała, zacząłem je dokładnie pieścić. Zaraz zaprzestałem wszelkich czynności, wpadając na jeszcze lepszy pomysł. 
– Nie jest ci zimno? – spytałem, najpierw interesujące się dobrem męża. Był wieczór i zaczynało być już chłodno, a ja nie chciałem, aby poznał uczucie bycia chorym, to nie jest nic przyjemnego. 
– Co to w ogóle za pytanie? – chyba nie wydawał się zadowolony z tego, że przestałem. 
– Po prostu się o ciebie martwię. I nie wiem, czy możesz sobie pozwolić na małą kąpiel w jeziorze – wytłumaczyłem mu, całując delikatnie jego usta. Jeśli było mu za zimno, zawsze możemy tutaj wrócić jutro troszeczkę wcześniejszą porą, jego samopoczucie było dla mnie najważniejsze. 

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz