środa, 19 sierpnia 2020

Od Shōyō CD Taiki

Zmarszczyłem brwi na jego słowa, więc tak to odebrał?  Przecież to kompletnie nie tak, nawet nie pomyślałem, że to nieodpowiednie miejsce dla mnie. Jest tutaj skromnie i miło, ale nie widzę w tym nic złego. Czy Taiki myśli, że uważam się za kogoś lepszego przez mój status…? Rany, mam nadzieję, że nie, absolutnie się tak nie czuję, nigdy się tak nie czułem. Naprawdę jestem beznadziejny, psuję nawet proste rzeczy. 
Czując na sobie intensywne spojrzenie chłopaka, odłożyłem widelczyk z powrotem na talerzyk i sam wbiłem wzrok w to cudowne, owocowe ciasto, szukając odpowiednich słów. Fakt, czułem się tu nieswojo, ale nie dlatego, że uważam, że to miejsce nie jest dla mnie. Ani chociażby dlatego, że boję się spotkania tutaj rodziców, byłem pewien, że ich tutaj nie było. Problem tkwił w czymś zupełnie innym.
- Nie o to chodzi, po prostu… - zacząłem powoli po kilku chwilach, przenosząc wzrok na mojego towarzysza. To trochę peszące, kiedy tak się we mnie wpatrywał, jakby mnie analizował, czy coś. – Po prostu jestem po raz pierwszy w takim miejscu, jak to. I jeszcze tak blisko ludzi. Troszeczkę nie wiem, jak się zachować – dodałem na koniec, spuszczając wzrok. 
Jeszcze przez moment panowała między nami niezręczna cisza. Nagle chłopak westchnął ciężko, przez co spojrzałem na niego z niezrozumieniem. Nie wiedziałem, jak powinienem zinterpretować ten gest. Może znów powiedziałem coś nie tak? Albo zabrzmiałem wyniośle, przez co poczuł się urażony… Nie zwracałem za bardzo uwagi na to, w jaki sposób mówię, bo nie miałem zbyt wiele okazji do rozmów. Owszem, rozmawiałem z ciocią i Natsu, czasem nawet mówiłem do Vivi, a ona odpowiadała mi na swój sposób.
- Więc zjedz, dopij herbatę i zabiorę cię w troszkę spokojniejsze miejsce, nie chcę, abyś się stresował – powiedział łagodnie, a na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech, czym lekko mnie zaskoczył. Więc wszystko jest w porządku? – Chyba, że ci nie smakuje, nie będę cię do niczego zmuszał. 
- Nie, jest naprawdę dobre, po prostu jest mi głupio że jem za twoje pieniądze – przyznałem, kładąc po sobie uszy. W odpowiedzi usłyszałem jedynie ciche parsknięcie śmiechem ze strony chłopaka. Spojrzałem na niego z zainteresowaniem, lekko przechylając głowę, nie rozumiejąc jego zachowania. – Czemu się śmiejesz?
- Zbyt bardzo się tym przejmujesz – wyjaśnił, posyłając mi chyba swój najszerszy uśmiech. Serio, jestem przekonany, że szerzej uśmiechnąć się już nie może. – Skoro tak bardzo ci to przeszkadza, to później mi się za to jakoś odwdzięczysz, jeżeli to sprawi, że się lepiej poczujesz. A teraz już nie marudź, tylko jedz. 
Z mojej piersi wydobyło się ciche westchnięcie, ale zabrałem się z powrotem do jedzenia ciasta, podczas kiedy Taiki pił pewnie już ciepłą, a nie gorącą herbatę. Delektowałem się swoją słodkością powoli, by nie wyjść na niewychowanego, chociaż najchętniej wsunąłbym w siebie całą porcję od razu. Pewnie gdybym był w towarzystwie bardzo dobrze znanych mi osób nawet bym się nie powstrzymywał, ale jestem w miejscu publicznym. I w dodatku przy nieznanym mi chłopaku, który jeszcze jest dumnym i potężnym smokiem.
Po kilku minutach oboje skończyliśmy to, co skończyć mieliśmy i Taiki przywołał spojrzeniem swojego kolegę, a przynajmniej tak zdołałem wywnioskować. W końcu, mówili do siebie po imieniu i wydawali się siebie całkiem dobrze znać. Podczas kiedy mężczyźni wymieniali uprzejmości i Taiki płacił, z zaciekawieniem wpatrywałem się w, tak mi się przynajmniej wydawało, Kevina. Od razu przypomniałem sobie słowa mojego ciemnowłosego towarzysza, na temat problemów jego znajomego. Co miał na myśli mówiąc, że jego córka jest inna? Nagle Kevin odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się, co delikatnie odwzajemniłem. Dopiero teraz dostrzegłem, że jego uśmiech był machinalny, jakby się go wyuczył.
Wkrótce po tym opuściliśmy knajpkę i od razu zauważyłem dwie rzeczy; Taiki zaczął prowadzić mnie w kierunku wyjścia z miasta oraz tłum ludzi, znacznie większe niż wtedy, kiedy tutaj wchodziliśmy. Poczułem strach, co jeżeli ktoś z nich rozpozna we mnie wygnańca? Albo nas rozdzielą? Ludzi było naprawdę sporo i taka opcja była bardziej niż prawdopodobna. 
Taiki, jakby czytając mi w myślach, nagle stanowczo chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Nie protestowałem i choć z początku byłem zaskoczony tym gestem, później w duchu mu za to dziękowałem. 
- Wreszcie – odparł zadowolony Taiki, kiedy w końcu znaleźliśmy się na znacznie spokojniejszych obrzeżach miasta. Chłopak puścił mój nadgarstek i następnie przeciągnął się leniwie, podczas kiedy ja wpatrywałem się w niego z zainteresowaniem i z zadowoleniem poruszając ogonami nie musząc obawiać się, że ktoś nagle na nie nadepnie. 
- Gdzie idziemy? – spytałem zaciekawiony, czując się już znacznie lepiej i swobodniej.
- Nad wodę… W sumie, chciałbyś popływać? Jest dosyć gorąco – odparł, poprawiając swoje włosy. Usłyszawszy jego słowa spuściłem wzrok, przeze mnie psują się wszelkie plany. Najpierw musieliśmy opuścić knajpkę, teraz będziemy musieli zrezygnować z pływania. 
- Nie umiem, nigdy nie miałem okazji, aby się nauczyć – przyznałem z lekkim wstydem, kładąc uszy. Jak dobrze, że Taiki nie mógł ich zobaczyć, już teraz całkiem sprawnie czyta ze mnie emocje, ale gdyby moje lisie cechy były widocznie, szłoby mu to jeszcze sprawniej. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz