poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

Nie przestałem błądzić ustami po jego szyi, a dłonie przeniosłem na guziki jego koszuli, by móc je rozpiąć. Nie przeszkadzało mi to, że był spocony, absolutnie, przecież pocenie się to zupełnie naturalna, ludzka rzecz. Zresztą, byłem bardzo złakniony jego bliskości i uwagi. Przez całą naszą wycieczkę do miasta praktycznie mnie ignorował i byłem brzydko zbywany, kiedy tylko chciałem się odezwać. A te kobiety... one były najgorsze. Jawnie z nim flirtowały i pożerały go wzrokiem, niech sobie znajdą kogoś innego, ta Owieczka należała tylko i wyłącznie ode mnie. Och, gdybym tylko był widoczny, pokazałbym im, że ten facet jest mój. To jest zdecydowanie od największy minus bycia aniołem. Mimowolnie pragnąłem odrobiny uwagi, a będąc niewidocznym nie za bardzo miałem na nią szansę. Nawet nie chodziło mi o innych ludzi, a jedynie o mojego anioła, ale ten wolał się skupiać na tych głupich kobietach. Nie powiem tego na głos, ale byłem o niego zazdrosny, i to bardzo, a pogłębiał to dodatkowo fakt, że nie mogłem zrobić kompletnie nic, aby pokazać, że jesteśmy razem, bo nikt tego nie zauważy. To takie frustrujące. Nawet nie potrzebowałem robić czegoś specjalnego, aby być spokojniejszym. Wystarczyłoby mi jedynie to, że mógłbym spleść nasze palce, to nie było przecież nic takiego.
– Nie gadaj głupot, nie ma mowy, abyś mnie kiedykolwiek obrzydził, a umyjesz się później – wymruczałem pomiędzy pocałunkami, robiąc mu także malinkę, może dwie. Wiem, miałem nie robić ich w widocznych miejscach, ale to było jedyne, co mogłem zrobić aby pokazać tym wszystkim niedowiarkom, że już kogoś ma. 
– Sorey, nie – słysząc jego nie tak bardzo stanowczy głos i czując jego dłonie zaciskające się na moich nadgarstkach uniemożliwiając im dalsze rozpinanie jego guzików. Posłałem mu spojrzenie zbitego psa, jak to „nie”? Dlaczego „nie”? Przecież doskonale widziałem, że jego ciało mówi „tak”. Policzki były cudownie różowe, jego klatka piersiowa poruszała się szybko i nieregularnie, no i jeszcze to oczywiste wybrzuszenie w jego spodniach... I on mówi mi „nie”? To ma być dla mnie jakaś kara? – Najpierw się umyję, potem cała reszta. 
Ach, a więc o to chodziło mojemu ukochanemu mężowi. Naprawdę nie przeszkadzał mi pot na jego ciele, ale skoro mu tak bardzo zależało na tej kąpieli, niechaj mu będzie. Jeżeli to ma sprawić, że będzie czuć się lepiej, nie mam żadnych sprzeciwwskazań. Jednak mam jedno ale...
Mikleo już chciał się zsunąć z moich kolan, ale nie pozwoliłem mu na to. Mocno złapałem go w talii i następnie wstałem z łóżka, a chłopak — chyba odruchowo — oplótł mnie swoimi nogami w pasie. Jaka mądra mała Owieczka.
– Niechaj ci będzie, ale ja idę z tobą – wymruczałem, by po chwili złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, zaczynając się jednocześnie kierować w stronę łazienki. Przez ostatnie trzy godziny miałem zdecydowanie za mało atencji z jego strony, więc teraz, w dodatku nieźle podniecony, nie zamierzałem tak łatwo dać się spławić.

***

Zaczęliśmy się kochać już w balii wypełnionej wodą, przez co jej trochę jej zawartości wylało się na podłogę, ale w tamtym momencie nie za bardzo się tym przejęliśmy. Liczyliśmy się tylko my, i nic więcej. Miałem wrażenie, że będąc aniołem jeszcze bardziej pragnąłem jego bliskości, dotyku oraz atencji. Znaczy, wcześniej również miałem pragnienia tego typu, ale nie były one tak silne, jak teraz, tego mogłem być pewien. Skąd to mi się brało, nie wiem, ale nie będę narzekać tak długo, jak tylko miałem obok siebie swoją Owieczkę. Zauważyłem jeszcze jedną rzecz; ciało mojego ukochanego pachniało znacznie intensywniej niż zazwyczaj, a to jedynie dodatkowo mnie pobudzało.
Chłopak wkrótce usnął oparty o moją klatkę piersiową, wymęczony całym dniem. Nie dziwiłem mu się ani trochę, człowiek szybciej się męczy, a on chyba nie był jeszcze przyzwyczajony do swojego słabego, ludzkiego ciała. I tak idzie mu świetnie, byłem z niego naprawdę dumny. Niech śpi i odpoczywa, ile tylko chce, ale jak się obudzi, idziemy na obiad. Albo kolację, to wszystko zależało od godziny. Nie ma mowy, że będzie żył na jednym posiłku dziennie, nie na mojej warcie. 
Ostrożnie wyjąłem chłopaka z balii i przeniosłem go na łóżko, oczywiście suchego i ubranego jedynie w moją niebieską koszulę, a z uwagi na wysoką temperaturę nie przykrywałem go niczym więcej, zrobiłbym mu tym tylko krzywdę. Następnie zająłem się sprzątaniem łazienki i, o dziwo, obyło się bez żadnych szkód materialnych. Chyba jednak muszę mieć dryg do panowania nad wodą, a to wcześniej zbite lustro... no cóż, nawet najlepszym się zdarza. Zresztą, to były moje pierwsze próby i one się nie liczą. 
Podczas, kiedy Mikleo spał chciałem przejrzeć księgi, które zakupił. W końcu, to przeze mnie stał się człowiekiem i to ja muszę to wszystko odkręcić. Gdybym wiedział, że to idiotyczne zaklęcie zadziała, w życiu bym go nie przeczytał. Przecież ja się tylko wtedy wygłupiałem, chciałem, aby przestał się na mnie obrażać...
– Sorey... – słysząc cichy szept mojego męża odsunąłem od siebie księgę i odwróciłem się w jego stronę, z szerokim uśmiechem na ustach. Mikleo wyraźnie był w półśnie i nie do końca wiedział, co się wokół niego dxieje. – Co ty robisz? Chodź tu do mnie – wymamrotał, wyciągając rękę w moją stronę. Wyglądał tak rozkosznie uroczo, jak ja mógłbym powiedzieć mu „nie”?
Odpowiedź była prosta: nie mogłem.  Bez wahania wstałem z krzesła i przeniosłem się na łóżko. Kiedy tylko położyłem się obok niego, moja Owieczka mocno wtuliła się w moje ciało. Uśmiechnąłem się na ten gest z jego strony i odwzajemniłem go, przenosząc dłonie na jego talię. Następnie oparłem policzek o jego czoło i przymknąłem oczy, decydując się na mały odpoczynek. Mikleo na pewno mnie obudzi, kiedy będzie chciał wstać, nie ma mowy, aby wydostał się z mojego uścisku bez budzenia mnie. Będąc na wpół przytomnym i niewiele myśląc, pojawiłem skrzydła i opatuliłem nimi chłopaka; zrobiłem to machinalnie, chcąc po prostu chronić mojego ukochanego przed całym złem tego świata, a w tamtej chwili wydało mi się to bardzo mądrym pomysłem.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz