czwartek, 6 sierpnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

Zmartwiony przyglądałem się mężowi, nie mając pojęcia, w jaki sposób mógłbym mu jeszcze pomóc, niestety nie jestem czarodziejem i nie mogę nic poradzić na jego katar, który w końcu sam przeminie, gdy wyzdrowieje, a do tego czasu powinien leżeć i niczym się nie przejmować jestem tu i zadbam o niego, bo wiem, że jeśli ja tego nie zrobię to on tym bardziej. A wystarczyło tylko mnie posłuchać czy to aż tak wiele koszulkę? Teraz powinienem jak nic, stanąć nad nim rzucając krótkie „a nie mówiłem?” To było do przewidzenia, ludzkie ciało jest słabe, nie żebym ubliżał chłopakowi, fakty jednak mówią same za siebie, gdyby nie był takim upartym osłem, nie przeziębiłby się, a co za tym idzie, nie męczyłyby się z katarem i gorączką i tak dobrze, że skończyło się tylko na tym, zawsze mógłby dojść do tego ból gardła, kaszek ból mięśni i stawów a wtedy jestem, prawie że pewny pewnego małego faktu. Sorey byłby naprawdę irytujący, bo przecież gdy człowiek a tym bardziej mężczyzna się przeziębi, od razu umiera i weź, tu się nim zajmuj. Jak dobrze, że mnie to już nie dotyczy, od dawna nie jestem człowiekiem, czego nawet na początku nie byłem świadom i z czego nawet się cieszę, gdybym nie umarł, nie poznałabym Soreya i moje życie nie byłoby tak niepoukładane, a z tego, co dziś usłyszałem, od dziecka chcieliśmy być razem jeny, że ja tego nie pamiętałem, chyba faktycznie było coś takiego, nie potrafię jednak odtworzyć w pamięci tego wspomnienia, szukając go jak dziecka we mgle. Kiedyś sobie przypomnę, nadejście taki dzień jestem tego, prawie że pewien.
- Katar z niczego się nie wziął, gdybyś mnie chociaż raz posłuchał - Czasem mam nieprzyjemnie wrażenie, że jednak mówię sam do siebie, bo Sorey w ogóle mnie nie słucha, czym naprawdę mnie irytuje. Przecież ja nie chce dla niego źle nie robię mu na złość, gdy mówię, że lepiej jednak byłoby sobie coś odpuścić, on jak zawsze musi postawić na swoim, a ja nic z tym zrobić nie mogę. 
- Może gdybym nie był człowiekiem.. - Chciał, zacząć podejrzewam, że mówić o tym, jakie to byłoby cudowne życie, gdyby był istotą nie ludzką, nie zdając sobie chyba sprawy z tego, jak ciężkie i czasem niebezpieczne jest ich życie.\
- Sorey, ciesz się tym co masz, w niektórych miejscach wygnańcy umierają dla ludzkiej zabawy, widziałem już wielu takich, którzy męczyli „potwora". Przykro to czasem przyznać, ale człowiek jest, prawie że największym potworem chodzącym po świecie.
- Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka - Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, nie ukrywając niezadowolenia.
- Masz racje nie wszyscy, ale większość tak - Bez względu na wszystko wiem, że mam racje ludzie potrafią być potworami, gorsze od nich samych są chyba tylko demon, choć pewności nie mam.
W tej chwili między nami rozpoczęła się dyskusja na temat dobra i zła znajdującego się nie tylko w człowieku, ale i innych istotach nadnaturalnych, które istnieją na tym świecie, w końcu ja sam poddałam się na chwile złu, czego wciąż strasznie żałuję i moglibyśmy tam rozmawiać i rozmawiać, gdyby nie przybycie księżniczki, która jak zawsze wiedziała, kiedy przyjść.
- Cześć chłopaki - Weszła spokojnie do środka, uprzednio pukając do drzwi, kultura na poziomie- Słyszałam, że się przeziębiłeś, byłam u medyka, dał mi kilka leków, które powinny ci pomóc - Postawiła lekarstwa na szafce nocnej, przygotowując, mu jak to nazwała „miksturę z ziół". Po tym miał spać jak małe dziecko oby, bo przyznam, że przydałoby mi się trochę spokoju.
- Czy to bezpieczne? - Sorey, widząc kolor napoju, nie był przekonany co do wypicia go, no cóż, jak mus to mus musi przecież wyzdrowieć.
- Tak, wypij to - Alisha uśmiechając się delikatnie, chcąc coś dodać, gdy do drzwi zapukała służąca, prosząc, aby dziewczyna na chwilę do niej przeszła i tyle by było z przekonywania Soreya do wzięcia lekarstwa.
- Pij, to ci pomoże - Musiałem go jakoś wesprzeć a żeby było mu lepiej, sam nawet upiłem łyk tej „cudownej mikstury”, który smakowała okropnie, jednak jeśli ma pomóc, to smak sam w sobie znaczenia nie miał. - Okropność - Przyznałem, krzywiąc się pod wpływem wypitego napoju. - Ale ci pomoże, zaraz powinieneś poczuć się trochę lepiej - Byłem szczery, a jednocześnie chciałem przekonać go do wypicia napoju, nim Alisha wróci, nie chcemy przecież, aby Sorey wyszedł na mięczaka to tylko zwykły lek nie trutka, choć przyznam, trochę tak smakuje.
- Nie chce, to jest okropne - Wyburczał, zachowując się znów jak małe dziecko.
- To dla twojego zdrowia nie ma smakować tylko ci pomóc. Weź się w garść, zaraz wróci Alisha, a ty zachowujesz się jak mięczak, po prostu zamknij oczy i pij duszkiem - Może byłem trochę złośliwy, ale nic nie mogłem na to poradzić, tylko ja potrafiłem szczerze zrównać go z ziemią, aby się ogarnął, on nie był dzieckiem, musiał w końcu wziąć się w garść.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz