Uśmiechnąłem się do niego
delikatnie i pokiwałem głową, przyjmując swoją koszulę. Absolutnie nie dziwiłem
się swojemu przeszłemu mnie, który chciał oddać ją Serafinowi. Chłopak
wyglądał w niej obłędnie, jak dla mnie mógłby w niej chodzić cały czas. Kiedy
go w niej zobaczyłem, od razu chciałem go dotknąć, wsunąć dłonie pod miękki
materiał i wtulić nos w jego włosy, by móc zaciągnąć się jego zapachem, ale
początkowo jeszcze czułem jeszcze lekką niepewność. Znowu zacząłem myśleć o nim
jak o istocie niebiańskiej, a nie jak o moim mężu i przyjacielu. Bałem się go dotknąć,
by przypadkiem nie zrazić go i nie zrobić niczego, czego by nie chciał. Ku
mojej uldze, chłopak udzielił mi swojej zgody i zapewnił, że tego chce. Może
i wczoraj przespaliśmy się ze sobą i czerpałem z przyjemność, i to jeszcze jaką,
ale wczoraj była pełnia. Mikleo cierpiał, jego ciało potrzebowało ukojenia,
który mu zapewniłem, a przynajmniej miałem taką nadzieję.
Odłożyłem koszulę na
szafkę i odwróciłem się w stronę Mikleo, który zaczął zgarniać swoje włosy, a
wzrokiem poszukiwał gumki, a ta znajdowała się a moim nadgarstku. Do głowy
wpadł mi pomysł, aby go uczesać – szczotka idealna do jego włosów i chyba nawet
którą zwykł się czesać leżała tu na szafce nocnej, a i chyba mógłbym nawet
troszeczkę wykorzystać jedno ze swoich wspomnień, w którym pewna kobieta uczyła
mnie prostych fryzur na swoich włosach. Czy aby na pewno jednak to nie będzie
dla niego obrazą? Może po prostu tego nie chcieć, nie każdy lubi, kiedy ktoś
dotyka jego włosy. Chociaż Mikleo nie sprawiał wrażenia, aby to było dla niego
nieprzyjemne, kiedy gładziłem go po włosach lub bawiłem się jego kosmykami. Zresztą,
Mikleo zawsze mógłby mi odmówić.
- Mógłbym cię uczesać?
– spytałem niepewnie, patrząc na anioła z małą iskierką nadziej w oczach.
Widząc jego zaskoczenie
od razu w mojej głowie pojawiła się myśl, że zrobiłem coś nie tak i że jestem
za bardzo śmiały. Już nawet chciałem przeprosić za tę głupią prośbę i oddać
gumkę, ale chłopak mnie ubiegł.
- Pewnie – odparł z
delikatnym uśmiechem na ustach, po czym puścił swoje włosy i usiadł na łóżku.
Zagryzłem nerwowo
dolną wargę i po zabraniu grzebienia zająłem miejsce za nim. Zacząłem powoli i
ostrożnie rozczesywać jego włosy, nie chcąc przypadkiem niepotrzebnie go szarpnąć
i sprawić niepotrzebny ból. Jego kosmyki były takie miłe i przyjemne w dotyku,
i do tego grube. Absolutnie nie dziwiłem się mu tego, że nie przepadał za
ciepłem, w takich włosach musiało mu być strasznie gorąco. I ogólnie
niewygodnie, pewnie trochę musi się namęczyć, aby utrzymać takie włosy w
porządku. Doskonale pamiętałem, jak uroczo potrafi wyglądać tuż po obudzeniu z
tymi napuszonymi i splątanymi kosmykami.
- Wcześniej też
uwielbiałeś mnie czesać – zaczął chłopak, rozluźniając się pod moim dotykiem. Teraz
przynajmniej byłem pewny, że robię coś poprawnie. Nic nie mówiłem, a jedynie
słuchałem z uwagą coś czując, że to jeszcze nie koniec wypowiedzi. I się nie myliłem.
– Z początku mi się to nie podobało… - kiedy
tylko usłyszałem te dwa magiczne słowa, od razu zaprzestałem wszelkich
czynności.
- Przepra… - zacząłem,
ale zaraz poczułem jego rękę na swoich ustach. Chłopak był odwrócony w moją
stronę i był wyraźnie zirytowany, co tylko sprawiło, że chciałem go przeprosić raz
jeszcze.
- Zanim zaczniesz
przepraszać, najpierw wysłuchaj mnie do końca – powiedział Mikleo, patrząc mi
prosto w oczy. Pokiwałem niepewnie głową, to było jedyne, co mogłem w tej
chwili zrobić. – Z początku mi się to nie podobało, ale z czasem z czasem
zaczęło to być dla mnie bardzo przyjemne. Nadal chcesz mnie przeprosić? – dodał,
odsuwając od moich ust swoją dłonią.
- Tak. Za to, że cię
irytuję – odparłem z wyraźnym smutkiem w głosie, na co Mikleo jedynie się
zaśmiał.
- Jak dziecko –
mruknął rozbawiony, sprzedając mi delikatnego pstryczka w nos. Słysząc jego
słowa, napuszyłem niezadowolony policzki.
- Nie jestem
dzieckiem – wymamrotałem, pocierając lekko szczypiący grzbiet nosa.
- Ależ oczywiście,
oczywiście – powiedział poważnie chłopak, odwracając się do mnie plecami. –
Kończ mnie czesać i idziemy trenować.
Niechętnie powróciłem
do splatania jego włosów w warkocz, nadal lekko naburmuszony za jego
wcześniejsze słowa. Może i byłem lekko niepoważny, ale nie oznaczało to, że od
razu jestem dzieckiem. Przecież miałem już od dawna osiemnaście lat, i jestem
jedynie o rok młodszy od niego, ale to nie dawało mu prawa nazywania mnie
dzieckiem.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz