poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i pokiwałem głową, przyjmując swoją koszulę. Absolutnie nie dziwiłem się swojemu przeszłemu mnie, który chciał oddać ją Serafinowi. Chłopak wyglądał w niej obłędnie, jak dla mnie mógłby w niej chodzić cały czas. Kiedy go w niej zobaczyłem, od razu chciałem go dotknąć, wsunąć dłonie pod miękki materiał i wtulić nos w jego włosy, by móc zaciągnąć się jego zapachem, ale początkowo jeszcze czułem jeszcze lekką niepewność. Znowu zacząłem myśleć o nim jak o istocie niebiańskiej, a nie jak o moim mężu i przyjacielu. Bałem się go dotknąć, by przypadkiem nie zrazić go i nie zrobić niczego, czego by nie chciał. Ku mojej uldze, chłopak udzielił mi swojej zgody i zapewnił, że tego chce. Może i wczoraj przespaliśmy się ze sobą i czerpałem z przyjemność, i to jeszcze jaką, ale wczoraj była pełnia. Mikleo cierpiał, jego ciało potrzebowało ukojenia, który mu zapewniłem, a przynajmniej miałem taką nadzieję.
Odłożyłem koszulę na szafkę i odwróciłem się w stronę Mikleo, który zaczął zgarniać swoje włosy, a wzrokiem poszukiwał gumki, a ta znajdowała się a moim nadgarstku. Do głowy wpadł mi pomysł, aby go uczesać – szczotka idealna do jego włosów i chyba nawet którą zwykł się czesać leżała tu na szafce nocnej, a i chyba mógłbym nawet troszeczkę wykorzystać jedno ze swoich wspomnień, w którym pewna kobieta uczyła mnie prostych fryzur na swoich włosach. Czy aby na pewno jednak to nie będzie dla niego obrazą? Może po prostu tego nie chcieć, nie każdy lubi, kiedy ktoś dotyka jego włosy. Chociaż Mikleo nie sprawiał wrażenia, aby to było dla niego nieprzyjemne, kiedy gładziłem go po włosach lub bawiłem się jego kosmykami. Zresztą, Mikleo zawsze mógłby mi odmówić.
- Mógłbym cię uczesać? – spytałem niepewnie, patrząc na anioła z małą iskierką nadziej w oczach.
Widząc jego zaskoczenie od razu w mojej głowie pojawiła się myśl, że zrobiłem coś nie tak i że jestem za bardzo śmiały. Już nawet chciałem przeprosić za tę głupią prośbę i oddać gumkę, ale chłopak mnie ubiegł.
- Pewnie – odparł z delikatnym uśmiechem na ustach, po czym puścił swoje włosy i usiadł na łóżku.
Zagryzłem nerwowo dolną wargę i po zabraniu grzebienia zająłem miejsce za nim. Zacząłem powoli i ostrożnie rozczesywać jego włosy, nie chcąc przypadkiem niepotrzebnie go szarpnąć i sprawić niepotrzebny ból. Jego kosmyki były takie miłe i przyjemne w dotyku, i do tego grube. Absolutnie nie dziwiłem się mu tego, że nie przepadał za ciepłem, w takich włosach musiało mu być strasznie gorąco. I ogólnie niewygodnie, pewnie trochę musi się namęczyć, aby utrzymać takie włosy w porządku. Doskonale pamiętałem, jak uroczo potrafi wyglądać tuż po obudzeniu z tymi napuszonymi i splątanymi kosmykami.
- Wcześniej też uwielbiałeś mnie czesać – zaczął chłopak, rozluźniając się pod moim dotykiem. Teraz przynajmniej byłem pewny, że robię coś poprawnie. Nic nie mówiłem, a jedynie słuchałem z uwagą coś czując, że to jeszcze nie koniec wypowiedzi. I się nie myliłem.  – Z początku mi się to nie podobało… - kiedy tylko usłyszałem te dwa magiczne słowa, od razu zaprzestałem wszelkich czynności.
- Przepra… - zacząłem, ale zaraz poczułem jego rękę na swoich ustach. Chłopak był odwrócony w moją stronę i był wyraźnie zirytowany, co tylko sprawiło, że chciałem go przeprosić raz jeszcze.
- Zanim zaczniesz przepraszać, najpierw wysłuchaj mnie do końca – powiedział Mikleo, patrząc mi prosto w oczy. Pokiwałem niepewnie głową, to było jedyne, co mogłem w tej chwili zrobić. – Z początku mi się to nie podobało, ale z czasem z czasem zaczęło to być dla mnie bardzo przyjemne. Nadal chcesz mnie przeprosić? – dodał, odsuwając od moich ust swoją dłonią.
- Tak. Za to, że cię irytuję – odparłem z wyraźnym smutkiem w głosie, na co Mikleo jedynie się zaśmiał.
- Jak dziecko – mruknął rozbawiony, sprzedając mi delikatnego pstryczka w nos. Słysząc jego słowa, napuszyłem niezadowolony policzki.
- Nie jestem dzieckiem – wymamrotałem, pocierając lekko szczypiący grzbiet nosa.
- Ależ oczywiście, oczywiście – powiedział poważnie chłopak, odwracając się do mnie plecami. – Kończ mnie czesać i idziemy trenować.
Niechętnie powróciłem do splatania jego włosów w warkocz, nadal lekko naburmuszony za jego wcześniejsze słowa. Może i byłem lekko niepoważny, ale nie oznaczało to, że od razu jestem dzieckiem. Przecież miałem już od dawna osiemnaście lat, i jestem jedynie o rok młodszy od niego, ale to nie dawało mu prawa nazywania mnie dzieckiem.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz