poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

Deszcz był naprawdę przyjemnie chłodny, po tak długich i męczących upałach był jak zbawienie. A była to jedynie drobna mżawka. Odgarnąłem przemoczone włosy do tyłu, które były przylepione do czoła i zaczęły mi już lekko przeszkadzać, po czym odwróciłem się w stronę Mikleo i uśmiechnąłem się do niego łagodnie, kręcąc głową. Nie po to wyszliśmy na zewnątrz, aby zaraz odpuszczać sobie trening, przecież nawet nie zaczęliśmy. Zresztą, deszcz tak bardzo nie przeszkadza… jeszcze. A trochę wody na pewno mi nie zaszkodzi.
- Możemy ćwiczyć, przecież sam chciałem – odparłem, patrząc na niego z uwagą.
Mikleo westchnął cicho i pokiwał głową, a następnie przystąpiliśmy do treningu. Zaczęliśmy od prostych rzeczy, rzekłbym nawet, że banalnych. Nie narzekałem na to, przypomnienie podstaw i zaczęcie od mało wymagających rzeczy po tak długiej przerwie było logiczne, ale czułem się troszeczkę jak dzieciak. Nie byłem jednak w stanie wykazać się, bowiem przyjemna mżawka szybko zmieniła się w ulewę i Mikleo zarządził, abyśmy wracali, pomimo moich cichych protestów. Jeszcze nawet nie zdążyłem się rozgrzać, a już mieliśmy wracać. Poza tym, pasterz powinien być gotowy na każdą ewentualność, zwykła ulewa nie powinna była w stanie mnie zatrzymać. Niestety, anioł nie podzielał mojego zdania.
Zanim znaleźliśmy się w pokoju, trochę czasu minęło i zdążyliśmy całkowicie przemoknąć. Kiedy tylko weszliśmy do pomieszczenia, które znałem już na wylot, od razu wziąłem sucha ubrania i ruszyłem do łazienki. Musiałem się przebrać, już czułem, jak nieprzyjemny chłód ogarnia moje ciało. Dopiero kiedy się przebierałem zdałem sobie sprawę, jakim jestem idiotą – powinienem ustąpić miejsce Mikleo i pozwolić jemu się przebrać. Pospieszyłem się z zakładaniem koszuli mając nadzieję, że chłopak nie zmarznie za bardzo i nie będzie miał mi tego za złe. Jeden ręcznik od razu zarzuciłem sobie ramiona, a drugi postanowiłem od razu zanieść równie przemoczonemu chłopakowi.
- Mikleo, już masz wolną łazienkę, przepraszam, że… - zacząłem, kiedy tylko wyszedłem z pomieszczenia i od razu zamilknąłem zauważając, że tak właściwie jest… suchy.
Przebrał się? Nie, to niemożliwe, ma na sobie dokładnie te same ubrania, co chwilę temu, ale nie przylegały do jego ciała – były całkowicie suche. Ale włosy, które właśnie rozpuścił i rozczesywał palcami, były lekko wilgotne. W przeciwieństwie do moich, z których woda obficie skapywała na ręcznik, mocząc go oraz niebieską, ulubioną koszulę chłopaka. Zmarszczyłem brwi i przechyliłem delikatnie głowę, uważnie przyglądając się mojej Owieczce. Jakim cudem on tak szybko stał się suchy, podczas kiedy ja nadal byłem mokry?
- Dlaczego jesteś suchy? – spytałem, nadal będąc bardzo zdziwiony.
Chłopak uśmiechnął się łagodnie i puścił swoje włosy, po czym podszedł do mnie i chwycił mój nadgarstek. Pociągnął mnie w stronę łóżka, a ja nawet się nie opierałem. Pokornie pozwoliłem się posadzić na materacu, nadal czekając na odpowiedź z jego strony. Pozwoliłem nawet zabrać mu ręcznik, który wziąłem specjalnie dla niego, i nim spostrzegłem Mikleo zarzucił mi go na głowę i zaczął powoli, ale jednocześnie dokładnie wycierać moje włosy.
- Jestem Serafinem wody – przypomniał mi z lekkim rozbawieniem, dalej wycierając moje włosy.
Z mojego gardła wydobyło się krótkie i jakże inteligentne Och!, ja naprawdę byłem idiotą. Pewnie machnął ręką i pozbył się tego całego nadmiaru wody w jego ubraniach, to nie mogło być dla niego problemem. Doskonale pamiętałem, jak uleczył brzydkie rozcięcie na mojej szyi, które pozostawił mi zły pasterz, tak, jak gdyby to było nic. Mikleo był naprawdę niesamowity, czemu nadal trwał przy tak nudnym i bezużytecznym człowieku jakim byłem ja, nie mam pojęcia.
Było tylko jedno ale.
- Ale twoje włosy nadal są mokre – powiedziałem to dopiero po dobrych paru minutach.
- Tak, ponieważ tego chcę. Tak czuję się lepiej – wyjaśnił, co tylko spowodowało u mnie większą konfuzję.
Jak w mokrych włosach może czuć się lepiej? W sensie, kiedy jest gorąco, i ma się zmoczoną głowę, to jest bardzo miło i przyjemnie. Ale pogoda na dworze zmieniła się diametralnie i nagle zrobiło się bardzo zimno, najchętniej siedziałbym sobie w pokoju tak bardzo suchy, jak tylko mogę być. I jeszcze pod kocem, wtulony w smukłe ciało Owieczki. Nagle poczułem, jak moim ciałem wstrząsają dreszcze. Czy to tylko ja, czy w tym pokoju jest bardzo zimno?
- Wszystko w porządku? – spytał nagle Mikleo, zdejmując ręcznik z mojej głowy. Przyłożył mi dłoń do policzka, marszcząc brwi. W jego cudnych, lawendowych tęczówkach dostrzegłem iskierkę zmartwienia.
- Tak, nie przejmuj się mną – uśmiechnąłem się do niego szeroko, ale zaraz uśmiech zniknął z mojej twarzy. Odsunąłem się od niego i kichnąłem, uprzednio oczywiście zakrywając usta i nos dłonią. Zamrugałem kilkukrotnie, zaskoczony samym sobą. – To chyba przez kurz – dodałem, nadal lekko zaskoczony. Tak, to a pewno było to, nie ma mowy, aby trochę zimnej wody coś mi zrobiło.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz