Deszcz był naprawdę
przyjemnie chłodny, po tak długich i męczących upałach był jak zbawienie. A była
to jedynie drobna mżawka. Odgarnąłem przemoczone włosy do tyłu, które były przylepione
do czoła i zaczęły mi już lekko przeszkadzać, po czym odwróciłem się w stronę
Mikleo i uśmiechnąłem się do niego łagodnie, kręcąc głową. Nie po to wyszliśmy
na zewnątrz, aby zaraz odpuszczać sobie trening, przecież nawet nie zaczęliśmy.
Zresztą, deszcz tak bardzo nie przeszkadza… jeszcze. A trochę wody na pewno mi
nie zaszkodzi.
- Możemy ćwiczyć, przecież
sam chciałem – odparłem, patrząc na niego z uwagą.
Mikleo westchnął
cicho i pokiwał głową, a następnie przystąpiliśmy do treningu. Zaczęliśmy od
prostych rzeczy, rzekłbym nawet, że banalnych. Nie narzekałem na to,
przypomnienie podstaw i zaczęcie od mało wymagających rzeczy po tak długiej
przerwie było logiczne, ale czułem się troszeczkę jak dzieciak. Nie byłem jednak
w stanie wykazać się, bowiem przyjemna mżawka szybko zmieniła się w ulewę i
Mikleo zarządził, abyśmy wracali, pomimo moich cichych protestów. Jeszcze nawet
nie zdążyłem się rozgrzać, a już mieliśmy wracać. Poza tym, pasterz powinien
być gotowy na każdą ewentualność, zwykła ulewa nie powinna była w stanie mnie zatrzymać.
Niestety, anioł nie podzielał mojego zdania.
Zanim znaleźliśmy się
w pokoju, trochę czasu minęło i zdążyliśmy całkowicie przemoknąć. Kiedy tylko
weszliśmy do pomieszczenia, które znałem już na wylot, od razu wziąłem sucha
ubrania i ruszyłem do łazienki. Musiałem się przebrać, już czułem, jak
nieprzyjemny chłód ogarnia moje ciało. Dopiero kiedy się przebierałem zdałem
sobie sprawę, jakim jestem idiotą – powinienem ustąpić miejsce Mikleo i
pozwolić jemu się przebrać. Pospieszyłem się z zakładaniem koszuli mając nadzieję,
że chłopak nie zmarznie za bardzo i nie będzie miał mi tego za złe. Jeden
ręcznik od razu zarzuciłem sobie ramiona, a drugi postanowiłem od razu zanieść
równie przemoczonemu chłopakowi.
- Mikleo, już masz
wolną łazienkę, przepraszam, że… - zacząłem, kiedy tylko wyszedłem z
pomieszczenia i od razu zamilknąłem zauważając, że tak właściwie jest… suchy.
Przebrał się? Nie, to
niemożliwe, ma na sobie dokładnie te same ubrania, co chwilę temu, ale nie przylegały
do jego ciała – były całkowicie suche. Ale włosy, które właśnie rozpuścił i
rozczesywał palcami, były lekko wilgotne. W przeciwieństwie do moich, z których
woda obficie skapywała na ręcznik, mocząc go oraz niebieską, ulubioną koszulę
chłopaka. Zmarszczyłem brwi i przechyliłem delikatnie głowę, uważnie
przyglądając się mojej Owieczce. Jakim cudem on tak szybko stał się suchy,
podczas kiedy ja nadal byłem mokry?
- Dlaczego jesteś suchy?
– spytałem, nadal będąc bardzo zdziwiony.
Chłopak uśmiechnął
się łagodnie i puścił swoje włosy, po czym podszedł do mnie i chwycił mój nadgarstek.
Pociągnął mnie w stronę łóżka, a ja nawet się nie opierałem. Pokornie
pozwoliłem się posadzić na materacu, nadal czekając na odpowiedź z jego strony.
Pozwoliłem nawet zabrać mu ręcznik, który wziąłem specjalnie dla niego, i nim
spostrzegłem Mikleo zarzucił mi go na głowę i zaczął powoli, ale jednocześnie
dokładnie wycierać moje włosy.
- Jestem Serafinem
wody – przypomniał mi z lekkim rozbawieniem, dalej wycierając moje włosy.
Z mojego gardła
wydobyło się krótkie i jakże inteligentne Och!, ja naprawdę byłem
idiotą. Pewnie machnął ręką i pozbył się tego całego nadmiaru wody w jego
ubraniach, to nie mogło być dla niego problemem. Doskonale pamiętałem, jak
uleczył brzydkie rozcięcie na mojej szyi, które pozostawił mi zły pasterz, tak,
jak gdyby to było nic. Mikleo był naprawdę niesamowity, czemu nadal trwał przy
tak nudnym i bezużytecznym człowieku jakim byłem ja, nie mam pojęcia.
Było tylko jedno ale.
- Ale twoje włosy
nadal są mokre – powiedziałem to dopiero po dobrych paru minutach.
- Tak, ponieważ tego
chcę. Tak czuję się lepiej – wyjaśnił, co tylko spowodowało u mnie większą konfuzję.
Jak w mokrych włosach
może czuć się lepiej? W sensie, kiedy jest gorąco, i ma się zmoczoną głowę, to
jest bardzo miło i przyjemnie. Ale pogoda na dworze zmieniła się diametralnie i
nagle zrobiło się bardzo zimno, najchętniej siedziałbym sobie w pokoju tak
bardzo suchy, jak tylko mogę być. I jeszcze pod kocem, wtulony w smukłe ciało Owieczki.
Nagle poczułem, jak moim ciałem wstrząsają dreszcze. Czy to tylko ja, czy w tym
pokoju jest bardzo zimno?
- Wszystko w porządku?
– spytał nagle Mikleo, zdejmując ręcznik z mojej głowy. Przyłożył mi dłoń do
policzka, marszcząc brwi. W jego cudnych, lawendowych tęczówkach dostrzegłem
iskierkę zmartwienia.
- Tak, nie przejmuj
się mną – uśmiechnąłem się do niego szeroko, ale zaraz uśmiech zniknął z mojej
twarzy. Odsunąłem się od niego i kichnąłem, uprzednio oczywiście zakrywając usta
i nos dłonią. Zamrugałem kilkukrotnie, zaskoczony samym sobą. – To chyba przez
kurz – dodałem, nadal lekko zaskoczony. Tak, to a pewno było to, nie ma mowy, aby
trochę zimnej wody coś mi zrobiło.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz