sobota, 1 maja 2021

Od Mikleo CD Soreya

 W milczeniu trwaliśmy w szczelnym uścisku, ciesząc się swoją obecnością, tak niewiele zabrakło, abyśmy się już nigdy nie mogli zobaczyć, nie wiem, naprawdę nie wiem, jak bym to zniósł. Przez pięć lat musiałem żyć bez niegdyś mojego przyjaciela i zniosłem to, cóż nie najlepiej, ale dałem radę, teraz jednak gdy stał się moim mężem i jedyną miłością mojego życia serce nieodwracalnie pękłoby mi na pół a żal i tęsknota za nim prędze czy później by mnie zabiła.
- To działa w obie strony i ja bez ciebie nie umiałbym żyć - Szepnąłem, przymykając na chwilę swoje oczy, odpoczywając w ramionach człowieka, którego pokochałem. Człowieka, którego kochać i chronić będę aż dnia, w którym będziemy musieli się już na zawsze pożegnać.
- Ty beze mnie? Myślę, że byś sobie świetnie poradził, jesteś cudowną istotą, która nie potrzebuje takiego marnego człowieka, jakim jestem ja do szczęścia - Gdy to powiedział, ciche westchnięcie wydostało się z moich ust, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi. Anioł, który jest zakochany, żyje dzięki miłości, którą obdarowuje i którą jest obdarowywany, jeśli tej miłości mu zabranie umiera, umiera powoli i boleśnie jak kwiat bez wody lub człowiek bez tlenu, nie wiele mi do szczęścia potrzeba wystarczy mi on sam, abym mógł żyć i cieszyć się każdym następnym dniem, bo gdy on zniknie, powoli zacznę niknąć i ja.
- Bycie aniołem niczego tu nie zmienia, tym bardziej że zakochujemy się tylko raz w życiu - Wyjaśniłem, odsuwając się delikatnie od męża, całując go czoło, z delikatnym uśmiechem na moich ustach.
- Już nigdy się nie zakochać, to naprawdę nie może wróżyć nic dobrego, tym bardziej że ja najlepszym wyborem nie jestem - Gdy to powiedział, zmarszczyłem brwi, nie podobało mi się to, co powiedział, ani trochę mi się to nie podobało. Czy on insynuuje mi, że mam kiepski gust w sprawie dobierania sobie partnera? Jeśli tak to go zaskoczę, bo wcale nie jest złym wyborem, jest cudownym człowiekiem, który popełnia błędy jak każdy, nawet anioły je popełniają, chociażby ja sam. Naraziłem nie raz na niebezpieczeństwo rodzinę, sam wywołałem zmianę u mojego niegdyś przyjaciela i do tego zmieniłem się w smoka, to nie najlepiej o mnie świadczy, tym bardziej że jestem aniołem, który tak karygodnych błędów nie powinien popełniać.
- Przestań, naprawdę twoje słowa niczego nie zmienią, doskonale wiesz, że nie zgodzę się z tobą w tej sprawie z resztą, jak i ty ze mną, najlepiej te głupie komentarze zostaw dla siebie, nie chce tego słuchać, dla mnie jesteś cudownym człowiekiem, którego kocham i z którym chce być, aż Bóg nas nie rozłączy - Przyznałem, głaszcząc go po policzku, tak wiem, jest wiele spraw, które nas różnią, lecz i jest wiele spaw, które nas łączą i to właśnie te wszystkie rzezy dzielące nas i znów łączące są najwspanialsze, dzięki nim potrafimy się czasem w wielkim cudzysłowu pokłócić lub w bardzo prosty sposób dogadać. Jak zawsze jest u nas raz lepiej raz gorzej, ale tak jest w każdym małżeństwie i dajemy sobie z tym świetnie radę, wspólnymi siłami pokonując nawet najtrudniejsze chwile w naszym życiu.
- Zdecydowanie jesteś dla mnie za dobry - Wyszeptał, wtulając się w moje ciało. Cały Sorey, zawsze broni się w ten sam sposób „jesteś dla mnie za dobry”, Gdy ja tak naprawdę nie robię dla niego nic dobrego, nie na tyle, by mógł to mówić, jestem tylko szczery, nic poza tym. Mówię mu to, co czuje, a nie to, co chciałby usłyszeć, ale to nie oznacza, że jestem za dobry, gdyby tak było, nigdy nie wypomniałbym mu żadnej głupoty a przecież to robię, bo chyba na tym polega bycie za dobrym dla innych prawda? Nie jestem pewien w stu procentach, ale chyba o to w tym chodzi.
- Nie jestem, tylko tak sobie wmawiasz - Zapewniłem go, głaszcząc po włosach, drugą ręką odganiając grzywkę, która zdecydowanie za mocno zakrywała moje oczy, co utrudniało mi widzenie, jednocześnie miałem dziwne wrażenie, że nie podobało się to mojemu mężowi, który już wczoraj zwrócił mi uwagę na oczy zakryte przez grzywkę.
Mój mąż nic nie odpowiedział, najwidoczniej nie chcąc dyktować ze mną. Wiedząc, że to i tak nic mu nie da. Ja uparcie będę trzymał się swojego zdania a on swojego i nic z tego nie wyniknie.
- No nic, to już pora obiadowa i powinienem ci coś przygotować - Zacząłem, powoli schodząc z kolan męża. Uważając, aby się nie wywalić lub go podeptać, obie te, żeby nie były przyjemne.
- Kiedy ja nie jestem głodny - Burknął, niepocieszony z mojego odejścia od niego.
- Mimo to coś ci przygotuje, to ostatni dzień, w którym możesz się najeść do syta. Korzystaj, a nie narzekasz, następny tak syty posiłek będzie w zamku za dwa tygodnie, o ile nic nas nie zaatakuje, a ty prędzej nie padniesz mi z głodu - Te ostatnie pięć słów wypowiedziałem ze zmartwieniem w głosie, nie chciałbym, aby mój mąż ani głodował, ani tym bardziej cierpiał, a tak to się może skończyć, jeśli zbyt długo będzie głodny, do tego może mu to zaszkodzić a ten fakt dodatkowo mnie martwi. Muszę więc dziś zadbać o niego, aby najadł się do syta, tak jak powinien, bez wymówek które i tak nie zadziałają na mnie, nie w tej temat, zrobię mu obiad, choćby nie wiem co, a on mi w tym nie przeszkodzi.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz