poniedziałek, 3 maja 2021

Od Shōyō CD Taiki

 To nie tak miało wyglądać, to miały być babeczki dla Taiki’ego, nie dla Shingo. Fakt, powiedziałem temu drugiemu, że może się poczęstować, ale poczęstowanie nie oznacza, że miał zjeść wszystko. Przyznam, zrobiło mi się troszkę smutno, chciałem sprawić mojemu chłopakowi małą przyjemność i ocieplić nasze stosunki po wcześniejszej kłótni. A teraz? Co prawda wiem, że babeczki chyba wyszły mi całkiem dobrze, ale to niespecjalnie mnie pocieszało. 
Usiadłem nieco wygodniej, chcąc zabrać się do jedzenia gulaszu, chociaż po tym, co usłyszałem troszkę mi apetyt zmalał. Znaczy, nie żeby wcześniej był jakiś duży, ale chciałem sprawić mu tę przyjemność i spróbować dania, które przygotował. Co prawda, nie zjem od razu jakiejś niewyobrażalnie dużej porcji, ale jestem pewien, że tego był doskonale świadomy. 
- Smacznego – odezwałem się, siląc na łagodny uśmiech. W końcu, najważniejsze było to, aby mój chłopak czuł się lepiej, a jeżeli uważa, że nic się nie stało, to... cóż, nic się nie stało. Ja uważałem nieco inaczej, ale chyba w tej sprawie ono nie miało większego znaczenia. – Bardzo dobre – powiedziałem, kiedy skończyłem swoją porcję, która na moje szczęście duża nie była. Nie zjadłem dzisiaj za wiele, jedynie rano tego małego i może odrobinkę przypalonego omleta i teraz gulasz, ale już nic więcej dzisiaj w siebie nie wcisnę, nawet jeśli Taiki znowu będzie coś przygotowywał. Miałem nadzieję, że mój chłopak nie będzie na mnie zły. 
- Cieszę się, że ci smakowało – odezwał się wyjątkowo zadowolony, wstając od stołu i nachylając się nade mną, by ucałować mnie w czoło. – Gorączka nadal cię trzyma – wychwyciłem w jego głosie zmartwienie, kiedy się ode mnie odsunął. 
- Czuję się dobrze – powiedziałem, chcąc go trochę uspokoić. To nie była do końca prawda, nie wyczuwałem w sobie żadnych zmian, czułem się dokładnie tak jak wtedy, kiedy wstałem, ale przecież nie czułem się gorzej, a to już jest jakiś progres. 
 - Może jednak położysz się do łóżka? Albo chociaż na kanapie, będzie ci wygodniej – kontynuował Taiki, jakby w ogóle nie słyszał moich słów. 
- Z kanapy nie będę mógł cię obserwować – wychrypiałem, biorąc w dłonie swoje kubek pełen gorącej herbaty. Swoją drogą, nie wypiłem chyba tej z rana. Wydaje mi się, że upiłem jedynie łyk, albo dwa, i po tym poszedłem spać. Nie wydawało mi się jednak, aby w pokoju były jakieś naczynia, Taiki musiał wszystko posprzątać. 
- To może zrobimy tak, ja skończę zmywać, a później pójdziemy do salonu. Albo zaniosę cię na górę, dobra? – zaproponował, zbierając brudne naczynia. 
- Nie będziesz mnie nigdzie nosił, bo jeszcze znowu zaczniesz krwawić – burknąłem, niezadowolony z jego propozycji. Przecież umiem chodzić, nie musi mnie nigdzie nosić, zwłaszcza, że on sam nie jest w najlepszym stanie. 
Taiki jedynie westchnął cicho i nic już nie mówiąc, zabrał się za zmywanie. Przyznam, nie czułem się najlepiej, tak po prostu tutaj siedząc i nic nie robiąc. Nie pomogłem mu dzisiaj w żaden sposób, a jedynie siedziałem skulony pod kocem i się trząsłem. Nie było ze mnie żadnego pożytku, nie mogłem przecież pozwolić, aby Taiki robił wszystko sam. W pewnym momencie nawet spytałem, czy może mu nie pomóc, ale widząc jego spojrzenie, zamilkłem i szczelniej owinąłem się kocem. Może jednak powinienem pójść do łóżka? Pod kołdrą byłoby mi cieplej niż pod kocem. Tylko siedzenie samemu i gapienie się w ścianę nie wydawało się jakoś bardzo ciekawe. Nie chciałem za wiele od życia, wystarczyłoby mi jedynie, że jakaś żywa istota jest obok, sama obecność już podnosiła mnie na duchu. Nie mogłem poprosić jednak, aby mój chłopak mi towarzyszył, nie może mnie niańczyć dwadzieścia cztery na siedem, w końcu inne obowiązki do spełnienia, dlatego to ja cichutko potowarzyszę jemu. Dobra, może nie tak bardzo cichutko, ponieważ co jakiś czas łapał mnie paskudny kaszel, który sprawiał, że bolały mnie płuca. 
- A może powinienem przyprowadzić medyka? To nie brzmi najlepiej – odezwał się mój chłopak, kiedy już posprzątał po obiedzie. 
- Nie trzeba, za kilka dni mi przejdzie – odparłem, siląc się na słaby uśmiech. Nie chciałem, aby przyprowadzał medyka, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że to mogło być troszkę kosztowne, a oni mają już wystarczająco dużo wydatków, nie potrzebują kolejnego. Poza tym, to nie było przecież nic poważnego. Miałem tylko gorączkę, kaszel, odrobinkę bolało mnie gardło no i też byłem troszkę osłabiony. Wygrzeję się, napiję się ciepłej herbaty i jakoś to będzie. Zaraz poczułem, jak Taiki kładzie mi dłoń na czole, po czym cofa ją, z widocznym zmartwieniem w oczach. 
- Trzeba będzie ci zbić trochę gorączkę – powiedział cicho, przyglądając mi się z uwagą. – Chodź – dodał, wyciągając dłoń w moją stronę. 
- Co chcesz zrobić? – spytałem, patrząc nieufnie w jego stronę. Jeżeli chce mnie zabrać do łóżka, to się nie zgadzam, tu jest mi bardzo wygodnie i nigdzie się stąd nie ruszam. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz