Wstrzymałem się na chwilę z robieniem obiadu, odwracając głowę w stronę męża, który nie mogę ukryć, może mieć racje, moje pchanie w niego jedzenia może wcale mu nie pomóc, a jedynie nie daj Bóg zaszkodzić. A przecież chciałem dla niego tylko dobrze, może fatyczne powinienem sobie odpuścić to niepotrzebne pchanie w niego jedzenia i zacząć słuchać tego, co on tak właściwie chce, chyba za bardzo się zapędziłem i wyszło jak zawsze, czyli nie tak jak bym tego chciał.
- To znaczy, że to, co robię jest dla ciebie niezdrowe? - Zmartwiony, poczułem się z tym faktem źle, nie na tym miała polegać moja pomoc, aby mu zaszkodzić. Chciałem tylko, rany sprawić mu przyjemność i zadbać o niego, aby chociaż dziś nie był głodny, nie wiedząc, jak długo głodny będzie podczas naszej drogi powrotnej.
- Nie owieczko, nie o to mi chodzi - W tym momencie wstał z krzesła, podchodząc do mnie, kładąc swoje ciepłe dłonie na moich chłodnych policzkach. - To, co robisz, jest pyszne i naprawdę to lubię i nie, to zdecydowanie mi nie szkodzi, bardziej chodziło mi o ilość, ludzie zdecydowanie nie powinni jeść więcej, niż ich organizm potrzebuje, ponieważ to im po prostu szkodzi, dlatego lepiej czasem chodzić głodnym niż niepotrzebnie się najadać szkodząc tym swojemu organizmowi - Wyjaśnił, tym samym trochę mnie uspokajając, nie robię w takim wypadku nic złego, to znaczy odrobinkę robię, ale to nic najwyżej zjem razem z nim ten obiad, aby się nie zmarnował, grzechem byłoby robić coś takiego dlatego teraz czy chcemy, czy nie zjeść to musimy.
- W takim razie zjem ten obiad z tobą, aby odrobinkę ci z nim pomóc - Stwierdziłem, rozumiejąc już mniej więcej, dlaczego Sorey nie może jeść więcej, niż powinien, wracając na kilka chwil do momentów, w których sam byłem człowiekiem niemogącym poradzić sobie z dwoma posiłkami z powodu braku apetytu, który mnie wtedy nie odstępował ani na krok.
- Będzie mi niezmiernie miło, jeśli uczynisz mi tę przyjemność - Po tych słowach ucałował wiesz mojej dłoni, uśmiechając się zawadiacko, wracając na krzesło, które wcześniej było przez niego zajmowane.
Kiwając więc delikatnie głową, zwróciłem ponownie uwagę na jedzenie, nie mogąc w końcu dopuścić do jego spalenia lub co gorsza.. W sumie co może być gorsze od spalenia jedzenia, które się gotuje? Nie wiem z resztą czy to ma teraz znaczenie? Powinienem się skupić na jedzeniu, które już prawie jest gotowe.
- Mam rozumieć, że po jedzeniu położysz się do łóżka i odpoczniesz tak? - Odwracając się do męża z dwoma pełnymi talerzami, zauważyłem to zmęczenie wymalowane na twarzy i to ziewnięcie, którego nie udało mu się przede mną ukryć, nic w końcu dziwnego po takim wysiłku może odczuwać zdecydowanie większe zmęczenie, które moim zdaniem nie jest absolutnie niczym złym. Ma prawo być zmęczony jak każdy na jego miejscu, powinien więc zjeść i położyć się do łóżka, chociaż na chwilę zamykając oczy, by odpocząć.
- Nie, absolutnie muszę zrobić coś ambitniejszego niż spanie - Stwierdził, biorąc swój talerz z mojej ręki. Wstając, by podać nam sztućce, którymi jak to już bywa się je.
- Ambitniejszego? Za oknem nie wiem, czy zauważyłeś, rozpętała się niezła ulewa i tak na dwór nie wyjdziesz a tu w środku i tak nie mamy co robić, dlatego na twoim miejscu skorzystałbym z ciszy, spokoju i wolnego łóżka, póki jeszcze wolne ono jest - Nie chciałem go do niczego zmuszać. Chciałem, tylko aby odpoczął, tym bardziej że ewidentnie był zmęczony i ukryć tego nie umiał.
- Możemy na przykład nacieszyć się sobą - Stwierdził, zajadając się obiadem znajdującym się na jego talerzu. - Pyszne - Dodał, zadowolony jak zwykle niepotrzebnie mi słodząc, to bardzo, ale to bardzo miłe, lecz zdecydowanie niepotrzebne.
- Cieszę się, że ci smakuje. Wracając jedna do tematu, nacieszyć się sobą możemy zawsze, a w tej chwili ty ewidentnie po obiedzie musisz odpocząć - Zauważyłem, naprawdę nie chcąc, aby się męczył, niech korzysta z wolnego łóżka i nie narzekał, bo w łeb dostanie.
- Może i masz racje, krótka drzemka nie powinna mi zaszkodzić - Zgodził się ze mną, spożywając spokojnie posiłek, przy którym mu pomagałem, spożywając posiłek znajdujący się na moim talerzu.
- W tym wypadku wiem, że mam racje - Przyznałem, delikatnie uśmiechając się do męża.
Sorey nic już nie powiedział, skupiając się na jedzeniu, zaszczycając mnie jedynie swoim spojrzeniem lub uśmiechem.
Po zjedzonym posiłku mój mąż położył się na przysłowiowe piętnaście minut, gdy ja posprzątałem po obiedzie, wychodząc na dwór, gdzie pogoda wciąż nie była najlepsza, co mi w żadnym wypadku nie przeszkadzało, jestem serafinem wody taka pogoda dla mnie to jak zbawienie. Zadowolony więc usiadłem na schodach, prowadzących do chatki relaksując się na dworze aż do przebudzenia męża i przyjścia syna, z którym musieliśmy spędzić czas, przed pójściem spać by spokojnie mógł pójść spać..
Następnego dnia wczesnym rankiem otworzyłem swoje oczy, rozciągając się na miękkim łóżku, na którym musiałem spać, nie dostając zgody męża na spanie z nim na ziemi, to faworyzowanie mnie jest bez sensu, ale wiem, że moje słowa niewiele zmienią, dlatego właśnie nie ma sensu z nim dyskutować nie w tej sprawie.
Po cichu wstając z łóżka, przygotowałem się do drogi, budząc troszeczkę później Soreya, któremu przygotowałem ubrania do drogi, nie budząc jeszcze Yuki'ego, który spokojnie mógł sobie jeszcze spać, aż my dorośli nie przygotowaliśmy wszystko do podróży, w którą mogliśmy wyruszyć po zjedzeniu śniadania i pożegnania się z dziadkiem, niby nie do końca był zadowolony, ale nas wypuścił, życząc bezpiecznej drogi..
- Niczego nie zapomnieliśmy? - Zapytałem, gdy wyszliśmy z azylu, wyruszając w podróż.
- Ty na pewno zapomniałeś - Słowa mojego męża trochę mnie zaskoczył, wydawało mi się, że mieliśmy wszystko, jego plecak był spakowany jedzenie, które dał nam dziadek też, no i śniadanie zjedzone, a więc o czym zapomniałem.
- O czym? - Musiałem spytać wiedząc, że to nie da mi spokoju i wciąż będę próbował odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- A no może o tym - Sorey widząc, że Yuki pobiegł do przodu, wyciągnął z plecaka obrożę, którą nosiłem i chustę ją zakrywającą przypominając mi o obietnicy, którą mu złożyłem.
- Zgadza się zapomniałem - Przyznałem, zakładając obroże i chustę na szyję wiedząc, że to sprawia wielką lecz niezarozumiałą dla mnie przyjemność mojemu mężowi. - Czy teraz jest dobrze? - Zadałem to pytanie dla pewności, chcąc wiedzieć, czy aby na pewno jest wszystko tak, jak być powinno.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz