Słysząc słowa mojego małego biednego liska, nie byłem w żadnym wypadku ani odrobinkę zadowolony, gorączka nie jest dobrym, objawem a wręcz przeciwnie oznacza to, że z moim chłopakiem wcale lepiej nie jest i co ja mam teraz zrobić? Na pewno podać leki to dosyć logiczne rozwiązane, ale niewiele one mu dadzą, jeżeli on sam w łóżku nie siedzi. Przecież tu w kuchni jest otwarte okno, jeszcze go przewieje i żarty naprawdę się skończą.
- Po pierwsze nie powinieneś tu siedzieć, bo jeszcze cię przewieje - Zacząłem, zamykając okno, wstępując na chwilę do salonu, skąd przyniosłem mu koc leżący na kanapie - A po drugie powinieneś leże w łóżku, jeśli chcesz szybciutko wrócić do zdrowia - Dodałem, stawiając na stół leki wraz z ciepłą wodą, aby przypadkiem zimnej nie pił, bo to nie najlepsze dla jego gardła w taki stanie.
- Mówiłem ci już, że nie chce być sam - Co więc mogłem zrobić, słysząc jego słowa? Nie mogłem go zmusić, aby wrócił do pokoju, jeśli tego nie chciał dlatego czy tego chciałem, czy nie chciałem, musiałem mu pozwolić zostać tu ze mną. No cóż, dałem mu już koc, lekarstwa i ciepłą wodę, którą to wszystko popije, więc powinno mu wystarczyć na tę chwilę, zaraz jeszcze przygotuje mu ciepłą herbatę, dzięki czemu powinien poczuć się troszeczkę lepiej, taką przynajmniej mam nadzieję.
- No dobrze, w takim razie posiedź sobie tutaj, pod kocem a ja skończę obiad i zrobię ci herbatę - Jeśli już miałem się zgodzić na przebywanie mojego chłopaka w kuchni to czy tego chciał, czy nie musiał się dostosować w innym wypadku, wróci do łóżka szybciej niż myśli.
- Dobrze mamo - Zaśmiał się cicho, biorąc leki, które mu podałem, popijając je ciepłą wodą, która mam nadzieje rozgrzeje jego gardło, fakt nie narzekał na nie, co nie oznacza, że mam zignorować taką możliwość, muszę o niego zadbać, nie chcą, aby biedaczek poczuł się jeszcze gorzej lub nie daj borze, wskutek nieleczonej choroby zmarł, bo takie przypadki też się zdarzały.
- Zjesz obiad? - Zacząłem temat jedzenia, nie wiedząc, czy jest głody, jeśli tak to super jedzenie jest prawie że gotowe, jeśli nie no trudno zje najwyżej później, jak zgłodnieje, do jedzenia w tym momencie zmuszać go nie mogę, bo wiem jak bardzo człowiek chory lub zwyczajnie przeziębiony nie ma apetytu, co za tym idzie jedzenie nie współgra z tym, na co ma w tej chwili ochotę.
- A co dobrego zrobiłeś? - Zapytał, zaciekawiony owijając się jeszcze szczelnie kocem, który ode mnie dostał.
- Gulasz jedyny posiłek, który nawet w miarę dobrze mi wychodzi - Pochwaliłem się, dumny z siebie jak dziecko, który zrobiło coś niesamowitego, za co powinno dostać prezent i to jeszcze taki duży, aby być uszczęśliwionym dzieckiem.
- W takim razie nie mogę nie zjeść - Jego słowa naprawdę mnie uszczęśliwiły to miło, że chce się dla mnie poświęcić i zjeść mój gulasz, który mam nadzieje mu zasmakuje.
- Naturalnie, że możesz nie zjeść, nie musisz się zmuszać - Zapewniłem, nie chcąc niczego wbrew jego woli, to w końcu fajne nie jest, aby mój biedny rozchorowany lisek zmuszał się do jedzenia, gdy ewidentnie, to znaczy na sto procenty nie wiem, czy chce, czy nie ale jeśli nie chce, to ewidentnie nie musi się zmuszać tylko dlatego by mi sprawić przyjemność.
- Zapewniam, że do niczego się nie zmuszam, z największą przyjemnością zjem - Gdy jego zapewnienia dotarły do mnie, poczułem ulgę, ponieważ wiem, że najlepiej nie gotuje, a mimo to mój chłopak chce spróbować to, co mu przygotuje naprawdę mi miło.
- W takim razie daj mi chwilę - Uśmiechając się delikatnie do chłopaka, skupiając się na jedzeniu i herbatce, którą mu obiecałem mojemu skarbeńkowi. Teraz gdy jest chory, a ja mam wole, mogę dobrze się nim zająć, ponadto znam kilka fajnych sposobów na zbicie gorączki, do których potrzeby jest tylko on i ja i może kto wie, moja mała Karocka też będzie chciała z tego skorzystać. Chyba że znów wejdzie temat mojego rannego ramienia. Wszystko, co piękne po prostu nam niszcząc, a dobrze wiem, że Karotka tak potrafi.
- A tak właściwie, tak czysto teoretycznie zastanawiam się, czy babeczki ci smakowały? - To pytanie na chwile wybiło mnie z rytmu, jakie babeczki? Nic takiego nie... A już wiem wczorajsze babeczki, które zjadł mój brat, ponoć były pyszne, przynajmniej tak twierdził smakosz babeczek i ciast wszelkiego rodzaju.
- Nie chce cię oszukiwać. Mówiąc, że są dobre, gdy tak naprawdę wcale ich nie zjadłem, mój brat nie ubiegł, ale mu smakowały, nawet prosił, abyś zrobił więcej, więc na pewno były przepyszne.
- Ach rozumiem - Mój chłopak spuścił głowę, wpatrując się w blat stołu najwidoczniej smutny lub niezadowolony z takiego obrotu sytuacji, no cóż, nic nie poradzę na to, że babeczek i tak już nie ma.
- Hej skarbie, ty się niczym nie przejmuj, gdy wyzdrowiejesz, razem zrobimy nowe i wtedy je spróbuję dobrze? A teraz proszę gulasz i herbatka jedz puki ciepłe - Poczochrałem jego włosy, chcąc podnieś go na duchu, to nie koniec świata, babeczki zostały zjedzone, ale i z tym jakoś sobie poradzimy, tak jak mówię, zawsze można zrobić nowe, ale to dopiero gdy będzie zdrowy, w tej chwili nie jest to w żadnym wypadku możliwe, ponieważ zdrowie jest ważniejsze od babeczek, których niestety nie udało mu się niestety spożyć, cóż w tym domu od chwili, gdy pojawił się mój brat, jest zasada kto pierwszy ten lepszy i na razie mogę mu ustępować a do chwili, w której przegnie i oberwie mu się za dotykanie tego, co nie należy do niego...
<Karocka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz