Moje życzenie nie było bardzo skomplikowane ani wygórowane, ponieważ do szczęścia nigdy nie potrzebowałem wiele. Wystarczyło mi jedynie, aby Taiki przy mnie był już zawsze albo przynajmniej jak najdłużej i najczęściej, jak tylko może, i takie właśnie było moje życzenie. Chociaż, czemu miałem pomyśleć życzenie, nie za bardzo wiedziałem. I co do tego wszystkiego miała spadająca gwiazda, też nie wiedziałem, ale mój chłopak powiedział, że mam pomyśleć życzenie, więc najzwyczajniej w świecie to zrobiłem.
- Pomyślałeś? – spytał po krótkiej chwili, na co odpowiedziałem, kiwając głową.
- Mam ci powiedzieć? – zapytałem, wtulając się w jego ciało i opierając głowę o jego klatkę piersiową. Musiało całkiem niedawno padać, ponieważ powietrze było takie rześkie i bardzo przyjemne, chociaż było nieco chłodno jak na tę porę roku. W sumie, to dla mnie było prawie zawsze chłodno, więc nie miałem za bardzo pojęcia, czy faktycznie było zimno, czy to może tylko moje odczucie.
- Nie, kiedy pomyśli się życzenie przy spadającej gwieździe, nie może się go powiedzieć na głos, bo się ono nie spełni. Podobnie jest, kiedy zdmuchujesz świeczki na torcie – wytłumaczył mi, kładąc dłoń na moim biodrze i przyciągając mnie bliżej siebie.
Znaczy, chyba wytłumaczył, bo po jego słowach mam jeszcze większy mętlik w głowie. O jakich świeczkach on mówi? O tych na dole, na stole...? Nie, nie, on mówił o świeczkach na torcie, ale żadnego tortu nie mamy, chyba, nie mam pojęcia. A może to on chciał tort? Nie rozumiem, ale jeżeli by chciał, mógłbym mu jutro zrobić jakiś tort, chociaż nie miałem pojęcia, czy mi wyjdzie, tortu jeszcze nigdy nie przygotowałem, a to jest raczej coś innego niż takie proste ciasto z owocami, które dzisiaj dla niego przyniosłem. Ale czego się nie robi dla ukochanej osoby, prawda?
- Jakie świeczki? I jaki tort? Nie rozumiem – wymamrotałem cicho, chcąc wiedzieć, o czym tak właściwie mówi. Może jednak za dużo wypiłem...? Nie, to niemożliwe, wypiłem troszkę, by się odstresować i wyluzować, a nie na tyle, aby mieć omamy słuchowe.
- No kiedy ma się urodziny, zazwyczaj dostaje się tort z taką ilością świeczek, ile się kończy w tym dniu lat lub kilka takich symbolicznych, i zdmuchuje się je, myśląc życzenie. To taki zwyczaj, podobnie jak się widzi spadającą gwiazdę, to też się myśli życzenie. Nie wiedziałeś o tym? – w jego głosie wychwyciłem zdziwienie, jakby dziwił się tym, że o tym nie wiedziałem. A ja dziwiłem się informacjom, jakie przed chwilą usłyszałem. To były bardzo dziwne zwyczaje. Zwyczaje, o których słyszę pierwszy raz, skąd się one w ogóle wzięły? Zresztą, chyba nie chciałem wiedzieć, bo coś czułem, że i tak tego nie zrozumiem.
- Pierwsze słyszę. I to o gwieździe, i to o tych świeczkach – przyznałem, unosząc głowę tak, by móc na niego spojrzeć. Księżyc świecił wystarczająco jasno i mogłem bez problemu zobaczyć jego twarz. Naprawdę był zszokowany moimi słowami, więc może to jednak ze mną było coś nie tak? Pewnie to są rzeczy tego typu, że wszyscy o tym doskonale wiedzą, tylko ja jestem jakiś niedoinformowany i dziwny. – To coś złego, że o tym nie wiem?
- Nie, oczywiście, że nie, po prostu jestem lekko zdziwiony. Nigdy nie miałeś tortu ze świeczkami? Albo Natsu? – dopytywał, delikatnie gładząc mnie po udzie.
- Nie pamiętam, abym kiedykolwiek dostał tort, a Natsu... nie mam pojęcia, ona w sumie mogłaby, ale kiedy ma urodziny, mam siedzieć w swoim pokoju, a przynajmniej tak mówił tata – wyjaśniłem swojemu chłopakowi, spuszczając zawstydzony wzrok. Chyba naprawdę jestem odrobinkę zacofany, jeżeli chodzi o świat i o podstawową wiedzę o nim.
- Musimy to zmienić – powiedział to z takim zdecydowaniem w głosie, ze delikatnie mnie zdziwił. O czym znów on gadał? A może to on za dużo wypił?
- Ale co? Mam schodzić na urodziny Natsu? Nie wiem, czy to z kolei podobałoby się mamie.
- Chodziło mi o to, aby tobie, na twoje urodziny przygotować tort, byś mógł zdmuchnąć świeczki i przeżyć takie prawdziwe urodziny, zasłużyłeś na to – wytłumaczył, a kiedy usłyszałem jego propozycję, pokręciłem głową.
Jeżeli chodziło mu o przygotowanie przyjęcia urodzinowego, to zdecydowanie nie chciałem się zgodzić, to brzmiało na strasznie dużo roboty, a znając jego, pewnie będzie chciał to sam wszystko przygotować, tak jak to zrobił z dzisiejszą kolacją. Nie, żebym narzekał, wszystko to wyszło mu cudownie, ale nie chciałem, aby musiał się niepotrzebnie męczyć w dniu moich urodzin, zwłaszcza, że to nie tego chciałem.
- Nie trzeba, nie czuję takiej potrzeby. W zupełności wystarczy mi to, że będziesz obok, niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba – powiedziałem, wtulając się odrobinkę mocniej w jego ciało i przymykając oczy, dopiero teraz odczuwając ogarniającą mnie falę zmęczenia. Z drugiej strony, czy można było mi się dziwić? Trochę dzisiaj wrażeń za mną było, i to dość intensywnych wrażeń.
- A kiedy to będzie? – zapytał niewinnie, na co zmarszczyłem brwi. Nie mówiłem mu, kiedy mam urodziny...? A no fakt, nie mówiłem, bo nie miałem powodu. I szczerze, nie za bardzo chciałem mu to mówić, ponieważ obawiałem się, że znowu kupi mi jakiś niebotycznie drogi prezent, a przecież nie tego chciałem. Nawet jeśli mu powiem, że nie chcę żadnego prezentu, to on i tak mi coś kupi, już ja go znałem, ja powiem swoje, a on i tak zrobi swoje.
- Powiem ci kilka dni po, tak jak ty powiedziałeś mi o swoich urodzinach – wypomniałem mu, przypominając sobie nagle te sytuację. To też nie było tak, że on mi o nich powiedział tak sam z siebie, a dopiero po zapytaniu, skąd wziął się wisior na jego szyi, którego wcześniej nie nosił. Czułem się bardzo, bardzo głupio, kiedy okazało się, że nie mam dla niego żadnego prezentu, ale teraz już wiem, kiedy one wypadają i na pewno uda mi się przygotować dla niego niespodziankę. – Możemy wrócić do łóżka? Jestem trochę zmęczony – poprosiłem, przecierając oczy, nie chcąc tutaj zasypiać. Zdecydowanie lepiej czułbym się lepiej, gdybym położył się wraz z nim na wygodnym materacu, chyba, że Taiki wolałby tu zostać jeszcze trochę, to wtedy jak najbardziej postaram się mu dotrzymać towarzystwa.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz