Zastanowiłem się nad słowami mojego chłopaka, analizując to sobie wszystko w głowie. W sumie, to niewiele zrobię, w porównaniu do tego, co zrobi on. A skoro byliśmy w stanie się kochać, to chyba jestem w stanie zrobić nieco więcej, prawda? Chociaż przyznam, zmęczyłem się bardziej niż zazwyczaj, ale pewnie to wina mojego stanu. Chyba. Albo przynajmniej mam takie wrażenie.
- Skoro nie mogę wychodzić na dwór, to mógłbym przygotować jedzenie dla zwierzaków – powiedziałem, chcąc się troszeczkę potargować, a kto wie, może udałoby mi się zrobić coś więcej...? Do czego to dochodzi, bym pytał się swojego własnego chłopaka o to, co robić mogę, a czego nie.
- Nie powinieneś się przemęczać – powiedział ostrzegawczo, delikatnie czochrając moje włosy. Jakby już mało były potargane... naprawdę wypadałoby trochę się za nie wziąć i chociaż spróbować zacząć je układać. Nie wiem jeszcze, co i jak, ale kiedyś się za to zabiorę. Chyba, że Taiki będzie się ze mnie śmiał, to wtedy przestanę.
- Wiesz, że to samo mógłbym powiedzieć o tobie – zauważyłem niezadowolony, delikatnie pusząc policzki.
- Wyglądasz strasznie uroczo, kiedy się złościsz, wiesz o tym? – wymruczał, uśmiechając się do mnie zadziornie i zaraz pocałował mnie w czubek nosa. – Zastanowię się nad tym na spacerze. A teraz odpocznij i niczym się nie przejmuj, niedługo wrócę – dodał, wychodząc z pokoju.
Westchnąłem cicho, nie do końca zadowolony, i opadłem na poduszki. Nie podobało mi się to wszystko, więc i tak zrobię to, co mi się podoba. Czemu Taiki nie potrafi zrozumieć, że nie muszę wypoczywać tak dużo i czuję się dobrze? Jak się powinien martwić, to o siebie, to nie ja mam ranę w ramieniu, która może zacząć krwawić przy mniejszym lub większym wysiłku. Jak wróci ze spaceru, będę musiał sprawdzić, czy z jego ramieniem jest wszystko w porządku, bo on przecież się tym nie przejmie.
Jeszcze przez chwilę poleżałem w łóżku, zbierając siły po wspólnym zbliżeniu, by później wstać i zacząć się ubierać. W lustrze zauważyłem, że na mojej szyi pojawiło się kilka czerwonych śladów. Oczywiście Taiki nie mógł się powtrzymać i musiał zrobić kilka doskonale widocznych dla innych malinek. Nie miałem za bardzo jak ich ukryć, nawet niewielka iluzja w moim stanie potrafiła być dla mnie męcząca. Fakt, ukrywałem już swoje uszy oraz ogony, ale do tego byłem przyzwyczajony i nie robiło to dla mnie większego wrażenia. Aczkolwiek wydawało mi się, że gdybym był w bardzo złym stanie, i ta iluzja zaczęłaby szwankować.
Założyłem ubrania, postanawiając zostawić te malinki tak, jak są. Teoretycznie jesteśmy sami, więc nie więc nie powinienem się przejmować, ale reszta domowników kiedyś wróci... cóż, najwyżej wtedy nie wyjdę z pokoju. Albo wrócę do domu. Jeszcze nie wiem, ale bałem się troszkę reakcji Shingo, a doskonale wiedziałem, jak bardzo potrafił być złośliwy.
Akurat kiedy zszedłem na dół, Taiki już wrócił. Czyli jednak troszkę sobie poleżałem, to bardzo niedobrze, powinienem się ogarnąć znacznie wcześniej. Przywitałem się z Kodą oraz Vivi, która najwidoczniej zabrała się na spacer z moim chłopakiem. Może to i dobrze, zdecydowanie jej się przyda trochę ruchu.
- I jak? Zastanowiłeś się? – spytałem, podnosząc się z klęczek i przyglądając się z zaciekawieniem mojemu chłopakowi. W sumie, czułem się już odrobinę lepiej, chociaż kaszel momentami jeszcze nadal potrafił mnie zaskoczyć, a gorączka nie zniknęła, ale była mniejsza. Odrobinkę wątpiłem, że to dzięki naszemu zbliżeniu, w końcu to raczej tak nie działało... ale jednak, było ze mną lepiej. To się liczyło, prawda?
- Zastanowiłem. I uważam, że powinieneś skupić się tylko na czesaniu, karmieniem zajmę się sam – powiedział, uśmiechając się do mnie rozbawiony. Co go tak bawiło? Zmrużyłem podejrzliwie oczy, nie wiedząc, co się dzieje.
- Czemu się cieszysz? – spytałem, przyglądając się mu uważnie.
- Po prostu cieszę się, że jesteś obok – powiedział, szczerząc się jeszcze szerzej. To były bardzo proste słowa, niezbyt skomplikowane, a sprawiły, że serce zabiło mi szybciej, a na policzkach pojawił się brzydki róż. Byłem naprawdę beznadziejny, skoro tak proste słowa potrafiły mnie tak bardzo zawstydzić.
- To nie jest nic takiego, abyś się cieszył – burknąłem, spuszczając wzrok. W końcu, nie robiłem niczego niezwykłego, by cieszyć się z mojej obecności. Aktualnie więcej ze mnie szkód niż pożytku. – Gdzie jest szczotka? Miałem wyczesać Kodę – zacząłem, chcąc troszeczkę zmienić temat.
<Taiki? c:?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz