niedziela, 16 maja 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Przyznam, to wszystko brzmiało dla mnie trochę dziwnie... a może to przez sposób, w jaki to mówił? W końcu, kiedy słyszy się słowo „stado”, bardziej kojarzy się to ze zwierzętami. Chociaż, to są smoki, czyli tak jakby zwierzęta... nie, stop, chyba powinienem przestać myśleć w ten sposób, przecież nie tylko tutaj panuje hierarchia. Wśród kitsune jest tak samo, im ktoś potężniejszy, tym ma większą władzę, albo wśród ludzi, chociaż u nich wyznacznikiem potęgi są pieniądze. 
Postanowiłem zatem nie drążyć tego tematu, bo i po co? Nie odczuwałem takiej potrzeby, wszystko co wiedzieć chciałem już wiedziałem, chociaż nadal uważałem, że zdanie Shingo mimo wszystko było ważne. Jeżeli nie chce mnie tu widzieć, powinienem się chyba dostosować, zwłaszcza, że coraz częściej zaczynam mieć wrażenie, że wszystkie niesnaski, jakie zachodzą miedzy nimi, są przeze mnie. 
- Więc to ty jesteś jedynym alfą? – spytałem, unosząc jedną brew. Chciałem odrobinkę się z nim podroczyć, w końcu teraz mogłem to robić bez krępowania się i nieprzyjemnego spojrzenia Shingo. 
- Oczywiście, nie mów mi, że tego nie wyczułeś – mówiąc to wypiął z dumą pierś, a to sprawiło, że uśmiechnąłem się delikatnie. Oczywiście, totalny samiec alfa, jakże mógłbym tego od razu nie zauważyć?
- Szczerze, to nie – wyszczerzyłem swoje ząbki, może odrobinkę go tym podpuszczając, ale cóż poradzić, taka prawda. Nigdy nie czułem się jakoś specjalnie w jego towarzystwie, fakt, byłem przez niego dominowany, zwłaszcza podczas stosunków, ale czy mi to w jakikolwiek sposób przeszkadza? Ani trochę. 
- To trzeba to zmienić – wymruczał i nim się zorientowałem, chłopak popchnął mnie na materac i zaraz zawisł nade mną. Tyle by było, jeżeli chodzi o uważanie i nienadwyrężanie rannej ręki. Ile to minut minęło, pięć? Mój boże, jakim cudem on jeszcze żyje, to ja nie mam pojęcia. 
- Możemy to zmienić, ale dopiero wtedy, jak ta rana w końcu ci się zrośnie – powiedziałem, mając na uwadze tylko i wyłącznie jego zdrowie. W końcu, kiedy ja byłem ranny, nie pozwalał mi za wiele, więc i ja powinienem postąpić podobnie. Na razie marnie mi to wychodzi, ponieważ już mamy za nami dwa zbliżenia w przeciągu jednego dnia, a to się zdarzyć nie powinno. 
- Karocia... – zaczął, próbując mnie przekonać, ale ja tak się łatwo ugłaskać nie dam. 
- Przecież ci nigdzie nie ucieknę – powiedziałem, uśmiechając się do niego i położyłem dłoń na jego policzku, by delikatnie go po nim pogłaskać. 
- Ale później wrócę do pracy i nie będziemy mieli tyle czasu – powiedział, kładąc się obok mnie. 
- Jak tak się będziesz zachowywał, to nigdy nie wrócisz do pracy, bo ta rana nigdy ci się nie zrośnie – burknąłem, delikatnie pusząc policzki. Czemu on nie potrafił o siebie dbać? 
- Nie przesadzasz przypadkiem? – spytał, jakby lekko rozbawiony, uśmiechając się do mnie delikatnie. 
- Nie przesadzam, to ty nie potrafisz o siebie zadbać – wytłumaczyłem mu, przysuwając się do niego i ostrożnie wtulając się w jego ciało, oczywiście uważając na jego ramię. Już raz mu sprawiłem przypadkowo ból, nie chcę tego powtarzać. 
- Od tego mam ciebie – wymruczał, całując mnie w czoło. 
- Przygotować ci kolację? – spytałem po chwili, kiedy usłyszałem ciche burczenie dobiegające z jego brzucha. 
- Tylko pod warunkiem, że zjesz ją razem ze mną. 
- Z chęcią, sam zdążyłem trochę zgłodnieć – przyznałem, podnosząc się z łóżka i wygładzając swoje leciutko pomięte ubrania. Nie wiem, czy powinienem znowu jeść, w końcu już dzisiaj dużo zjadłem, ale skoro beze mnie Taiki nie zje, to już mogę się poświęcić. 

***

Następnego dnia wstałem przed moim chłopakiem, co wziąłem za bardzo dobry znak. Dzięki temu mogłem cichutko zakraść się do kuchni i przygotować nam śniadanie. Odsunąłem się ostrożnie od mojego chłopaka, który jak zawsze spał wtulony w moje ciało, i wygładziłem bluzę, w której dzisiaj spałem. Oczywiście nie należała do mnie, ale Taiki nie miał nic przeciwko. Sam nawet stwierdził, że wyglądałem uroczo i mogłem ją zakładać kiedy chcę, a przyznam, to była moja nowa, ulubiona rzecz z bardzo prostego powodu; była bardzo długa i czułem się w niej bardzo dobrze. 
 Ostrożnie zszedłem na dół i zacząłem przygotowywać jajecznicę w miarę jak najciszej, jak się dało. W końcu, miałem tę świadomość, że przecież są tutaj trzy osoby śpiące. Znaczy, jedną zaraz zamierzałem przyjemnie obudzić, ale to jest wyjątkowy wyjątek. 
- Co ty robisz? – słysząc niezadowolony głos Shingo, podskoczyłem w miejscu, może odrobinkę przestraszony. Nie spodziewałem się go tutaj, myślałem, że śpi, jak każdy normalny o tej porze. 
- Śniadanie, dla mnie i Taiki’ego. Przepraszam, że cię obudziłem – dodałem, nakładając jajecznicę na już przygotowane wcześniej talerze. 
Shingo nie odpowiedział, tylko uważnie mi się przyglądał. Przyznam, to lekko mnie peszyło, ponieważ nie rozumiałem, dlaczego to robił. Było ze mną coś nie tak? Nie wydawało mi się.  Fakt, moje włosy były roztrzepane, ale z całą resztą było dobrze. Ja byłem czysty, bluza była czysta i odpowiednio długa – a nawet jeśli nie, to miałem przecież na sobie bieliznę – więc... co było we mnie dziwnego? Nie chcąc mu dłużej przeszkadzać, przygotowałem szybciutko mojemu chłopakowi kawę, a sobie herbatę, po czym to wszystko ułożyłem na tackę. 
- Te wczorajsze, znaczy, przedwczorajsze babeczki... – słysząc głos Shingo, od razu odwróciłem się w jego stronę, patrząc na niego z lekkim strachem. Nie za bardzo wiedziałem, czego mam się po nim spodziewać, ponieważ on co chwila potrafi mnie zaskakiwać, i pozytywnie i negatywnie. – Były bardzo dobre. 
Zamrugałem zaskoczony oczami, czy on właśnie mnie pochwalił? Przyznam, byłem pod wrażeniem, to rzadko mu się zdarzało, ostatnio lubi tylko ze mnie kpić albo mnie krytykować. Od razu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, za często w swoim życiu komplementowany nie byłem, więc każde miłe słowo skierowane w moją stronę sprawiało, że czułem przyjemne ciepło na sercu. Już nawet postanowiłem przemilczeć fakt, że to nie było dla niego, a dla mojego chłopaka. 
- Dziękuję – powiedziałem, uśmiechając się do niego szeroko, po czym odwróciłem się i pospieszyłem na górę, gdzie czekał na mnie mój chłopak. Znaczy, nie czekał, bo jeszcze tego nie wie, ale gdyby wiedział, na pewno by na mnie czekał. 
Cichutko wróciłem do pokoju Taiki’ego, położyłem tackę z jedzeniem na szafce nocnej, a następnie podszedłem do łóżka i usiadłem na biodrach mojego chłopaka, by następnie złożyć na jego ustach delikatny pocałunek, który miał obudzić mojego śpiącego ukochanego. Jak się po chwili okazało, moje starania odrobinkę poszły na marne, ponieważ jak się okazało, on nie spał. Jak inaczej można było wytłumaczyć to, że Taiki zaraz po tym odwzajemnił pocałunek i położył dłonie na moich biodrach, mocniej mnie do siebie przyciągając. 
- Dzień dobry – wymruczałem, kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy. – Czym cię obudziłem? – dodałem, przyglądając mu się uważnie. 
- Tym cudownym zapachem – odpowiedział, uśmiechając się do mnie zawadiacko. – Wiesz, że nie musiałeś niczego mi przygotowywać?
- Nie musiałem, ale chciałem. A teraz wstawaj, musimy zjeść, nim nam ostygnie, bo będzie niedobre – odparłem, chcąc z niego zejść, by go przypadkiem za bardzo nie przygnieść, czy coś, ja swoje w końcu też ważyłem. Taiki nie pozwolił mi jednak na to, tylko oplótł swoje dłonie wokół mojej talii i bardziej przysunął mnie do siebie, mocno się przytulając. – Taiki, proszę, po śniadaniu muszę wrócić do domu. 
- Nie musisz, przecież możesz zostać tutaj ile tylko chcesz – wymruczał, wtulając nos w moje włosy. 
- Muszę. Już wystarczająco nadużyłem waszej gościnności, nie chcę wam przeszkadzać jeszcze bardziej. 
- Wiem, że już to mówiłem, ale i tak się powtórzę – odezwał się Taiki po kilku dobrych sekundach ciszy. Przyznam, jego głos był tak poważny, że lekko mnie zestresował. Poprawiłem delikatnie głowę, chcąc mieć dobry widok na mojego chłopaka. – W tym domu jesteś zawsze mile widziany i jeśli tylko chcesz, możesz tutaj zamieszkać. 
Faktycznie, po tym, jak się dowiedział o mojej sytuacji w domu, już kilka razy proponował mi, że mogę u niego zostać, i bym nie wracał do ojca, i że razem coś wymyślimy. Wcześniej nie uważałem tego za dobry pomysł, bo nie chciałem zostawić Natsu samej, by ulegała wpływom taty, ale teraz już go nie było. Teoretycznie, nic nie szkodzi na przeszkodzie tego, bym faktycznie opuścił dom, w którym nie czuję się najlepiej i z którym najlepszych wspomnień nie miałem. Poza tym, teraz na przeszkodzie stoi nam ktoś inny. 
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomył – zauważyłem cichutko, spuszczając wzrok. – Twój brat chyba za mną nie przepada, a nie chcę, by czuł się źle we własnym domu. Nie chcę też, abyście się kłócili przeze mnie, w końcu jesteście braćmi, nie powinniście się kłócić – wytłumaczyłem, zaczynając kreślić na jego klatce piersiowej nieregularne szlaczki. Oczywiście, chciałbym tutaj z nim zamieszkać, to byłoby dosłownie spełnienie moich marzeń, tylko coś czułem, że jedyną osobą, która by się cieszyła z mojej obecności, byłby mój chłopak. No i oczywiście Koda, chociaż po ostatnim czesaniu i kąpaniu zaczyna odrobinkę mnie unikać, ale chyba wkrótce powinno mu przejść. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz