Przyznam, troszeczkę bałem się zostawiać mojego chłopaka samego w domu, kiedy ten miał ranę w ramieniu. Znaczy, doskonale wiedziałem, że jest przecież dorosłym mężczyzną, samcem alfa, wiedziałem również, że potrafi o siebie zadbać jako tako, ale też miałem świadomość, że zbyt bardzo bagatelizował swoje dolegliwości. Miałem nadzieję, że mimo wszystko mnie posłucha i będzie uważał na siebie oraz swoją ranę.
Powrót do domu nie zajął mi długo, a to głównie dzięki temu, że zmieniłem swoją formę na tę lisią. Zauważyłem, że ostatnio korzystałem z niej coraz mniej, ponieważ siedziałem dużo w jednym miejscu, i tym właśnie miejscem był dom Taiki’ego. Nie, żebym na to narzekał, lubiłem to miejsce, bardzo, i zauważyłem, że nie tylko ja tak mam. Vivi również się tutaj podoba, widzę, że czuje się tutaj swobodnie i przede wszystkim bezpiecznie. Nie dziwiłem jej się, w domu oboje musieliśmy uważać, by tata jej nie zauważył, ponieważ nie skończyłoby się to dobrze ani dla niej, ani dla mnie. No i też tutaj ma swojego psiego towarzysza, którego również bardzo polubiła, chociaż początki były bardzo trudne.
W domu znowu była ciocia z może odrobinkę zdenerwowaną Natsu. Mama musi mieć bardzo dużo roboty związanej ze zniknięciem taty, bo dużo nie ma jej w domu. Przyznam, teraz, brak taty w domu wydawał mi się czymś zupełnie normalnym, ale to może dlatego, że byłem świadomy jego śmierci. Wiedziałem, że on już nie wróci, a inni nadal mają tę nadzieję, że się odnajdzie. Nie chciałem ich wyprowadzać z błędu, lepiej dla mnie i dla Taiki’ego, że tak myślą.
Natsu była na mnie obrażona przez fakt, że ostatnio spędzałem z nią mało czasu. W ramach zadośćuczynienia miałem z nią spędzić resztę dnia, co nie było jakąś straszną karą. Miło spędzałem z nią czas na różnych zabawach, na przemian w jakieś spokojniejsze i bardziej ruchliwego. W pewnym momencie dziewczynka chciała ubrać swojego misia w coś nowego, więc postanowiłem jej jakieś swoje stare ubranka, które spoczywały na dnie komody w moim pokoju, podobnie jak inne rzeczy z mojego dzieciństwa. Oboje zaczęliśmy przeglądać moje ubranka, ponieważ moja siostrzyczka bardzo chciała wybrać to idealne według niej. W pewnym momencie zauważyłem coś zawiniętego w biały śpioszek. Zdziwiłem się, ponieważ to nie mogło być nic mojego, w końcu niczego nie chowałem w ten sposób. Mimo ciekawości, jaka mną targała, odłożyłem zawiniątko na miejsce, i dalej szukałem jakiegoś ubranka dla pluszowego modela mojej siostry.
Powróciłem do mojego znaleziska dopiero wieczorem, już po zabawie z dziewczynką. Jak się okazało, tym tajemniczym znaleziskiem okazała się złota broszka w kształcie słońca, wysadzana zapewne jakimiś drogimi kamieniami w ciepłych odcieniach. Zawsze, kiedy mama, tata oraz Natsu gdzieś wychodzili w gości, do ich strojów była przyczepiona właśnie taka broszka. To był taki jakby znak rozpoznawczy naszej rodziny, więc co coś takiego miałby robić u mnie? Przecież tak jakby nie należałem do tej rodziny, w końcu oficjalnie nie ten ród nie ma męskiego potomka i najwidoczniej już się go nie doczeka, skoro zaginęła głowa rodziny.
- Ciociu? – spytałem cicho, wchodząc do kuchni i nadal trzymając w dłoni broszkę. Miałem nadzieję, że ona wie, co coś tak cennego robiło w moich starych ubrankach. – Wiesz może, co to robiło w moich rzeczach? – dodałem, pokazując jej kosztowną ozdóbkę.
- Zgaduję, że pewnie czekało, aż je znajdziesz – powiedziała, jedynie zerkając na trzymając przeze mnie obiekt i zaraz wracając do sprzątania. Nie wydawała się być tak bardzo zaskoczona, jak ja. – Twój ojciec był tak podekscytowany tym, że będzie miał potomka, że postanowił ci sprawić prezent jeszcze zanim pojawiłeś się na świecie.
Musiało minąć kilka długich sekund, zanim przyswoiłem to sobie do świadomości. Kiedy przyszedłem na świat, musiałem stać się naprawdę wielkim rozczarowaniem dla mojego taty. Spodziewał się silnego syna, który byłby przyszłością tego rodu, a zamiast tego dostał... mnie. Też byłbym sobą zawiedzony.
- Nie chciał tego z powrotem, kiedy dowiedział się, ze jestem... nie tym, czego oczekiwał? – dopytałem, oglądając broszkę z każdej ze stron.
- Chciał, ale twoja matka zdążyła ją ukryć. Chciała ją dla ciebie zatrzymać w razie wypadku, gdyby były potrzebne tobie pieniądze.
- Więc to jest dla mnie? Mogę z nią zrobić, co chcę? – dalej pytałem chcąc się upewnić, czy wszystko dobrze rozumiem. Znaczy, mi teraz pieniądze nie były potrzebne, ale znałem kogoś, komu one bardzo w tym momencie były potrzebne
- Tak, jesteś już na tyle duży, aby obchodzić się z tym rozważnie.
A więc postanowione, jutro przekazuję ją Taiki’emu. Nie dość, że pewnie ją sprzeda, nie dając się oszukać, to jeszcze pieniądze, które za nią dostanie, przeznaczy zdecydowanie na lepsze rzeczy, niż gdybym ja miał to zrobić. Tak, to będzie bardzo dobry pomysł.
- Idziesz jutro do niego? – usłyszałem, nim wyszedłem z kuchni.
- Tak, ale dopiero po południu. Chciałbym jeszcze przygotować ciasto, zanim do niego pójdę. Nie wypada iść przecież w gości z pustymi rękami – powiedziałem, nie widząc sensu, aby nie mówić jej prawdy. Dodatkowo, tym razem dopilnuję, aby Taiki spróbował mojego wypieku, w końcu robię, to z myślą o nim. – I prawdopodobnie będę jeszcze u niego nocował, ale jeszcze nie wiem – dodałem, tym razem chcąc ją uprzedzić, że mogę nie wrócić na noc.
- Wasza dwójka jest bardzo blisko – zauważyła, a ja poczułem, jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Jak dobrze, że panował tu półmrok i nie było to tak widoczne.
- Po prostu jest moim przyjacielem, to chyba nic złego. Dobranoc – powiedziałem, nim uciekłem na górę, by się umyć i pójść spać. W końcu, jeżeli chciałem przygotować ciasto, musiałem jutro wstać nieco wcześniej, ale to nie był dla mnie żaden problem, jeżeli tym samym sprawię przyjemność mojemu chłopakowi. Znaczy, nie sprawię mu przyjemności tym, że wstanę wcześniej, ale dzięki temu, że obudzę się wczesną porą, będę mógł przygotować ciasto, i dopiero ono sprawi mu przyjemność. Albo i nie, to będzie zależało od tego, czy to co upiekę mu zasmakuje.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz