sobota, 1 maja 2021

Od Taiki CD Shōyō

 Nie byłem w stu procentach pewien czy aby na pewno chce mu to powiedzieć, dlaczego zostałem ranny? Lepiej by było, gdyby nie dowiedział się prawdy, nie będzie zbytnio z tego powodu zadowolony, z drugiej jednak strony nie mogę go przecież oszukiwać to zdecydowanie nie w moim stylu, tym bardziej że zawsze uczono mnie, bym mówił prawdę i tylko prawdę, bo prawda jak mawiał mój tato, jest jak złoto, zawsze leży na samym dnie a kłamstwo ma krótkie nogi więc prawda i tak wyjdzie. Po co więc kłamać? Gdy słodkie kłamstwo smakuje przez chwile, zmieniając się w zawód, a ja nikogo zawieść nie chce, a już zdecydowanie nie mojego małego liska, którego kocham nad życie, mimo że czasem tak wcale się nie zachowuje.
- Jesteś pewien, że chcesz to wiedzieć? - Spytałem, nie do końca będąc wciąż przekonanym czy aby na pewno powinienem mu to powiedzieć, czasem lepiej niektóre tematy pominąć niż poruszać je w złym momencie a tak coś czuje, że ten moment do najlepszych zdecydowanie nie należy.
- Chce wiedzieć to dla mnie ważne - Wyjaśnił, unosząc swoją głowę tak, aby na mnie spojrzeć, nie dając mi za bardzo możliwość zrezygnowania z odpowiedzi, jedyne co mi pozostało to powiedzieć mu prawdę mimo wielkiej niechęci.
- Stało mi się to w pracy - Odparłem, całkowicie, ignorując fakt, że nie o to pytał, może dzięki temu postanowi odpuścić sobie temat? Chociaż troszeczkę wątpię to lis, a lisy z natury są bardzo ciekawskimi istotami, nie tak jak smoki, ale są, więc będzie chciał, abym mu odpowiedział na pytanie szczerze i to od razu.
- Nie zadałem pytania „Gdzie sobie to zrobiłeś” zadałem pytanie „Jak sobie to zrobiłeś”, a to zdaje mi się pewna różnica - Zauważył, tym samym wysyłając mi niewerbalną wiadomość, mającą na celu daj mi znać, że ta łatwo to on mi teraz nie odpuści.
- No dobra, powiem ci - Westchnąłem ciężko, zdrową ręką poprawiając swoją grzywkę, która opada mi na oczy, zdecydowanie muszą ją upiąć, aby mi nie przeszkadzała, nie lubię, gdy coś zakrywa mi oczy, nie chodzi już o to, czy je lubię, czy ich nie lubi, bo lubię w sobie wszystko, ale chodzi o to, że ogranicza mi widoczność, a tego zdecydowanie nie lubię. - Ktoś chciał, to znaczy chciał i to zrobił. Rany jeszcze raz, ktoś od rana obserwował dom państwa Soga, czułem to i kontrolowałem sytuację aż do chwili, w której pojawiła się ich córka Konan, jak zawsze, gdy się nudzi, przychodzi do mnie i swoim gadaniem przeszkadza w pracy, tym razem było tak samo, przeciwnik musiał wyczuć moje rozkojarzenie i to wykorzystał, w ostatniej chwili więc udało mi się osłonić dziewczynę przed śmiercią, samemu się podkładając - Wyjaśniłem, mając przeczucie, a wręcz doskonale wiedząc, że mój chłopak nie będzie z tego faktu ani trochę zadowolony, no trudno i ta nic z tym nie zrobi.
- Naprawdę jesteś w stanie poświęcić swoje życie dla dziewczyny, która nie ma dla ciebie najmniejszego znaczenia? - W jego głosie usłyszałem pretensje czy tylko mi się to wydawało? Zdecydowani mi się wydawało, Karotka jest za dobry i za miły, aby tak się zachowywać, a może to zachowanie wynika z tego, że jestem jego chłopakiem. Też bym się martwił na jego miejscu, gdyby to mu coś się stało. Takie zachowanie więc można zrozumieć ze względu na uczucie, jakim się nawzajem darzymy.
- Z twoich ust brzmi to naprawdę źle - Zauważyłem, naturalnie wiedząc, że nie chce źle, to tylko tak źle brzmi nic po za tym, w końcu to najwspanialszy i najcudowniejszy lisek, o wielkim sercu, którego znam.
- Nie o to mi chodziło, po prostu się o ciebie martwię, to mogło się skończyć gorzej, mogłeś stracić rękę, nogę lub – co gorsza – umrzeć, nawet nie chce o tym myśleć, co by było, gdyby stało ci się coś jeszcze poważniejszego od tej rany na ramieniu. - Gdy to mówił, moje serduszko radośnie skakało w mojej piersi, ciesząc się z każdego słodkiego wypowiedzianego przez niego słowa.
- Jesteś kochaniutki, ale taka jest moja praca, zgodziłem się na to, by ich chronić. Nie mogę więc pozwolić, aby coś im się stało bez względu na wszystko to mój obowiązek, właśnie za to jakby po części mi płacą - Wyjaśniłem, chcąc, aby zrozumiał, że inaczej nie mogę, pracuje dla nich i obiecałem im, że będę ich chronić za wszelką cenę nawet życia, jeśli będzie trzeba, chociaż mam nadzieje, że to ostatnie nigdy nie nastąpi.
- Chronić za cenę własnego życia dla pieniędzy? To bardzo nie rozsądne - Burknął, jeszcze bardziej wydając się niezadowolonym z życia dzieciaczkiem, no co? Wygląda na dzieciaczka, nic na to nie poradzę.
- To faktycznie nie brzmi najlepiej, ale to pierwsza taka sytuacja nie ma się czym przejmować, następnej takiej nie będzie - Obiecałem, całując mój malutki skarb w czółko, mając nadzieje, że nie będzie się gniewał za te drobny wypadek, nic mi się nie stało i tylko to się liczy prawda?

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz