Nie do końca podobało mi się to, że zostałem odesłany na górę i musiałem czekać, nie mogąc w żaden sposób pomóc swojemu chłopakowi. Co jak co, ale to on powinien oszczędzać siebie i swoje ramię, niby wszystko ładnie się goiło, ale wystarczył jeden nieuważny ruch, by szwy puściły. Z niechęcią siedziałem w jego pokoju czekając, aż Taiki da mi znać, że mogę w końcu zejść na dół zastanawiając się, co on tak właściwie kombinuje, a na zastanawianie się miałem akurat bardzo dużo czasu, bo aż godzinę. Sądząc po zapachach dobiegających z dołu, Taiki musiał przygotowywać coś do jedzenia. Naprawdę przygotowywał kolację dla naszej dwójki i odmówił mojej pomocy? Oby tylko jego ramię jakoś to zniosło, później muszę się przyjrzeć ranie i upewnić, że wszystko z nią jest w porządku.
W końcu dostałem znak, że mogłem zejść na dół, co uczyniłem tak szybko, jak tylko mogłem. Część moich przypuszczeń się sprawdziła, Taiki przygotował kolację, tylko nie była to taka zwykła kolacja. Wszystko było ładnie, starannie przygotowane, jedzenie spoczywało na eleganckich talerzach, których do tej pory nie widziałem, pewnie musiały być wyciągane na jakieś specjalne uroczystości. I jeszcze te świece na stole nadawały temu wszystkiemu przyjemnego klimatu. Było widać na pierwszy rzut oka, że Taiki się starał, i to bardzo. I przyznam, udało mu się to bardzo.
- I jak? – spytał po krótkiej chwili mojego przyglądania się, a ja wyczułem w jego głosie zdenerwowanie. On, zdenerwowany? Ale czym?
- Wszystko jest perfekcyjne – powiedziałem z delikatnym uśmiechem, podchodząc do niego i zarzucając mu ręce na szyję.
- To dobrze, na tym mi zależało – wymruczał, kładąc swoje dłonie na mojej talii i całując moje usta. – Mam nadzieję, że prezent również ci się spodoba – dodał, odsuwając się ode mnie.
- Prezent? To ta kolacja nie była tym prezentem? – spytałem, delikatnie marszcząc brwi. Jeżeli chodzi o mnie, sama ta kolacja i fakt, że mój chłopak bardzo się starał, aby ją przygotować, bardzo mi schlebiały. Co więcej, i nawet bez tego byłbym szczęśliwy, do pełni szczęścia wystarczała mi jedynie obecność mojego chłopaka, nic więcej.
Taiki nic nie odpowiedział, a jedynie odsunął się ode mnie, by móc zabrać coś ze stołu. Coś, czego najwidoczniej nie widziałem. Po chwili odwrócił się do mnie, a w dłoni trzymał małe, czerwone pudełeczko, po które najwidoczniej sięgał. To dziwne, ale nie zauważyłem go wcześniej na stole, a przecież na bank musiało się ono odznaczać na białym obrusie. Musiałem to jakimś cudem zignorować.
- Co to? – zapytałem niepewnie, jeszcze nie przyjmując pudełeczka. Niemiałem pojęcia, co to mogło być, domyślałem się, że coś niewielkiego, ale to wszystko, na co wpadłem.
- Coś dla ciebie. Otwórz, a się sam przekonasz – odparł jedynie, nie chcąc za wiele mi zdradzać.
Nie miałem zatem innego wyjścia, jak tylko przyjąć prezent i go otworzyć, chociaż miałem wobec niego złe przeczucia. Czy on przypadkiem nie powinien w tym momencie oszczędzać pieniędzy, a nie wydawać na jakieś prezenty dla mnie? Mi naprawdę niczego nie było trzeba, miałem wszystko, co najpotrzebniejsze do życia. Otworzyłem pudełeczko i moim oczom ukazał się delikatny złoty łańcuszek z niewielką przywieszką przedstawiającą słonecznika. Nie za bardzo znałem się na wartości pieniądza, ale jeżeli jest to faktycznie złoto, jestem przekonany, że musiał dać za to niemałe pieniądze. Pieniądze, których w tym momencie potrzebne są mu bardziej niż kiedykolwiek.
- Nie mogę tego przyjąć – powiedziałem cicho, zamykając pudełeczko z zamiarem oddania mu go.
- Coś jest nie tak? Nie podoba ci się? – spytał zaniepokojony, mimo wszystko jeszcze nie przyjmując ode mnie zwrotu. A
- Nie chodzi o to, czy mi się podoba, czy nie, tylko o to, ile cię to musiało kosztować. W tym momencie masz ważniejsze wydatki niż kupowanie mi czegoś takiego – powiedziałem, nie chcąc przyznać, że naszyjnik był przecudowny. Gdybym to powiedział, to na pewno nie przyjąłby odmowy. Nie mogłem także skłamać i powiedzieć, że mi się nie podoba, bo coś takiego nie przeszłoby mi przez gardło. Mogłem jedynie zgrabnie ominąć ten temat i liczyć na to, że może przyjmie to z powrotem, a następnie zwróci i otrzyma z powrotem pieniądze, które na to wydał.
- Ty dałeś mi coś zdecydowanie droższego i nie miałem innego wyboru, jak tylko to przyjąć – wypomniał mi, co wziąłem za nienajlepszy kontrargument.
- Dałem ci broszkę, byś ją sprzedał i za pieniądze z niej opłacił rachunki, a nie byś ją nosił – przypomniałem mu, nadal idąc w zaparte.
- Nie mogę tego zwrócić – zaczął z innej strony, a ja nie miałem pewności, czy mówi prawdę czy jednak tak powiedział, bym przyjął prezent. Z drugiej strony, czy Taiki by mnie oszukał...? Nie wydaje mi się, przecież zawsze mówił mi prawdę, wypominał mi to za każdym razem, kiedy powątpiewałem w jego słowa, więc teraz nie mogło być inaczej... prawda?
- Nie mówisz tak tylko po to, abym to przyjął? – mimo wszystko spytałem, przyglądając się uważnie jego twarzy, jakbym mógł cokolwiek z niej wyczytać.
- Oczywiście, że nie. Chyba, że ci się nie podoba, wtedy nie musisz tego przyjmować, wykombinuję coś innego.
- Podoba mi się, bardzo, jest prześliczny, ale... – nie zdążyłem dokończyć, ponieważ Taiki połączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Więc jak już się przyznałeś, nie masz wyjścia – powiedział uradowany, szczerząc się do mnie najszerzej, jak tylko potrafił. – Pomóc ci go założyć?
Westchnąłem cichutko wiedząc, że już teraz nic z tym nie zrobię i nie mogę zrobić nic innego, jak tylko się zgodzić, pomimo tego, że nie czułem się z tym najlepiej. Nie zasługiwałem na tak drogi prezent, to po pierwsze, a po drugie, pieniądze z tego mógł przeznaczyć na coś innego, jak nie na dom, to chociażby na samego siebie. Pokiwałem głową i odwróciłem się, podając mu pudełeczko. Będę od tej pory strzegł tego naszyjnika jak oka w głowie i nigdy więcej go nie zdejmę, chyba, że będę bardzo musiał. I jeżeli jeszcze raz sprawi mi w prezencie jakąś drogą rzecz, to przysięgam, że walnę go w ten pusty łeb i więcej niczego od niego nie przyjmę.
- Dziękuję – powiedziałem, kiedy naszyjnik bezpiecznie znajdował się na mojej szyi, i odwróciłem się do chłopaka, chwytając jedną z jego dłoni w dwie swoje. – Ale już nigdy więcej nie sprawiaj mi tak drogich prezentów, bo i tak ich nie przyjmę – ostrzegłem go nie chcąc, aby znowu wpadł mu podobny pomysł do głowy. Z jakiej okazji on to w ogóle dla mnie kupił? Byłem jeszcze w stanie zrozumieć drobne upominki, które raczej ludzie potrafili sobie dawać bez okazji, ale coś tak drogiego raczej nie kupuje się bez powodu, a przynajmniej ja się z czymś takim nie spotkałem.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz