Cicho westchnąłem, słysząc słowa chłopaka, niby to było takie proste, w końcu wystarczyło tylko zadbać o swoje zdrowie, uważając na rękę szkoda tylko, że dla mnie samego to nie było takie proste. Gdybym miał uważać na swoją rękę, zdecydowanie nie mógłbym robić tego, co robię teraz, a to zdecydowanie jest wykluczone.
- To nie jest takie proste, jestem leworęczny, więc ciężko będzie mi oszczędzać swoją rękę - Przyznałem, przypominając mu o tym, że to moja lewa ręka, którą działam na co dzień, została zraniona.
- To jest proste, tylko ty nie chcesz tego pojąć - Bąknął, wyglądając na odrobinie obrażonego, ale ja wiem, że wcale taki nie był, po prostu chciał mi pokazać, że moje zachowanie jest głupie a ja, mimo że to wiem, nie chce przyznać mu racji.
- Zdecydowanie nie masz racji, nie umiem tak nagle przejść z lewej na prawą stronę - Bąknąłem, naturalnie głupi nie jestem, chociaż takiego udaje i wiem, że nie o to mu chodzi, kto jednak zabroni mi odrobinkę go podrażnić krzywda z tego powodu mu się na pewno nie stanie..
- Doskonale wiesz, że nie o to chodzi, nikt nie każe ci nagle, no nie wiem pisać prawą ręką, jesteś lewo ręczny w porządku, ale uważaj na swoją rękę, bo twoja rana wygląda tylko gorzej a wszystko to wina twojego cholernie nieprzemyślanego zachowania - Zbeształ mnie jak małe głupie dziecko, którym nie jestem, no to znaczy głupi jestem, ale dzieckiem już nie nawet jeśli się tak zachowuję.
- No już wyluzuj, nie bocz się tak na mnie, nic się przecież nie stało - Broniłem się, nie chcąc, aby mój chłopak był bardziej na mnie zły, niż to w ogóle było konieczne, bo przecież nie było wcale, dobra to fakt jestem trochę głupi, ale tylko trochę koniec końców zawsze wiem, o co mu chodzi i rozumiem głupotę przeze mnie popełnioną.
- Dajcie już spokój, tu są ludzie - Burknął mój brat, najwidoczniej mając już dość naszego zachowania, które wcale takie złe nie było mój brat, zdecydowanie przesadza, nie zrobiliśmy niczego niestosownego przynajmniej nie w tej chwili.
- To raczej ty powinieneś dać spokój, nic złego nie robimy - Burknąłem na brata, który wzdychając ciężko, przewrócił oczami, bezczelnie mnie ignorując, tak jakbym nigdy nic nie powiedział, dalej coś bucząc pod nosem, jest tu kilka dni, a ja już czuję, że prędzej czy później zrobię mu krzywdę i to jego, a nie moja wina będzie.
Ciężko wzdychając, nie chcąc nic mówić, chwyciłem dłoń mojego chłopaka, zabierając go do swojego pokoju, tu nikt nam nie będzie mówił, co mamy a czego nie mamy robić.
- Twój brat naprawdę mnie nie lubi - Przyznał, zmartwiony tym faktem chłopak.
- Nim się absolutnie nie przejmuj, on akurat to nie ma tu nic do gadania - Przyznałem, to znaczy pewnie ma coś do gadania jak każdy w tym domu, chociaż on akurat nie za wiele to ja tu rozdaje tak zwane karty i to ja decyduje, co się w tym domu robi, samiec alfa może być tylko jeden i chociaż pobłażam własnemu bratu. Wiem, że srogo mu się oberwie, jeśli jeszcze raz naruszy moja przestrzeń, niepotrzebnie mnie prowokując.
- Nie przesadzasz troszeczkę? To mimo wszystko twój brat - Zauważył, z czym się zgadzam, to jest mój brat i dlatego darzę go szacunkiem i pozwalam tu mieszkać, co nie oznacza jednocześnie, że ma nie znać swojego miejsca, bo znać właśnie ma tak jak każdy w tym domu.
- Tu są mimo wszystko pewne zasady, których nie wolno łamać tak jak u ciebie w domu, tak i tutaj jest hierarchia w stadzie i ja nie pozwolę sobie wejść na głowę - Wyjaśniłem, chcąc by mój chłopak, był świadom tego, jak mniej więcej to tu wygląda.
- Nigdy wcześniej o tym nie wspominałeś - Doskonale to zauważył, przyglądając mi się z uwagą w oczach.
- Bo nigdy wcześniej konkurencji nie miałem - Zauważyłem, uśmiechając się do mojego chłopaka, podchodząc o niego, delikatnie całując w czoło, mając nadzieje, że nic sobie nie wmówi głupiego czy coś tam innego.
- Twój brat to twoja konkurencja? - Spytał zaskoczony moimi słowami.
- Tak, wiem jak to brzmi, ale tak to jest, w żadnym stadzie nie może być dwóch alf, a co za tym idzie, mój brat próbuje to wykorzystać, ciągle zachodząc mi za skórę - Wyjaśniłem, oczywiście nie miałem brata za wroga, tak jak by to wyglądało, irytowało mnie tylko to, że ciągle mnie podpuszcza, chcąc bym się denerwował, a to naprawdę nie jest potrzebne, sam pewnie by nie chciał, abym ja się, tak zachowywał, więc czemu to robi? Za bardzo mu pobłażam i teraz mam za swoje jeszcze trochę i na głowę mi wejdzie, a tego może bardzo srogo pożałować.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz