Zmarszczyłem delikatnie drzwi, nie za bardzo rozumiejąc, co tak właściwie trzymam w rękach. Nie umniejszając mojemu mężowi, ale on raczej nie dawał mi żadnych prezentów bez okazji, zwłaszcza materialne. Nie miałem mu tego za złe, jego obecność jest dla mnie wystarczającym prezentem, ona wynagradzała mi dosłownie wszystko i niczego więcej od niego nie potrzebowałem, naprawdę.
- Nie rozumiem tylko, z jakiej to okazji – przyznałem, nadal trzymając pudełeczko w lewej ręce i nawet go nie otwierając. Albo raczej, jeszcze go nie otwierając, zaraz to zrobię, jak tylko dostanę odpowiedź na swoje pytanie.
- A to musi być jakaś okazja? Po prostu otwórz, chce wiedzieć, czy ci się podoba – usłyszałem jego zniecierpliwiony głos.
Westchnąłem cicho, słysząc jego słowa, słyszałem nie tylko niecierpliwość, ale i też niepewność. Nie miałem zatem innego wyjścia, jak tylko zabrać się za otwieranie tego tak cudnie przyozdobionego pudełeczka. Odrobinkę namęczyłem się, aby otworzyć jej jedną ręką, i to dodatkowo lewą, ale w końcu mi się udało, z czego byłem bardzo dumny. Nawet Miki nie oferował swojej pomocy, najwidoczniej chciał, abym otworzył go sam.
Nie miałem jakiegokolwiek pomysłu na co, co mogłoby być w środku. Domyślałem się, że to na pewno było co niewielkiego, w końcu to było malutkie pudełeczko i niewiele rzeczy by się do niego zmieściło. A jednak, zaskoczyłem się, kiedy ujrzałem w środku kolczyk z jakimś dziwnym, białym piórem. Zaskoczony położyłem pudełeczko na materacu łóżka i zdrową ręką wyjąłem prezent, by móc mu się uważniej przyjrzeć. Nie nosiłem kolczyków tego typu od... cóż, od dawna. Swoich pozbyłem się już dawno, podarowując je mojemu mężowi oraz synowi, chociaż wtedy chyba nasza relacja nie była jeszcze na takim poziomie, na jakim jest teraz.
- I jak? – spytał Mikleo, nie mogąc się doczekać mojej reakcji.
- Skąd masz to piórko? – spytałem, delikatnie przesuwając palcami po wcześniej wymienionej rzeczy. Było ono wręcz nieskazitelnie białe i takie przyjemne w dotyku, chyba wcześniej takiego nie spotkałem. A może się mylę...?
- Cóż, ono jest moje – powiedział, na co zamrugałem zaskoczony. Anioły mogą tracić pióra? Nie zauważyłem, aby tak się działo, a już z Mikim trochę lat jestem.
- Nie zauważyłem, aby ci wypadały pióra – powiedziałem, dalej się przyglądając mojemu małemu podarunkowi.
- Bo nie wypadają.
Czy on właśnie powiedział mi, że wyrwał sobie piórko z powodu takiej głupotki? Rany, przez to było kompletnie niepotrzebne, a takie co pewnie musiało boleć. Może nie jakoś bardzo, ale żaden ból, który odczuwa z mojego powodu, nie jest tego warty. A teraz, przez tę kontuzję, będę dla niego dodatkowym kłopotem. Już teraz czasem jestem, kiedy musi mnie karmić, kąpać, albo ubierać... to jest takie żenujące, kiedy ktoś musi mi pomagać w tak trywialnych rzeczach. Jak mam ochronić swoją rodzinę, kiedy jestem taki słaby?
- Uważam, że niepotrzebnie to zrobiłeś, tylko odczułeś niepotrzebny ból – powiedziałem, cicho wzdychając i przyglądając się uważnie mojemu mężowi.
- Nie podoba ci się?
- Podoba, bardzo. Jest cudowny...
- Więc na tym się skup – Miki skutecznie uciął moją wypowiedź jakby wiedział, co zaraz zacznę mówić. – To nie bolało aż tak bardzo, jak myślisz. Trochę jak wyrwanie włosa – dodał, zabierając kolczyk z mojej dłoni, by zaraz przypiąć mi go do ucha. Za to akurat byłem mu wdzięczny, jedną ręką to mogłoby być odrobinkę kłopotliwe.
- Dziękuję – wyszeptałem i po chwili chwyciłem jego dłoń, by móc złożyć na niej delikatny pocałunek.
- Naprawdę nie masz za co dziękować – odparł, uśmiechając się do mnie delikatnie. – Pasuje do ciebie – dodał, gładząc mój policzek.
- Nie wydaje mi się, abym zasługiwał na cokolwiek anielskiego – odpowiedziałem szczerze, nie widząc sensu, by w jakikolwiek sposób go okłamywać. On i tak wyczuje, że nie jestem z nim szczery, chociaż nawet mimo tego próbuję czasem zataić prawdę.
- Nie zaczynaj już – sprzeda mi delikatnego pstryczka w nos. – Chciałeś iść do jadalni, przynieść ci może coś do jedzenia?
- Nie jestem głodny. Chciałem tam iść, bo czułem, że muszę cokolwiek zrobić. Mam już dosyć siedzenia w pokoju – przyznałem cicho, obejmując go lewą ręką w pasie i przyciągając go do siebie tak, by móc oprzeć policzek o jego brzuch.
- Powinieneś jeszcze dużo wypoczywać, dopiero co obudziłeś się z kilkudniowego snu, teraz powinieneś wypoczywać jak najwięcej – przypomniał mi, co doskonale wiedziałem. Powinienem leżeć i wypoczywać, starając się jak najmniej poruszać wybrakowaną ręką, ale to mnie wszystko tak niezmiernie irytowało. Zwłaszcza leżenie, bo nawet nie mogłem dobrać dogodnej dla mnie pozycji; kiedy było mi wygodnie, bolała mnie ręka, a kiedy nie bolała mnie ręka, było mi niewygodnie. A z tym będę się jeszcze bardzo dużo męczyć, rany takie jak ta szybko się nie goją.
- Wiem, wiem, ale to jest takie nudne... Może się gdzieś przejdziemy? Nie jakoś daleko, tylko tak po prostu, dla rozprostowania kości. Jestem ranny w rękę, nie w nogę – zaproponowałem, uśmiechając się do niego uroczo, licząc, że się zgodzi. Strasznie się wynudziłem, kiedy go tutaj nie było, a pomimo tego grzecznie siedziałem w pokoju i czekałem na niego. Następnym razem pójdę wraz z moim mężem, nie ma mowy, abym znowu wysiedział tu trzy godziny sam.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz