Słysząc jego słowa od razu pokręciłem przecząco głową. Jeszcze tego by brakowało, aby Shingo czuł się do czegoś zmuszany, przecież jest w swoim własnym domu, powinien czuć się swobodnie, a moja obecność właśnie mu w tym przeszkadza. Fakt, kilka minut temu skomplementował moje wypieki, ale zaraz pewnie zacznie ze mnie szydzić albo coś w tym stylu. Nigdy nie miałem pojęcia, czego się po nim spodziewać, chociaż zaczynałem mieć powoli wrażenie, że jest dla mnie miły, kiedy Taiki’ego nie było w pobliżu, ale przecież było to kompletnie bezsensu. Bardziej logicznym rozwiązaniem byłoby, gdyby Shingo postępował odwrotnie i był dla mnie miły przy swoim bracie, a niemiły, kiedy jesteśmy sami... ten lekki brak logiki mnie przeraża.
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł – powiedziałem cicho, zaczynając może odrobinkę grzebać widelcem po talerzu. Nie chciałem zacząć mówić z pełną buzią, ponieważ byłoby to niegrzeczne, dlatego postanowiłem poczekać, aż skończymy rozmawiać. – Jeszcze poczuje się do czegoś przymuszany, a coś takiego w jego rodzinnym domu nie powinno mieć miejsca.
- Nie chcę go do niczego zmuszać, tylko poprosić, by traktował cię normalnie – odpowiedział mi z pełnymi ustami. Najwidoczniej był bardzo głodny. Albo bardzo mu smakowało
- Przeżył tragedię i musi ją jakoś odreagować – zauważyłem ten jeden, bardzo istotny fakt, którego ignorować nie należy. Nie znamy szczegółów dotyczących jego życia, nie wiemy dokładnie, przez co przeszedł, możemy się tylko domyślać. Sam wiedziałem, do czego zdolni byli osobnicy mojego gatunku, dlatego nie dziwiłem się, że darzy mnie nienawiścią. Znaczy, chyba nienawiścią, sygnały, które wysyła, potrafią być bardzo sprzeczne.
- Tak, ale to nie daje mu prawa, aby cię tak traktował. Również przeżyłeś tragedię – od razu zaczął mnie bronić, czego nie do końca rozumiałem Nie, żeby coś, ale nie powinien bardziej stanąć w obronie własnego brata? Jest z nim bliżej, bo to w końcu jego rodzina, i Shingo przeżył przecież o wiele gorszą sytuację niż ja.
- Właściwie, to miałem szczęście. Tacy jak ja są traktowani zdecydowanie gorzej, więc nie ma co porównywać mojej sytuacji do jego – wyjaśniłem, czując się odrobinkę źle z faktem, że rozmawiamy o Shingo za jego plecami. Czy nie podchodzi to przypadkiem pod obgadywanie? Wydawało mi się, że tak, i to stąd moje złe samopoczucie. – Zgodzę się na tę propozycję, jeżeli twój brat przyzwyczai się do mojej osoby, dobrze? – spytałem z delikatnym uśmiechem, chcąc już zakończyć tę dyskusję, która na dłuższą metę nie miała większego sensu. Ja uważałem i uważać będę, że w najbliższym czasie moja obecność tutaj powinna być odrobinkę ograniczona ze względu na samopoczucie Shingo, podczas kiedy mój chłopak nie widział w tym niczego złego.
Taiki westchnął cicho, słysząc moje słowa, jakby niepocieszony, ale po chwili zauważyłem w jego oku błysk, który leciutko mnie zaniepokoił. Ta iskierka oznaczała, że padł na jakiś pomysł, a z reguły wiem, że jego pomysły nie zawsze są zgodne z moją wolą. Miałem tylko nadzieję, że Taiki nie zacznie przekonywać swojego brata, by ten zaczął być wobec mnie milszy, bym szybciej z nim zamieszkał. Mój chłopak pokiwał tylko głową po czym zabrał się za jedzenie, zostawiając swoje przemyślenia dla siebie.
W ciszy dokończyliśmy śniadanie, a kiedy nasze talerze oraz kubki były puste, zacząłem zbierać się, aby zanieść brudne naczynia na dół i je pozmywać, ale mój chłopak mi w tym przeszkodził, pierwszy wychodząc z łóżka. To mi się nie podobało, przecież Taiki miał odpoczywać i oszczędzać swoją rękę, o ile mnie pamięć nie myli. Obiecał mi, że będzie na siebie uważał, czy już o tym zapomniał? Poza tym, skoro to ja przygotowałem śniadanie, to i ja powinienem po nim posprzątać, to chyba logiczne.
- O ile dobrze pamiętam, obiecałeś mi, że będziesz uważał na swoje ramię – zauważyłem, delikatnie pusząc policzki i poprawiając swoją prowizoryczną piżamę.
- Przecież nic mi się nie stanie, jeżeli pozmywam. No i, skoro ty przygotowałeś nam jedzenie, to teraz moja kolej, aby posprzątać – powiedział twardo, zbierając wszystkie brudne rzeczy, by zaraz zabrać je na dół i tam je umyć.
- Właśnie skoro ja przygotowałem śniadanie, to ja powinienem po nim posprzątać, zwłaszcza teraz, kiedy powinieneś wypoczywać – wyjaśniłem, podnosząc się z łóżka, by zacząć się samemu ubierać. Fakt, bluza była wygodna, miła w dotyku, cudownie pachniała i była wystarczająco długa, ale skoro zaraz miałem iść do domu, to jednak wypadałoby założyć jakieś normalne rzeczy.
Szybko założyłem na swoje ciało spodnie i już nawet zdążyłem zdjąć bluzę, kiedy zauważyłem jedną, malutką rzecz, która może odrobinkę mi przeszkadzała i mnie peszyła, a mianowicie mojego chłopaka, który stał przy drzwiach i zamiast normalnie wyjść, bo pewnie taki był jego zamiar, to przyglądał mi się dziwnym wzrokiem. Byłem nagi od pasa w górę, mogłem czuć się odrobinkę niezręcznie.
- Nie miałeś przypadkiem wychodzić? – wymamrotałem czując, jak na moje policzki wkrada się rumieniec wstydu.
- Miałem, ale postanowiłem jeszcze na chwilę zostać i popatrzeć na mojego słodkiego chłopaka – odpowiedział z szerokim uśmiechem, co zawstydziło mnie jeszcze bardziej.
- Nie jestem słodki – wyburczałem, szybciutko zakładając na swoje ciało koszulkę. Najchętniej rzuciłbym w niego poduszką, ale zrezygnowałem z tego pomysłu, bo przecież trzymał tackę w rękach.
- Masz rację. Jesteś najsłodszy – poprawił się, szczerząc się jeszcze bardziej.
- Najsłodszy też nie, ile razy mam ci to jeszcze mówić? – bąknąłem jeszcze bardziej zawstydzony jego komentarzem, podchodząc do niego już w pełni ubrany. Nim pójdę do domu, jeszcze spędzę z nim czas i upewnię się, że będzie oszczędzał swoją rękę tak, jak mi obiecał.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz