Nie chciałem z nim dyskutować, wciąż było mi głupio, za to, co mu zrobiłem, nie chciałem jednak aby mój stan stał się ważniejszy od niego, to on potrzebuje mnie teraz bardziej niż ja go, to on potrzebuje mojego wsparcia nie na odwrót i to ja muszę mu pomagać nie on mi i to uczynię, bez względu na to, jak fatalnie się dziś czuję.
- Może zrobimy tak, pomogę ci z obiadem, podleczę trochę twoją ranę, a później oboje się położymy co ty na to? - Chciałem iść na kompromis, aby żadna ze stron nie była poszkodowana, tak jakby w ogóle w tej sprawie miała być.
- A może ja zjem obiad, a ty położysz się i odpoczniesz? - Znów próbował mnie przegadać, gdy to tak naprawdę nie było możliwe, jestem upartą istotą i nie dam się mu tak łatwo, pomogę mu, chociażby to miało być ostatnią zrobioną przeze mnie rzeczą w tym życiu.
- Nie, na ten układ nie idę - Pewny swego wziąłem sztućce od męża, pomagając mu w jedzeniu, aż do samego końca, dzięki czemu szybciej zjadł i nie zmarnował tego, co miał na talerzu chociaż wiem, że powinienem pozwolić mu samemu jeść, dzięki temu szybciej się nauczy samodzielnego jedzenia, nie mam jednak serca pozwolić mu tak się męczyć i to właśnie jest mój największy błąd, o którym wiem a z którym nie potrafię się pogodzić. - Daj, proszę rękę, pomogę ci uśmierzyć ból - Po skończonym posiłku naprawdę chciałem mu pomoc z bólem, który odczuwał, w końcu mogłem mu z nim pomóc więc czemu by tego nie zrobić? Tylko głupi by nie skorzystał.
- Nie, Mikleo nie będzie mnie leczył w twoim stanie - Tym razem mój mąż nie miał zamiaru mi odpuszczać, nie mogę ulżyć mu w cierpieniu, bo jestem rozgrzany, nie za bardzo przesadza, aby on na pewno? Ja naprawdę nie jestem chory, nie musi się o mnie aż tak martwić, dam sobie radę to tylko podwyższona temperatura, a nie rozwalona ręką jak jest w jego wypadku.
- W moim stanie? Sorey proszę cię, chce ci pomóc - Odczuwałem już lekką irytację, ostatnio coraz częściej ją czułem i chyba sam nie wiedziałem, z jakiego powodu to znaczy podejrzewałem, jednak nic nie mówiłem. Wiedząc, że z tym problemem będę musiał poradzić sobie sam, nie jestem przecież człowiekiem, aby być aż tak spragnionym, a jednak mimo to jestem, sam nie wiem, kiedy tak nagle zapragnąłem go aż tak bardzo, kiedyś to on pragną dużo i często a teraz to wszystko się odmieniło i to ja jestem tym który pragnie dużo i często, a nie dostaje. Tylko spokojnie Miki nie przeżywaj tego aż tak to nie koniec świata przecież to tylko przyjemność, bez której można żyć. Dziadek miał racje, zostałem za bardzo spaczony przez ten świat.
- Miki nie powiedziałem już coś - Zatrzymał moją rękę, nim ta zdążyła dotknąć jego ramienia, więc naprawdę nie chociażby możliwości podjąć się próby pomocy mu? Więc on ma cierpieć a ja się na to godzić? Nie chcę tak.
- Ale.. - Zacząłem, gdy to dłoń mojego męża oczywiście ta zdrowa zakryła moje usta, nie dając mi nic więcej powiedzieć.
- Nie ma żadnego, ale ja nie zmienię zdania - Pewny swoich słów trzymał twardo przy swoim, nie dając mi nawet szansy na wypowiedzenie swoich argumentów, których nie miałem, ale coś bym wymyślił.
- Tylko potem nie mówi mi, że cię boli - Burknąłem, wstając od stołu, wracając do łóżka, nie dość, że miałem zły humor i wszystko mnie drażniło, to jeszcze ten głupi strój w niczym mi nie pomagał, drażniąc mnie jeszcze bardziej, był na pewno bardzo drogi i ładny, lecz ja cóż wodę zdecydowanie luźniejsze rzeczy na sobie już lepiej byłoby mi chodzić nago niż w tym czymś.
- Oj owieczko nie obrażaj się - Mój mąż, słysząc i widząc moje zachowanie, położył się przy mnie, wtulając twarz w moje włosy, starając się mnie udobruchać, co wcale mu nie wychodziło, bo odzywać się nie miałem zamiaru, zamknąłem jedynie oczy, wtulając się w poduszkę, szybko zasypiając, nie mając ochoty na rozmowy czy inne podobne temu rzeczy.
Obudziłem się godzinkę, może dwie później dostrzegając, że ciągle tylko śpię, nic innego nie robiąc, rany co się ze mną dzieje? Cicho wzdychają, podniosłem się do siadu, zwracając uwagę na męża, który siedział w fotelu, czytając książkę, znów o aniołach, rany on coś za bardzo się tym interesuje, znaczy się to dobrze, bo dowie się czegoś więcej o mnie a z drugiej strony może nie dobrze, może przecież dowiedzieć się o moim dojrzewaniu, o wieku, kiedy osiągam pełnoletność, o tym, że podczas pełni staje się tym, kim nigdy, na co dzień nie chciałbym być, znajdzie tam też informacje o tym, jak to anioły zakochują się raz do końca swojego życia, co w sumie już wie i może dobrze, przynajmniej z tego tłumaczyć się już nie będę musiał.
- Obudziłeś się, jak się czujesz? - Spytał jak zawsze bardziej przejęty mną niż sobą.
- Dziękuje dobrze, temperatura mi już chyba spadła a ty jak się czujesz, ręka boli? - Spytałem, uśmiechając się delikatnie do męża, czując się już lepiej psychicznie i fizycznie, chociaż czułbym się lepiej, gdybym nie nosił tych ubrań, z którymi muszę troszeczkę pocierpieć, nim dostanę coś lepszego.
- Trochę boli, ale myślę, że dam radę - Zapewnił, odwzajemniając mój uśmiech.
- Jeśli tak uważasz - Cichutko westchnąłem, nie chcąc go już do niczego zmuszać. - Wiesz jednak, że jeśli będziesz potrzebował, to mogę ci pomóc? - Na to pytanie pokiwał twierdząco głową, rozkładając swoje ręce, tym samym zapraszając mnie do siebie, nie mogąc odmówić, wstałem z łóżka, podchodząc do męża, siadając ostrożnie na jego kolanach, aby nie zrobić mu przypadkiem krzywdy, czego najbardziej się obawiałem. - Co ciekawego tam wyczytałeś? - Zmieniłem temat, chcąc poprowadzić z mężem luźną rozmowę, której ostatnio mi brakowało i to z mojej winy, gdyż to zachowywałem się tak, jak się zachowywałem, aż mi wstyd za mnie samego nie powinienem, a mimo to tak robiłem, mam tylko nadzieję, że Sorey nie będzie miał mi tego za złe i przymknie na to oko, wybaczając mi moje drobne humorki, które każdemu mogą się przecież zdarzyć.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz