Mój mąż w porównaniu do mnie wpadł na genialny pomysł, nie muszę tak naprawdę męczyć się w tych drogich, lecz nie praktycznych ubraniach. Zdecydowanie bardziej wolę jego koszule, którą mogłem sobie wziąć już dawno, całkowicie o tym zapominając, ja jednak nie myślę, a przynajmniej nie myślę o tym, o czym myśleć powinienem, to znaczy czy ja powinienem myśleć o sobie? Trochę tak a trochę nie, w końcu dbanie o Soreya jest moim życiowym priorytetem, najważniejsze jest to, aby to on teraz w swoim złym stanie czuł się lepiej, a ja świetnie sobie radzę i nie trzeba, się mną przejmować, co nie oznacza, że nie skorzystam z jego propozycji, która jest wręcz genialna.
- A wiesz, że to nie głupi pomysł wszystko będzie lepsze od tego stroju, już nawet nago lepiej by się chodziło - Przyznałem, wstając z kolan męża.
- Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś chodził tu nago - Z zadziornym uśmiechem wypowiedział te słowa, czym lekko mnie rozbawił.
- Możesz sobie pomarzyć - Ucałowałem szybciutko jego usta, podchodząc do szafy, w której znajdowały się koszulę męża, trochę szkoda, że tamta niebieska została zniszczona, na szczęście Sorey ma sporo koszul więc mam w czym wybierać. Koniec końców decydując się na czarną koszulę, którą ubrałem, nawet nie trudząc się z przejściem do łazienki, to przecież mój mąż, widzieliśmy się nago już tyle razy, że rozbieranie lub przebieranie się przy nim jest czymś normalnym.
Przebrany poczułem się zdecydowanie lepiej, nareszcie nic mnie nie uciskało, a moje ruchy znów były komfortowe.
- I jak się czujesz? - Na to pytanie uśmiechnąłem się do męża, czując cudowną ulgę, której nie czułem w tamtych ubraniach.
- Od razu czuję się lepiej - Przyznałem zadowolony, wracając na kolana męża, wtulając się w jego ciało. - Dziękuję - Dodałem, zadowolony podziękowałem mężowi za pozwolenie mi ubrania jego ubrań, w których czułem się tak dobrze, jak we własnych.
- Nie masz za co dziękować - Zapewnił, głaszcząc mnie po plecach, co było bardzo, ale to bardzo przyjemne, lubiłem takie drobne pieszczoty, które teraz są jedyną przyjemnością, na które możemy sobie pozwolić.
- Yhym - Wymruczałem, wtulając się w ciało męża, cicho mrucząc pod nosem z powodu pieszczot, które wywołały przyjemne dreszcze przebiegające przez moje ciało, to było bardzo miłe i chyba mi potrzebne tak dla zwykłego relaksu.
- Nie za dobrze ci? - Rozbawiony zadając to pytanie, złożył delikatny pocałunek, na mojej głowie nie zaprzestając przyjemnych pieszczoty.
- Tak, właściwie jest fantastyczny - Przyznałem, uśmiechając się pod nosem, nawet nie poruszając się za bardzo, by po pierwsze przypadkiem nie zrobić mężowi krzywdy a po drugie było mi tak dobrze, że nawet nie chciałem się ruszać, czując się po prostu najlepiej w ramionach ukochanego człowieka.
- Więc mam nie przestawać? - Jeszcze pyta oczywiście, że nie takiej przyjemności sobie nie odmówię.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to nie, nie przestawaj - Chciałem aby nie przestawał, jednocześnie chcąc, aby na siebie uważał, ma jedną rękę w tej chwili i lepiej, aby za bardzo się nie przemęczał, bo kto wie, jeszcze nie daj Bóg, coś mu się stanie.
- Dobrze, nie przestanę - Jak powiedział, tak zrobił, przez cały czas przyjemnie drażniąc opuszkami palców moją skórę, na plecach powodując przy tym deszcze.
Wpatrując się w jego ranną, opatrzoną rękę postanowiłem, że za chwilę, gdy tylko będę miał dość pieszczot, obejrzę jego ranę, chcąc wiedzieć, jak ona w ogóle wygląda i czy dobrze się goi. Wiem, że ma od tego medyka jednak wolałbym sam na to zerknąć, by być pewnym, że wszystko jest, tak jak być powinno.
Siedząc jeszcze chwilę w ramionach męża, schodząc z jego kolan, chwyciłem dłoń męża, ciągnąc go w strony łóżka, gdzie to bez słowa zabrałem się za delikatne zdejmowanie opatrunku, co w żadnym wypadku nie spodobało się mężowi, który w tej chwili nie miał nic do gadania, już było za późno, bandaż zdjęty a on bez niego nic nie mógł zrobić.
- Naruszyłeś tę ranę, musisz bardziej uważać na swoją rękę - Zwróciłem uwagę mężowi, lecząc to, co mogłem wyleczyć, aby jego rana szybciej się zagoiła. Szkoda, że nie mogę zwrócić mu tego, co utracone, niestety aż tak potężny nie jestem i nigdy nie będę, jedyna osoba, która mógłby mu zwrócić to, co utracone to dziadek, ale czy chciałby tam iść sam, nie wiem, mogę mu to zaproponować, ale czy to coś da? - Uważaj na tę rękę, jeśli wciąż będziesz tak nieostrożny, nigdy ci się to nie zagoi - Dodałem, po uleczeniu tego, co uleczyć mogłem, owijając delikatnie, lecz bardzo dokładnie jego rękę, by nic nie mogło mieć do niej dostępu.
- Dziękuję - Zadowolony posadził mnie na swoich kolanach, przed czym się nie opierałem, łącząc nasze usta w delikatnym, lecz namiętnym pocałunku, który przerwałem, dopiero gdy dłoń męża dotknęła moich pośladków, obawiając się, że mogliby dojść do czegoś więcej i znów przypadkiem zrobię mu krzywdę, dotykając jego rany.
Odrywając się od jego ust, wstałem z kolan męża, poprawiając jego koszule, która przypadkiem mi się podciągnęła.
- Tak się zastanawiam, dziadek byłby w stanie oddać ci to, co utraciłeś, może warto byłoby to wykorzystać? - Podchodząc do okna, zwróciłem się do męża, zmieniając temat, uspokajając swoje ciało i myśli skupiając się na czymś zupełnie innym, chcąc mu jakiś pomóc, w końcu on jest teraz najważniejszy i muszę coś zrobić, aby nie musiał cierpieć bardziej niż to konieczne.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz