Podniecony do granic możliwości z trudem powstrzymałem się pojęciem dalej, moje ciało drżało z podniecenia, pragnąc kochać się z mężem tu i teraz gdy to w głowie świeciła czerwona lampka mówiąca o konsekwencjach tego czynu. A co jeśli przez przypadek go w ramię dotknę lub nie daj Boże, wbije w nie paznokcie, to bardzo ryzykowne a z drugiej strony tak strasznie mi, a raczej nam obu potrzebne, siedząc na kolanach męża, już doskonale czuje to wybrzuszenie w spodniach, więc wychodzi z tego, że oboje jesteśmy podnieceni do granic możliwości.
W milczeniu ześlizgnąłem się z kolan męża, mając na celu zdjąć niepotrzebne części jego dolnej garderoby, klęcząc przy tym na ziemi, przez cały czas czując na sobie spojrzenie męża, trochę peszące, a jednocześnie tak strasznie podniecające.
Skupiając się na swoim zadaniu, robiłem to szybko i nie dokładnie, ale czy to istotne? Zdjąłem mu wszystko, co zdjęć powinienem, mając dostęp do jego przyjaciela, którego zacząłem delikatnie pieścić ustami, pomagając sobie ręką. Chcąc, jak najbardziej zadowoli mojego męża, który wsunął palce w moje włosy, zaciskając na nich swoją dłoń, nie za mocno by nie wyrwać mi włosów, jednocześnie chcąc, bym doskonale to czuł.
Zadowolony z przyjemności, którą dawałem mojemu ukochanemu, poruszałem biodrami, by nacieszyć jego oczy, które uciekały w tamtą stronę, wpatrując się we mnie tym zachłannym spojrzeniem.
- Miki... - Wydusił, oddając swoje nasienie wprost do moich ust, zaciskając mocniej zdrową rękę na moich włosach.
Nie myśląc za wiele, przełknąłem to, co znalazło się w moich ustach, powoli wyciągając przyjaciela męża z usta, starając się unormować oddech i szybkie bicie serca.
Wycierając dłonią usta, wstając z kolan, zdejmując dolną część swojej garderoby, siadając na penisie męża, cicho jęcząc z podniecenia, wyginając swoje ciało do tyłu, poruszając biodrami, by jak najlepiej ugościć go w swoim wnętrzu.
Z głośnym jękiem dałem się ponieść emocjom, zapominając o swoim zdrowym rozsądku, a i świat wokół przestał istnieć, liczyliśmy się tylko my we dwoje.
Po stosunku z mężem poczułem się znacznie lepiej, a i on wyglądał na znacznie bardziej zrelaksowanego i zadowolonego.
Pomagając się mu ubrać, uświadomiłem sobie, co tak naprawdę zrobiliśmy, rany a miałem się powstrzymać przed stosunkiem, z drugiej strony chyba nie zrobiłem mu krzywdy, a taką przynajmniej miałem nadzieję.
- Nie zrobiłem ci krzywdy? - Przerażony tą myślą musiałem o to zapytać, bojąc się, że tak mogło się stać.
- Miki spokojnie, nic mi nie zrobiłeś - Wyglądał, jakby wcale nie kłamał, więc naprawdę nic mu nie zrobiłem? Gdybym jednak coś mu zrobił, chyba bym tego nie przeżył, nie mogę robić mu krzywdy.. Tylko spokojnie Mikleo, wszystko jest dobrze.
- Wszystko było dobrze? - Spytałem niepewnie, zakładając jego koszulę na swoje ciało.
- Bardzo dobrze - Przyznał, zadowolony wstając z fotela łączący nasze usta w namiętnym pocałunku. - I mimo mojej rannej ręki daliśmy radę, więc chyba możemy częściej to powtarzać - Dodał, całkowicie zmieniając swoje nastawienie, najwidoczniej stosunek i mu był potrzeby tak bardzo, jak mi.
Prychnąłem cicho, słysząc jego słowa, oczywiście, że możemy, w końcu to nic złego muszę tylko uważać, na jego rękę co wcale takie proste nie było, nie potrafię panować nad ciałem, gdy się kochamy to silniejsze ode mnie.
- Pomyślę o tym, a teraz skupmy się na czymś innym, jesteś głodny? - Sprawiłem, zmieniając temat, chcąc upewnić się, czy aby na pewno niczego mu nie brakuje.
- Po takim deserze nie wiem, czy będę w stanie coś zjeść - Uszczypliwość i głupota atrybuty mojego męża, których odmówić mu nie można.
- Żarty się ciebie imają, to dobrze śmiech to zdrowie czy coś takiego - Zauważyłem, przebierając się w ubrania podarowane przez Alishę tylko po to, by wyjść na chwilę z pokoju. - Zaraz wracam, dużo nie przyniosę - Zapewniłem, robiąc to, co powiedziałem, wychodząc tylko na kilka chwil, dzięki królowej mogąc samodzielnie przynieść jedzenie, ta moja niewidzialność naprawdę czasem potrafi być irytująca.
- Jestem - Otwierając powoli drzwi, wszedłem do pokoju z obiadem i herbatą do niego, jeśli będzie chciał wypije, jeśli nie później i tak może to zrobić. - Proszę i smacznego dużo nie masz, tak jak obiecałem - Stawiając wszystko na stół, uśmiechnąłem się do męża, tym razem nie mając zamiaru mu w niczym pomagać, ma racje, powinien sam jeść bez mojej pomocy, a i żeby go nie peszyć, zajmę się czytaniem jakichś książek, dając mu spokojnie zjeść bez stresu, który mógłby przeze mnie odczuwać, najpierw jednak muszę się przebrać, w koszuli czuje się mimo wszystko najlepiej...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz