Nie zdążyłem niczego powiedzieć czy chociażby pomyśleć, a już zostałem zaciągnięty do pokoju. Nie chodzi tu o to, że nie chciałem się zgodzić, po prostu... to wszystko za szybko się działo. W końcu, jeszcze przed chwilą kochaliśmy się w wannie, a w drugiej już mam pomóc w sprzątaniu pokoju.
Kiedy tylko przekroczyłem próg pokoju, lekko zakręciło mnie w nosie. Było tutaj zdecydowanie za dużo kurzu, chyba od dawna nie było tu sprzątane. I tak właściwie... Taiki nie wziął ze sobą niczego, żadnych ściereczek, płynów czy innych przyborów, bez których zdecydowanie będzie nam ciężko cokolwiek tutaj zrobić. Dlatego nie warto było się spieszyć...
- Czyj to był pokój? – spytałem, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. Dużo kurzu, dużo mebli i dużo rzeczy, które raczej nie miały większego zastosowania w życiu codziennym. I jeszcze ta gruba, ciężka zasłona zakrywająca okno. Jeżeli od czegoś mamy zacząć, to od pozbycia się jej i otwarcia okna. Był tutaj zdecydowanie za duży zaduch.
- Niczyj, to taka jakby graciarnia. W tym pudełku są na przykład moje stare zabawki – powiedział nagle uradowany, siadając na skrawku wolnego, starego łóżka. Nie byłem taki pewien, czy to dobry pomysł, tu wszędzie był kurz i z pewnością zostanie on na jego spodniach.
- Jeżeli chcemy tu posprzątać, musimy jeszcze przynieść ściereczki do kurzu, do okno, miotłę... podłogę też wypadałoby umyć – powiedziałem, podchodząc do zasłony i przesuwając ją w bok, by móc wpuścić do środka trochę światła.
- Zaraz to zrobię – powiedział, niespecjalnie wzruszony oglądając aktualnie jakiegoś drewnianego, malutkiego konika. – Hej, ale bez otwierania okna! Jesteś jeszcze chory – odezwał się natychmiastowo, kiedy tylko otworzyłem okno.
- Jestem chory, a jednak nie przeszkadzało ci to w żaden sposób, kiedy się kochaliśmy – odparłem, niespecjalnie się przejmując jego zdaniem. – Nic mi nie będzie, a ten pokój zdecydowanie należy przewietrzyć.
- A co, jeżeli ci się pogorszy?
- Zamknę za kilka minut, jak już je umyję zarówno ze strony zewnętrznej, jak i wewnętrznej, dobrze? – odezwałem się, podchodząc do niego i całując go w czubek nosa. To niesamowite, że teraz tak bardzo się o mnie troszczył, ale kiedy już dochodziło do zbliżeń, raczej o tym nie myślał. W sumie, nie dziwię mu się, też o tym nie myślałem, tylko brałem to, co było mi dawane. – Przyniesiesz rzeczy do sprzątania? Ja przebiorę te rzeczy i później odniosę je na strych.
- Czekaj, czekaj. Czemu ty miałbyś odnosić je na strych? – spytał, odkładając swoją starą zabawkę z powrotem do pudła.
- Ponieważ ty jeszcze nic nie możesz dźwigać – powiedziałem, delikatnie poprawiając jego kosmyki, które pod wpływem naszej zabawy w wannie troszkę się potargały.
- Tu jest dużo ciężkich rzeczy, nie dasz sobie ze wszystkimi rady – gdy tylko to usłyszałem, napuszyłem niezadowolony policzki. Przepraszam bardzo, że co on mi insynuuje? Fakt, za silny to ja nie jestem, ale bez przesady. W razie czego, będę chodził po kilka razy na górę, na mnie nie zrobi to większego wrażenia. W przeciwieństwie do Taiki’ego, jeszcze tego by brakowało, aby jego rana zaczęła znowu krwawić.
- Dbaj o siebie, nie o mnie – burknąłem, sprzedając mu lekkiego pstryczka w nos.
- Kiedy ja muszę o ciebie dbać. Jesteś taki mały, i drobny, i słodziutki...
- Nie pogarszaj jeszcze bardziej swojej sytuacji, tylko idź po te rzeczy – bąknąłem, wcale nie czując się lepiej po tym, co mi powiedział.
Zgadzam się z tym, że jestem mały, do najwyższych nie należę, ale to jeszcze może się z czasem zmienić. Zgadzam się z tym, że jestem drobny, zwłaszcza, jeżeli idzie porównać mnie do mojego chłopaka. Ale słodziutki? Z której strony niby? Jest pewny, że nie ma niczego ze wzrokiem? Nie potrafię tego zrozumieć, gdzie on niby widzi tą słodkość? Słodka to może być na przykład Natsu. Albo Vivi. Nawet Kodę mogłem nazwać słodkim, ale nie siebie.
- No już, już, nie gniewaj się – powiedział, uśmiechając się do mnie wesoło, po czym wstał z łóżka i nim wyszedł z pokoju, ucałował mój policzek.
Westchnąłem tylko cichutko na jego gest, który mimo wszystko sprawił, że odrobinkę cieplej zrobiło mi się na serduszku. Kocham go, całym moim sercem i nie żałuję dnia, w którym go poznałem. Zmienił wiele w moim życiu i pomógł w każdym moim problemie, nie mam pojęcia, co by teraz ze mną było, gdyby nie on. Aktualnie nie jestem sobie w stanie wyobrazić życia bez niego. On chyba nie miałby takiego problemu, jestem przekonany, że prędzej czy później znalazłby sobie kogoś podobnego, albo nawet i lepszego ode mnie. W sumie, nadal jest możliwość, że tak się stanie, w końcu są osoby zdecydowanie lepsze ode mnie...
Powinienem przestać myśleć w ten sposób. Taiki nigdy nie dał mi odczuć, że coś jest ze mną nie tak, to tylko ja to sobie ciągle wmawiam.
Przeczesałem swoją dłonią włosy, powodując na nich jeszcze większy bałagan, po czym poprawiłem swoją koszulkę i zacząłem przeglądać rzeczy w pudłach. Skoro to miał być pokój dla dziecka, to raczej można zostawić wszelkie zabawki. W reszcie pudełek znalazłem książki oraz ubrania, zarówno te dziecięce – niektóre nawet pasowałyby na mnie w tym momencie, co raczej nie było za dobrym znakiem – jak i dla dorosłych. Domyślałem się, że te drugie musiały należeć do rodziców. Pewnie przez sentyment nie zostały one wyrzucone, czemu się nie dziwiłem. Pomyśleć, że gdyby nie moje pojawienie się na tym świecie, to oni pewnie nadal by żyli.
Przyniesienie tych wszystkich rzeczy zajęło mojemu chłopakowi więcej niż sądziłem. Wszedłem nawet na parapet i zacząłem zdejmować tą okropną, grubą kotarę, co przez mój wzrost do najłatwiejszych nie należało. Jednak, tylko ja to mogę zrobić. W końcu, Taiki nie mógł tego zrobić, ponieważ nie mógł nadwyrężać swojego ramienia, jego ciocia również nie powinna tego zrobić, a Shingo... czy on był w ogóle w domu? Nie wydawało mi się, albo przynajmniej, dzisiaj go nie widziałem. Nie, żebym się bardzo za nim stęsknił, zwłaszcza po tym, jak się ostatnio do mnie odezwał i za to zjedzenie babeczek, które ewidentnie nie były dla niego.
- Pomóc wam w czymś jeszcze, chłopcy, czy już dacie sobie radę? – słysząc głos cioci Taiki’ego, zerknąłem przez ramię. Do pokoju weszła zarówno ona, jak i mój chłopak, oboje niosący przybory do sprzątania.
- Nie trzeba, proszę pani. Powinna pani jak najwięcej wypoczywać w tym momencie – powiedziałem z uśmiechem, zeskakując z parapetu z ciężkim materiałem w ręce.
- Bez przesady, to jeszcze nie ten stan – żachnęła, machając ręką. – Daj mi te zasłony, a je wypiorę. I jeszcze pościel, też dosyć sporo tu leży – dodała, a ja posłusznie pełniłem jej prośbę.
- Zanim zaczniemy sprzątanie, chciałbym poprosić cię o jedno – odezwałem się cichutko do chłopaka, kiedy kobieta w końcu zostawiła nas samych. – Oszczędzaj swoje ramię, dobrze? Nie chciałbym, aby znowu zaczęło krwawić – poprosiłem go, przyglądając mu się uważnie. Naprawdę miałem nadzieję, że spełni moją prośbę, w końcu tak wiele od niego nie wymagam, a może właśnie od tego zależeć jego zdrowie.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz