niedziela, 2 maja 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Następnej takiej nie będzie? Przyznam, nie wierzyłem za bardzo jego słowom. Gdybym tylko mógł mu pomóc i jakoś go odciążyć, nie musiałby w ogóle chodzić do tej pracy. Zamiast tego tylko tutaj się pałętam i bardziej, niż pomagam, to szkodzę. Wtuliłem się bardziej w jego ciało, cicho wzdychając. Uspokoił mnie fakt, że Taiki powiedział mi prawdę na temat tego, o się stało, pomimo wcześniejszych prób wykręcania się. Nie zmieniało to jednak faktu, że nadal byłem bardzo zmartwiony. Gdyby nie ta dziewucha, Taiki’emu najprawdopodobniej nic by się nie stało. A tak musi uważać na to, by nie nadwyrężać swojego ramienia, bo inaczej jego rana znowu zacznie krwawić. Może powinienem myśleć o tym inaczej, w końcu mogło być gorzej, rana mogłaby być poważniejsza, ostrze mogło być zatrute, albo... nie, jednak powinienem przestać, nie jest ze mną lepiej, a gorzej. 
- Gdyby tak było, nie potrzebowaliby ochroniarza – wymamrotałem, delikatnie pusząc policzki. Nie podobał mi się fakt, że kiedy tylko rana mu się zagoi, on tam wróci i znowu będzie narażał swoje życie. To jest fakt, i on nie jest ani wcale pozytywny. 
- Więc następnym razem będę na siebie bardziej uważał – powiedział to takim tonem, jakby nie widział w tym wszystkim żadnego problemu, a przecież takowy istniał. I był bardzo poważny. Zapragnąłem znowu palnąć go w ten pusty łeb, ale do tego musiałbym unieść rękę i ją wymierzyć, a aktualnie nie miałem za bardzo na to ochoty. To trochę męczące, takie unoszenie ramienia. 
- Tylko byś spróbował nie – burknąłem, przymykając oczy, a tuż po tym z mojej piersi wydobyło się ciche westchnięcie, którego już nie udało mi się w porę powstrzymać. 
- Chyba ktoś tu jest zmęczony – odezwał się rozbawiony. – Prześpij się trochę, musisz odzyskać siły – dodał, gładząc delikatnie moje ramię. 
- Ty też jesteś zmęczony – zauważyłem, na moment się ożywiając tylko po to, aby nie dać tak łatwo wysłać mnie do łóżka. 
- Jestem lekko obolały od spania na krześle, ale to wszystko. 
- Albo pójdę spać z tobą, albo wstaję i idę do domu – powiedziałem, patrząc na niego bardzo poważnie. Może odrobinkę kłamałem, ponieważ na powrót do domu nie miałem wielkiej ochoty ani za bardzo siły, ale chciałem go tylko jedynie odrobinkę nastraszyć. Chciałem, aby i on odrobinkę wypoczął, w końcu to przeze mnie i moją wysoką temperaturę musiał spać na krześle, więc na pewno odpowiednio się nie wyspał. 
Mój chłopak westchnął cicho, jakby odrobinkę rozbawiony moimi słowami, i pogłaskał mnie delikatnie po policzku. Czyżby wątpił w moje groźby? Słusznie, ale jeśli faktycznie miał wobec mnie jakieś wątpliwości, zrobię wszystko, aby mu udowodnić, że wcale nie żartowałem. Co prawda, byłoby mi trochę ciężko to zrobić, ale finalnie i tak by mi się udało. 
- Dobrze, ale najpierw daj mi się wygodnie ułożyć – powiedział cicho, na co się uradowałem. 
Oczywiście odsunąłem się od niego, cierpliwie czekając, aż chłopak ułoży sobie wszystko tak, aby było mu jak najwygodniej, a kiedy tylko położył się na łóżku, od razu położyłem się przy jego boku, by zaraz móc wtulić się w jego ciało. Cały czas w pamięci miałem to, aby uważać na jego ranne ramię mając na uwadze to, że nawet delikatny dotyk może sprawić chłopakowi ból. Już wczoraj się popisałem, przypadkowo dotykając jego ramię, nie chciałbym, aby to się znowu powtórzyło. Przykryłem kołdrą swoje ciało, które drżało z zimna, i przymknąłem oczy. Układając się do snu w ten sposób niemalże od razu zasnąłem, rejestrując tylko to, że Taiki kładzie dłoń na moim czole., pewnie w celu sprawdzenia mojej temperatury. 

Kiedy następnym razem otworzyłem, oczy, Taiki’ego już nie było. Bardzo długo spałem? Sądząc po widoku za oknem, najwyżej kilka godzin, było już po południu. I po tej drzemce czułem się tylko gorzej, miałem już serdecznie dosyć tej choroby, a to był mój dopiero drugi dzień. Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki, by tam móc załatwić swoje potrzeby. Korzystając z okazji, przejrzałem się w lustrze i odkryłem, że wyglądałem... cóż, okropnie. Policzki miałem rozgrzane i czerwone, reszta twarzy była niezdrowo blada, oczy dziwnie lśniły, a włosy układały mi się chyba najgorzej w całej ich historii. Już nawet nie wspominam o tym, że mam wielkie pod oczami. Dotknąłem swojego czoła i zacząłem rozumieć, dlaczego tak źle się czułem po przebudzeniu. Znowu miałem gorączkę. Chyba będę musiał poprosić Taiki’ego o coś przeciwgorączkowego. 
Zszedłem na dół, wprost do kuchni, gdzie był mój chłopak. Cichutko zająłem miejsce przy stole, siadając na krześle z kolanami podwiniętymi pod samą brodę. Mogłem wziąć ze sobą jakiś koc, byłoby mi zdecydowanie cieplej. Albo chociaż troszkę ciepłej. Taiki najwidoczniej nie wiedział o mojej obecności i krzątał się przy kuchni, chyba przygotowując obiad. Pewnie gdybym nie zakaszlał, moja obecność pozostałaby jeszcze przez jakiś czas nieodkryta, no ale cóż, stało się. 
- Co ty tu robisz? Powinieneś leżeć w łóżku – mój chłopak od razu mnie zbeształ, najwidoczniej będąc nie do końca zadowolony z mojego przyjścia tutaj. 
- Nie chciałem być sam – powiedziałem cichutko, obejmując dłońmi swoje kolana i kuląc się na krześle jeszcze bardziej, niż dotychczas. – I wydaje mi się, że mogę mieć lekką gorączkę. Mógłbym dostać jakieś leki? – spytałem rozglądając się po pomieszczeniu. W moje oczy rzucił mi się stojące na stole pudełeczko, w którym wczoraj przyniosłem mu drobny upominek. W sumie, Taiki nie mówił mi, czy babeczki mu smakują, w ogóle o nich nie wspominał, więc może mu nie smakowały, tylko nic o tym nie wspominał, bo nie chciał mnie zranić. I tym samym, zamiast sprawić mu przyjemność, zrobiłem rzecz zupełnie odwrotną, cudownie. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz