Ucieszyłem się jak małe dziecko, gdy mój mąż w końcu się zgodził. No, że i troszeczkę pod drobnym przymusem, ale to nic ja przecież tylko chciałem, by spędził trochę czasu z synem czy to coś złego? Oczywiście, że nie w końcu oboje na tym skorzystają. Yuki potrenuje, a Sorey spędzi czas z synem, który bardzo tego potrzebuje.
- Naturalnie, jeśli coś będzie, nie tak wracamy do domu - Powiedziałem to z taką powagą, jaką powiedział to on do mnie, po chwili zaczynając się cieszyć jak małe dziecko. Już chciałem iść nad jezioro i dobrze się bawić, to znaczy z moją ręką będę mógł tylko na kocu z córką posiedzieć, ale i to jest dla mnie dobrą zabawą. Czas z dziećmi to nagroda, która jest warta więcej niż jakakolwiek inne spędzanie czasu.
- Miki ja nie żartuję - Ostrzegł mnie, widząc brak przejęcia się jego słowami.
- Wiem, wiem i naprawdę będę uważał, obiecuję - Podszedłem do niego, łącząc nasze usta w dłuższym pocałunku, zawsze doskonale wiedząc jak ładnie mu się podlizać by albo przestał się na mnie gniewać, albo zrobił, co tylko chcę.
Mężczyzna westchnął cicho, całując mnie w czoło, wracając po chwili do robienia śniadania, nic już nie mówiąc, najwidoczniej już wiedząc, że wygrałem, a on nic nie może z tym zrobić i tak ma być, ja zawsze lubię stawiać na swoim, to znaczy tylko wtedy kiedy stawiać na swoim muszę.
- Tato idziemy już? - Yuki zszedł na dół, niecierpliwie czekając na swojego tatę, z którym miał trenować nad jeziorem, niecierpliwe to dziecko jak każde z aniołów wody.
- Yuki, kochanie poczekaj, daj tacie zjeść, zaraz pójdzie - Uspokoiłem chłopca, czochrając jego włosy, młody spojrzał na mnie, niezadowolony poprawiając swoje włosy.
- Mamo no - Burknął, niezadowolony siadając na krześle obok taty, cierpliwie czekając, aż ten zje swój posiłek.
- Słucham? - Uśmiechając się do chłopca, który mimo wszystko również uśmiechnął się do mnie.
Yuki nic nie odpowiedział, kładąc głowę na stole, grzecznie czekając tym samym, nie przeszkadzając tacie jeść.
W tym czasie ja zajmowałem się naszą małą kruszynką, oczywiście nie biorąc jej na ręce, to w końcu nie byłoby za mądre ani bezpieczne.
Sorey w spokoju dokończył swój posiłek, umył naczynia, dopiero wtedy będąc gotowym do wyjścia z domu nad jezioro.
- Już? - Spytał Yuki, patrząc na tatę z nadzieją w oczach.
- Już - Odpowiedział, uśmiechając się do chłopca, podchodząc do małej, biorąc ją na ręce, moim natomiast zadanie było wziąć tylko koc, bym ja miał gdzie usiąść, bo mała i tak będzie siedziała na moich kolanach.
I ja zadowolony jak zawsze, gdy gdzieś mieliśmy wyjść z domu, ruszyłem za mężem z kocem, zerkając na syna, który bawił się mieczem, mówiąc radośnie coś do swojego psa. Ile radość jest w tym chłopcu, kochane dziecko nie rozumiem, jak może myśleć, że już go nie kochamy.
Rozkładając jedną ręką koc, usiadłem na nim, biorąc małą na kolana, przytulając do siebie, postanawiając opowiedzieć jej jakąś historię, gdy Sorey z Yukim trenowali.
Wygodnie oparłem się o drzewo, przytulając małą do siebie, powoli zaczynając odczuwać zmęczenie, przetarłem ręką oczy, kładąc małą na swojej klatce tak, by jej było wygodnie, samemu zamykając na chwilę oczy, miało to trwać kilka chwil, jednak nie wiem, nawet kiedy odpłynąłem, najwidoczniej cały ten dzień zdał się mi być cięższy, niż sobie na początku wyobrażałem, a wszystko to dlatego, że aż tyle dziś wydarzyło się niespodziewanego, muszę naładować baterie, by móc znów funkcjonować.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz