Przeglądając się jeszcze kilka chwil w lustrze, uśmiechałem się sam do siebie, to upięcie było naprawdę bardzo ładne. Mój mąż zawsze wie jak ułożyć moje włosy, bym był znacznie, „piękniejszy” jak to ma w zwyczaju mówić.
- Chodź do mnie, zrobię ci warkocza na noc - Zawołał mnie do siebie, wyciągając w moją stronę dłoń. Grzecznie wykonując jego polecenie, podszedłem do niego, siadając okrakiem na jego kolanach, nie mając ochoty na zmianę fryzury, ta była idealna, poza tym wolałem znacznie inaczej spędzić te czas z mężem.
- Jak twoja ręka? - Spytałem, chcąc na samym początku już wiedzieć, w jakim jest stanie i czy w ogóle jest zdolna do drobnych przyjemności, w których udział zawsze bierze całe ciało.
- Dobrze, nie ma się czym przejmować - Powinienem mu wierzyć, gdy to mówił, ja jednak nie do końca potrafiłem mu w to uwierzyć, to dlatego sam powoli odpiąłem guziki jego koszuli, by przyjrzeć się przebijającemu bandażowi. No to ładne mi nie ma się czym przejmować.
Cichutko westchnąłem, wstając z kolan męża, na chwileczkę wychodząc z pokoju, by wrócić z bandażem i gazikami. Musiałem w końcu zmienić mu ten bandaż, bo sam raczej nie byłby w stanie tego zrobić, nawet jeśli upierał się, że tak nie jest.
- Miki sam sobie poradzę - Zaczął, chwytając delikatnie moją dłoń, bym tylko nie zajął się jego raną.
- Pozwól sobie pomóc - Poprosiłem, drugą ręką odrobinę podleczając ranę, nie mogłem za bardzo mu pomóc, mogłem jedynie uleczyć wierzch rany, by ten nie krwawił, a ramie na kilka godzin przestało boleć, gdyby może bardziej rozwinął umiejętność leczenia, taka rana byłaby dla mnie drobnostka, niestety nie można mieć wszystkiego. - Gotowe - Wyznałem zadowolony, gdy jego rana nie krwawiła, a świeży bandaż okrył porządne ranę, by ta nie miała z niczym styczności.
- Dziękuję - Mój mąż z ulgą na twarzy ucałował moje usta, najwidoczniej ręka w jakimś stopniu mu doskwierała, co wcale mnie nie zaskakiwało. To otwarta rana a takie bolą najbardziej.
- Nie ma za co, zawsze do usług - Odpowiedziałem, wyrzucając do małego śmietnika stary bandaż i gaziki jutro wyniesie się to z pokoju, dziś nikomu nie będzie przeszkadzało. - A więc skoro rana jest już opatrzona a my umyci to może pora położyć się spać? - Dopytałem, wracając do męża, stając przed nim, oczekują na odpowiedz.
- A może, zamiast puść spać, zrobimy coś innego, coś, co przyniesie przyjemność i tobie i mi - Gdy to powiedział uśmiech, sam pojawił mi się na ustach. Oj przyznam, szczerze chciałem, nawet bardziej niż można by podejrzewać co jednak z jego ręką? Nie chce, aby znów jego rana zaczęła krwawić.
- A co z twoim ramieniem? - Spytałem, troszeczkę martwiąc się o niego, a raczej o jego ramię.
- Owieczko, nie przejmuj się, wszystko jest z nim dobrze, skup się na przyjemności, którą oboje możemy teraz wyciągnąć z tych wspólnych chwil. Nie dałem się, więc dłużej przekonywać mężowi oboje bardzo tego chcieliśmy, dlatego oboje oddaliśmy się przyjemności która trwała prawie całą noc. Misaki wyjątkowo dała nam nadrobić stracony czas.
Dni do świąt upłynęły bardzo szybko, nim zdążyliśmy się obejrzeć, już musieliśmy szybować się z rana do Królowej, z czego nawet ja troszkę się cieszyłem, dzięki temu, że Alisha zaprosiła nas do siebie, mieliśmy z mężem czas dla dzieci i siebie, a to całkiem miła odmiana..
Od rana już przygotowywałem dzieciaki do wyjścia, w czym pomagał mi Sorey, nie chcąc jak zwykle, bym sam wszystko robił. I jak tu go nie kochać.
- Dzieciaki już są ubrane teraz chyba pora na nas - Sorey przypomniał mi o tym, że i my powinniśmy się ubrać i poczesać w końcu też musimy jakoś się prezentować.
- Masz rację - Przyznałem mu rację, idąc do sypialni, co uczynił również mój mąż, czekając na ubrania, które po chwili wręczyłem mu do rąk, odsyłając do łazienki, by przebrał swoje dotychczasowe ubrania, samemu robiąc to samo, nie do końca wiedząc po co, większość ludzi i tak nie będzie w stanie mnie dostrzec. Mimo tej myśli przebrałem się w bardziej wyjściowe ubrania. - Mamy już wszystko możemy iść? - Spytałem męża, który właśnie wszedł do pokoju.
- Wszystko, no prawie jeszcze twoje włosy - Gdy mi o nich przypomniał, westchnąłem cicho, no tak całkiem o tym zapomniałem.- Usiądź, ja się nimi zajmę - Poprosił, biorąc do ręki grzebień, zapraszając mnie na łóżko, co uczyniłem bez zbędnego przedłużania, nie chciałem, abyśmy się spóźnili, a moje włosy to jednak mimo wszystko zabierają dużo czasu.
- Mam tylko nadzieję, że ani Zaveid, ani Edna nie wpadną na żaden głupi pomysł, w którym miałby brać udział Yuki lub nie daj borze Misaki - Mówiłem to bardziej do siebie niż do męża, mówiąc to na tyle głośno by i on to usłyszał. Mimo wszystko martwiąc się o to, by te święta nie skończyły się istną porażką.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz