Nie chciałem nic, tak po prostu nic. Bałem się rytuału, bałem się, że coś pójdzie nie tak, że skrzywdzę tych, których kocham, że demon odbierze mi wszystko, co mam i kocham. Co więc powinienem uczynić, by nie poddać się mu? Czy mogę się jakoś przygotować? Lailah nic nie mówiła, wszystkiego dowiem się za dwa dni.. Za dwa dni..
Nagle uniosłem energicznie głowę ku górze, patrząc w niebo.. O nie, za dwa dni, za te dwa dni? Przecież za dwa dni będzie pełnia, moja moc zacznie szaleć, moje zmysły również, jak mam sobie więc poradzić z kontrolowaniem siebie, jeśli i bez rytuału nigdy mi to nie wychodziło.
Przerażony jeszcze bardziej położyłem dłonie na głowie, starając się kontrolować strach, który stawał się coraz to silniejszy.
Oddychaj, bo już będzie dobrze, dasz radę, tylko oddychaj, skup się.
- Mikleo? - Czując dłoń męża na swoim ramieniu, podskoczyłem wystraszony, głośno przy tym oddychając. - Wszystko w porządku? - Widząc jego zmartwienie i niepokój córki wziąłem głębokie wdechy, starając się uspokoić.
- Tak, wszystko dobrze, trochę się martwię tym rytuałem. Muszę chyba jeszcze porozmawiać z panią jeziora o szczegółach i zrobię to jutro dziś mam dość wszystkiego i dlatego przejdę się nad wodę, przyda mi się chwila wytchnienia - Wyznałem, wstając z fotela.
- Mam iść z tobą? - Spytał, usypiając powoli naszą małą kruszynkę.
- Nie, przyda mi się chwila samotności, niedługo wrócę - Obiecałem, całując męża i córkę w policzek, wychodząc z pokoju. Kierując swoje kroki nad wodę gdzie w ciszy i całkowitym spokoju zanurzyłem się w głębinach wód, odcinając się od problemów, które narastały a przez które stawałem się coraz to słabszy. Może dziadek miał racje, może powinienem już na zawsze pozostać w Azylu, wszystko byłoby prostsze, nikogo bym nie skrzywdził, nie byłbym nigdy tym potworem, którym jestem teraz...
Do domu wróciłem po kilku godzinach na prośbę męża, Misaki była głodna, a tylko ja byłem w stanie ją nakarmić, co zmusiło mnie do powrotu do domu.
W drzwiach przywitał mnie zmartwiony Sorey, nic nie mówił, o nic nie pytał, po prostu był przy mnie i to było najważniejsze, nic więcej nie było mi trzeba.
Bez zbędnych słów znalazłem się w pokoju naszej córeczki, zajmując się nią, tak długo, jak tylko tego chciała, nim jej piękne oczka zamknęły się, pozwalając mi cicho wyjść z pokoju.
- Śpi? - Spytał, wychodzący z pokoju naszego syna Sorey.
- Tak, a Yuki i Emma? - Dziewczynka znów została u nas na noc, w czym nie widzieliśmy problemu, jej mama się zgodziła, a i my lubimy towarzystwo tej małej, przynajmniej dzięki niej Yuki jest szczęśliwy i tylko to się liczy.
- Tak, śpią. Jak się czujesz? - Odpowiadając mi na pytanie, od razu chciał wyciągnąć coś ze mnie. Oj nie, tak prosto nie będzie.
- Nie gadaj, tylko chodź ze mną - Nie dając mu już nic więcej powiedzieć, zaciągnąłem go do łazienki, gdzie wzięliśmy wspólną kąpiel, relaksując się w gorącej wodzie, nim odwracając się w jego stronę, usiadłem na nim okrakiem, oboje dobrze wiedzieliśmy, czego chce i nie miałem zamiaru odpuścić, jeśli to mogą być moje ostatni dni, to nie chce stracić ich na zamartwianiu się.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - Sorey złapał mnie za ręce, wpatrując się w moją twarz.
- Jestem pewien jak nigdy, a teraz bądź proszę cicho i nie daj się prosić - Wyszeptałem, kładąc dłonie na jego ramionach.
Sorey, chociaż troszeczkę niepewnie pozwolił się ponieść, kochając się ze mną tak, jakby był to nasz pierwszy, a jednocześnie ostatni raz.
Zmęczony oparłem głowę na ramieniu męża, ciężko oddychając, wszystko było tak piękne, tak doskonałe a mimo to wciąż nie mogłem myśleć o tym, że za dwa dni mogę to wszystko stracić.
- Owieczko, coś cię trapi prawda? - Czując ciepłą dłoń na policzku, spojrzałem w oczy męża, cicho wzdychając.
- Bo się, boje tego rytuału co jeśli nie dam rady? To będzie pełnia, nie panuje nad sobą I bez demona a co dopiero z nim. Moja moc wzrośnie, a on może to wykorzystać - Wszystko, co mówiłem, mówiłem z widocznym lękiem w oczach. Naprawdę byłem już tym zmęczony, bycie aniołem jest trudne a co dopiero bycie demonem i aniołem jednocześnie, tak strasznie chciałbym znów być człowiekiem, tamto życie było prostsze i przyjemniejsze, a to? To chociaż jest piękne, to jednak skazuje na samotność, każdy, kogo kochasz, kiedyś odejdzie, a ty zostaniesz sam już na wieczność...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz