W sumie, to jego słowa miały sens. W końcu, jest niewiele ludzi, którzy są w stanie dostrzegać anioły, a jeszcze mniej wchodziło w związki z nimi i, co za tym idzie, jeszcze mniej miało z nimi dzieci. Misaki faktycznie mogła być wyjątkowa, zarówno dla mnie jako rodzica, jak i dla całego świata. Myśl, że nasza córeczka może zmienić ludzkość była... dziwna. Najwidoczniej wszystkim z naszej rodziny jest pisane zostać kimś wyjątkowym. Poza mną, ale ktoś musi pozostać tym normalnym i pilnować tych wyjątkowych.
- Jeśli jest tym dzieckiem z legend to dopilnujemy, by nic złego nie uczyniła i by nic złego jej się nie stało – powiedziałem, całując jego odsłonięty kark.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Będzie ciążyła na nas naprawdę wielka odpowiedzialność, co, jeżeli nie podołamy? – powiedział, bardzo przejęty tą sprawą. I według mnie, zdecydowanie za bardzo. Nawet nie mamy pewności, że Misaki jest tym wybranym dzieckiem, a on już się denerwuje. Na razie jest malutką dziewczynką, która dopiero poznaje świat. Poza tym to, co dzisiaj mała zrobiła, mogło być równie dobrze naturalną zdolnością dla istot takich, jak ona.
- Za dużo myślisz, Owieczko. Będę przy tobie tak długo, jak tylko będę mógł, a razem na pewno damy sobie radę. Poza tym, nie wydaje mi się, abyśmy byli sami. Lailah już nie raz ofiarowała nam swoją pomoc. No i też Edna oraz Zaveid wydają się być trochę zafascynowani małą – powiedziałem, splatając jego kosmyki w warkocz.
Chciałem mu zrobić taki wianek z warkocza, zostawiając jego grzywkę w spokoju. Ot, taka fryzura próbna przed wizytą w zamku, bo nie będzie mu się wygodnie spało, ale to nic złego. Do spania zaplotę mu już takiego zwyczajnego, znacznie wygodniejszego warkocza. A może pozostawię mu rozpuszczone...? Chociaż nie wiem, czy będzie chciał, bo rano ma strasznie napuszone włosy, dzięki czemu wygląda jak taka prawdziwa owieczka. Ja nie narzekam na taki wygląd, jak dla mnie wygląda przeuroczo i mógłbym na niego tak patrzeć cały czas. Zdecydowanie Mikleo był najurokliwszą istotą na tym świecie i zdania nigdy nie zmienię. Chociaż nie, założę się, że jak Misaki podrośnie, całą urodę odziedziczy po mamie i oboje będą najsłodszymi aniołkami.
- Z pomocy tego idioty w życiu nie skorzystam – burknął, niezadowolony już na samą taką myśl. Nie widziałem jego twarzy, ale byłem pewien, że napuszył policzki.
- Nie bądź niegrzeczny, może jeszcze uda mu się wydorośleć – powiedziałem, odrobinkę rozbawiony z jego niezadowolenia.
- Wątpię. Przypominam ci, że jestem młodszy od niego, a jestem bardziej dojrzały – odpowiedział, z pewną dumą w głosie.
- Przypomnij mi, od jakiego wieku anioły są uznawane za dorosłe? – spytałem tak z czystej ciekawości. Mikleo uznał chyba, że się z niego nabijam, bo całkiem mocno szturchnął mnie łokciem w bok. – Pytam, bo nie pamiętam. I chciałem się dowiedzieć, ile Zaveid ma lat, bo podobnie jak ty może być jeszcze dzieckiem – powiedziałem, będą całkowicie poważny.
- Ile razy mam ci mówić, że wiek u aniołów nie działa jak u ludzi i nie jestem dzieckiem? – bąknął, chyba odrobinkę na mnie obrażony.
- To nawet lepiej dla mnie, dziwnie bym się czuł kochając się dzieckiem – wymruczałem mu do ucha, po czym delikatnie podgryzłem jego płatek, z satysfakcją poczułem, jak z powodu tego niewinnego gestu ciało mojego męża zaczyna delikatnie drżeć. – Skończyłem. Przyjrzyj się w lustrze i powiedz, czy ci pasuje – powiedziałem, z dumą podziwiając swoja pracę. Nie poszło mi najgorzej, wykończenie mi nie wyszło tak, jakbym tego chciał i to z powodu ręki, która już powoli miała dosyć. Do świąt się podgoi i wtedy będzie wyglądał przecudownie.
- Jest pięknie, tylko chyba nie jest to fryzura do spania – odezwał się po krótkiej chwili Miki, kiedy skończył się przeglądać w lustrze.
- Chciałbym cię tak uczesać, kiedy będziemy iść do Alishy. Oczywiście, jeżeli chcesz, bo jak nie chcesz, to postaram się wymyślić coś in... – Mikleo nie pozwolił mi na dokończenie zdania, wpijając się w moje usta. Zadowolony od razu odwzajemniłem pocałunek, ciesząc się jego słodkimi ustami.
- Jestem perfekcyjnie – wyszeptał, uśmiechając się do mnie delikatnie. Nie było perfekcyjnie, wiedziałem o tym i widziałem, co mogłem zrobić lepiej, ale się poprawię.
- Do snu wolisz rozpuszczone czy związane włosy? – spytałem, powoli psując wianeczek.
- Związane, nie chcę mieć szopy rano – odpowiedział, na co kiwnąłem głową. Jak mój mąż powiedział, tak uczynię. A jak już zaplotę mu zwyczajnego warkocza, przemyję ranę, obejrzę jak się goi i zmienię bandaż, co było w końcu wymagane po całym dniu działania. A ja jestem odpowiedzialnym mężczyzną i dbam o swoje zdrowie.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz