Wpatrywałem się w oczy Mikleo, chcąc zauważyć jakąkolwiek w nich jakąkolwiek oznakę tego, że wcale tak nie jest. Tak strasznie, ale to strasznie się o niego martwiłem, od kilku naprawdę długich dni w ogóle nie ruszał się z łóżka, nic nie mówił, nic nie robił... dobrze go widzieć znowu na nogach. Jeszcze nie jest w pełni sił, ale w końcu mam z nim jakiś kontakt.
- Jeżeli potrzebujesz jeszcze troszkę czasu dla siebie, daj mi znać – powiedziałem, kładąc dłonie na jego talii, nie spuszczając z niego wzroku, nie mogąc się nacieszyć jego widokiem.
- Prędzej to ty potrzebujesz tego czasu. Na sen. Spałeś w ogóle? – spytał ze zmartwieniem, kładąc jedną ze swych drobnych dłoni na moim policzku. Tak, wiem, po tym dzisiejszym koszmarze wyglądałem okropnie, ale bez przesady.
- Tylko dzisiejszej nocy – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Dzisiaj spałem słabo, a we wcześniejszych dniach spałem mało, więc to się nie liczyło. – Ale to nic, dam sobie radę. Teraz chciałem sprawdzić, czy się obudziłeś, bo przygotowałem śniadanie, a później chciałem zrobić pranie, jest ładna pogoda, więc trzeba korzystać, więc mam co robić i sen absolutnie nie wchodzi w ra..... – nie dokończyłem swojego zdania, ponieważ nie pozwoliły mi na to cudowne usta mojego męża. Bez większego namysłu odwzajemniłem pocałunek, wbijając palce w jego ciało. Rany, jak ja się za nim stęskniłem... i za nim, za jego dotykiem, głosem, zapachem... minęło trochę czasu, od kiedy ostatni raz się kochaliśmy, więc jednak moje ciało było odrobinkę spragnione. Wiedziałem jednak, że aktualnie to nie jest czas na takie rzeczy i od mojego męża nie wymagałem niczego... no dobra, może jednego. By w końcu przestał siebie obwiniać o to, co się stało. Nie wiedziałem, co się tam wydarzyło, nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, ale wiedziałem, że to nie była wina mojego męża.
- Zdecydowanie potrzebujesz snu. Połóż się na chwilkę, a ja dla odmiany zajmę się domem. Tak, czuję się na siłach, nie musisz się o mnie martwić – dodał, zauważając mój wyraz twarzy.
- Chciałbyś.... może porozmawiać o tym, co się stało? – spytałem cicho, przyglądając mu się uważnie.
- Jeszcze... chyba potrzebuje troszkę więcej czasu. Przepraszam – odpowiedział, spuszczając wzrok.
- Hej, spokojnie, nic się nie dzieje. Jeżeli będziesz chciał, porozmawiamy o tym później. Pamiętaj, że jestem tu dla ciebie i nigdzie się nie wybieram – przypomniałem mu, gładząc jego policzek.
- Więc dla mnie połóż się na moment i się prześpij – na jego słowa wywróciłem oczami. On naprawdę uparł się na to spanie.
- Nie dasz mi spokoju, co? – na moje pytanie kiwnął jedynie głową. – Dobrze, tylko... się nie przemęczaj, dobrze? A jakby było coś nie tak, to mnie budź.
- Po prostu idź już do łóżka – ponaglił mnie, delikatnie się uśmiechając. Mam nadzieję, że uśmiechał się szczerze, a nie wymuszał, by mnie uspokoić.
Nie mając innego wyboru wróciłem do sypialni, by położyć się do łóżka. Nie podobał mi się ten pomysł, Mikleo jeszcze powinienem odpoczywać, a ja... cóż, jakoś dałbym sobie radę. Przecież kiedy Mikleo był w ciąży, bywałem bardziej zmęczony. Niepotrzebnie się mną przejmuje, ja daję sobie radę, powinien spojrzeć na siebie... by nie wymyślił nic głupiego, nie mogę spać za dużo. Maksymalnie dwie godziny powinny mi wystarczyć.
Oczywiście obudziłem się znacznie później, niż początkowo zakładałem, bo aż wieczorem, zatem przespałem cały dzisiejszy dzień... rany, to nie tak miało wyglądać, Mikleo mnie potrzebuje, nie mogę sobie tak całymi dniami spać. Podniosłem się leniwie z łóżka, przeczesałem dłonią włosy i wyszedłem z pokoju w poszukiwaniu mojego męża. Znalazłem go w pokoju małej, z którą się bawił i chyba nawet dobrze bawił... naprawdę dawno go nie widziałem takiego szczęśliwego. I mała jaka uradowana była. Już tyle się nią zajmowałem, że chyba miała mnie dosyć. Nie dziwiłem jej się ani trochę, momentami też miałem siebie dość. I nie zdziwiłbym się, jakby Mikleo też momentami miał mnie dosyć. Trochę tak jakby nie dawałem mu spokoju, kiedy siedział w kocu i się do mnie nie odzywał... rany, może jednak zamiast siedzieć przy nim powinienem był wtedy dać mu spokój?
- Przepraszam, trochę mi się przysnęło. Planowałem spać nieco mniej – odezwałem się cicho, stając w progu pokoju, nie chcąc wchodzić głębiej, by im nie przeszkadzać. Mała zdecydowanie potrzebowała teraz więcej kontaktu z mamą.
- Nic się nie stało. Przygotowałem obiad, zaraz ci odgrzeję. A Yuki jest u Emmy, powiedział mi, że pozwoliłeś mu dzisiaj u niej nocować – odpowiedział Mikleo, na moment przenosząc na mnie wzrok.
- Atmosfera ostatnio była tutaj ciężka, więc stwierdziłem, że przyda mu się trochę rozrywki. I dziękuję za obiad, nie kłopocz się, sam sobie odgrzeję. Misaki się za tobą stęskniła – zauważyłem, uśmiechając się delikatnie na widok dziewczynki bawiącej się długimi włoskami mamy. Nie tylko ona stęskniła się za Mikim, ja również, ale Misaki zdecydowanie miała pierwszeństwo.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz