wtorek, 5 kwietnia 2022

Od Mikleo CD Soreya

Rozbawiony pokręciłem głową na fochy mojego męża, jak ja uwielbiam go czasem denerwować. Wiem, wiem, nie powinienem taki być, ale czasem mnie ponosi i nic nie mogę na to poradzić. Taki mój anielski urok i za to mnie kocha.
- Nie dąsaj się kochanie, tylko sobie żartuję - Wyznałem, całując go w policzek, zerkając w stronę naszej małej księżniczki, która wciąż bawiła się włosami pani jeziora, mówiąc coś po swojemu do kobiety.
- Na ciebie nie potrafię się dąsać - Mówiąc to, uśmiechnął się szeroko do mnie i tak jak zawsze wyszło ku to genialnie.
- Jaka ona jest słodka i taka podobna do swojego taty - Naszą krótką wymianę zdań przerwała pani jeziora, bawiąc się z naszą małą księżniczką.
- Zdecydowanie się mylisz, jest bardziej podobna do Mikleo - Tym razem wtrącił się serafin powietrza, podchodząc do Lailah, przyglądając się Misaki.
- Nie masz racji, to dziecko będzie takie jak Sorey, głośne i nieznośne - Tym razem odezwała się Edna, która zawsze musiała dodać swoje trzy grosze do rozmowy.
- Nie to ty się mylisz... - No i tak właśnie rozpętała się bezsensowna dyskusja Edny i Zaveida na temat tego do kogo będzie podobne bardziej nasze dziecko. Rany czy oni tak serio?
- A może się uspokoicie i troszeczkę uciszycie, trochę boli mnie już głowa od waszych kłótni a Misaki jest przez was nerwowa, nieważne do kogo będzie podobna, jest zdrowa i tylko to ma dla nas jako rodziców znaczenie - Przerwałem ich bezsensowną konwersację, biorąc małą na ręce, która nie tylko była nerwowa z powodu gości, ale i głodu czas karmienia nadszedł, a dziecko samo dawało mi sygnały. - Przeproszę was na chwilę, zabiorę małą do pokoju - Dodałem, po chwili wychodząc z kuchni, oby mój mąż sobie z nimi poradził, gdy ja będę przez chwilę nieobecny.
Karmiąc małą, opowiadałem jej cicho bajkę, dostrzegając powoli zamykające się oczka, Misaki była zmęczona, z powodu czego była markotna, nic w tym dziwnego, obudzili ją, a wiadomo, że dzieci tego nie lubią.
- Śpij słonko, ja będę tu przy tobie - Szepnąłem cicho, odkładając dziecko do łóżeczka, trwając przy niej kilka długich minut, zapominając o otaczającym mnie świecie.
Na ziemię wróciłem, dopiero gdy usłyszałem głośny krzyk dochodzący z dołu, rany zaraz mi ją obudzą.
- Czy możecie się zamknąć, w tym domu jest dziecko, które dopiero co zasnęło - Poirytowany schodząc po schodach, odrobinkę uniosłem się, nie mogąc znieść ich zachowania.
- Strasznie długo tam byłeś, a Sorey nie pozwolił nam do ciebie iść - Wyburczał niezadowolony serafin powietrza, patrząc z oburzeniem na mojego męża.
Nie opowiadając na jego słowa, westchnąłem cicho z irytacją, poprawiając swoją koszulkę. Z powodu ich obecności znów musiałem bawić się w przemiany raz kobietą raz mężczyzną a wszystko dlatego, że czułbym się nieswojo przy nich, poza tym na sto procent byłbym obiektem drwin, a tego mógłbym nie znieść.
- Kolejny nerwowy, zachowujecie się tak, jakbyście nas tu wcale nie chcieli - Zaveid ciągnął dalej, na moje nieszczęście podchodząc do mnie, gdy tylko usiadłem na kanapie obok męża.
- O jej, od kiedy czytasz w myślach? - Nie mogąc się powstrzymać, wypaliłem złośliwie, patrząc prosto w oczy serafina, który nagle wycofał się zdezorientowany.
- Coś jest nie tak z twoimi oczami - Na jego słowa wszyscy spojrzeli na mnie, nie rozumiejąc, o co chodzi serafinowi powietrza.
- Wyglądają normalnie - Wybronił mnie Sorey, mimo wszystko czując, że się o mnie martwi w każdej chwili mogłem wybuchnąć, a demon zamknięty w moim wnętrzu świetnie to wykorzysta.
- Nie, coś jest z nimi nie tak, nigdy nie miałeś tak ciemnego koloru oczu, czy wszystko w porządku? - Tym razem odezwała się zmartwiona Lailah, nie da się więc nic przed nimi ukryć a wszystko to dlatego, że nie umiem panować nad demonem.
- Zdaje wam się, nic mi nie jest. Lepiej już idźcie, mała śpi, a i my chcielibyśmy odpocząć mamy dużo na głowie i chociaż bardzo cieszę się z waszej obecności, wolałbym abyście już poszli - Wiem, że to nie było miłe i nie powinienem tak mówić, powinienem się cieszyć, że mamy gości, a jednak nie odczuwałem radości, wolałem, aby już ich tu nie było.
- Oj Miki daj spokój, przecież nie jesteśmy u was dziennie, bądź milszy - Zaveid podszedł do mnie, czochrając moje włosy, czym niepotrzebnie mnie rozdrażnił, nie panując nad sobą, chwyciłem jego dłoń, wykręcając ją za karę.
- Nie dotykaj mnie - Syknąłem, emanując złą energią, znów pozwoliłem, by demon dał o sobie poznać, znów nad nim nie panuje, a co jeśli skrzywdzę najbliższych? Jestem zwykłym potworem nie aniołem. - Przepraszam, trochę mnie poniosło, nie lubię być dotykanym po włosach - Uspokajając się, puściłem jego dłoń, czując się źle, z tym, co uczyniłem. Nie chciałem tego, a mimo wszystko zrobiłem, powoli tracę kontrole nad demonem, co robić? Co robić?...

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz