Spotkanie świąteczne było naprawdę przyjemne, miło było, przyjść na gotowe spędzając czas w miłym towarzystwie. Nikt nie zepsuł świąt, nikt za bardzo nie kombinował oczywiście tu na myśli mam serafina powietrza, który tylko troszeczkę gdzieś tam namawiał Yuki'ego do drobnych głupot na to nawet oko mogliśmy przymknąć, niech też się chłopiec wybawi tym bardziej, teraz gdy jego przyjaciółka jest w innym mieście i nie bardzo mają możliwość przebywać ze sobą cały czas.
Miły dzień, który na pewno zostanie w głowach gości. Alisha zadbało o to, by nie tylko na stole było dobre jedzenie, ale i przyjemna atmosfera. Jedyny konflikt, który dało się wyczuć, w powietrzu mógł wybuchnąć między moim mężem a nowym pasterzem. Od tamtego dnia, w którym Arthur próbował, czegoś ze mną Sorey patrzy na niego spod byka, nie ufając mu, nawet, teraz gdy jesteśmy w gronie najbliższych, Sorey pilnuje mnie, bym przypadkiem nie został sam na sam z pasterzem. Naprawdę moim zdaniem troszeczkę przesadza, Arthur nie wydawał się zainteresowanym kontaktem ze mną lub po prostu dobrze udawał z powodu obecności mojego męża.
- Pójdę się przewietrzyć, miej na oku dzieci - Poprosiłem męża, musząc wyjść na chwilę na dwór, by troszeczkę się przewietrzyć mając już dość czterech ścian, ostatnio już i tak zbyt długo przebywam w czterech ścianach, niech mała dorasta jak najszybciej, wtedy już na pewno będziemy mogli gdzieś wyruszyć na krótką podróż może do najbliższych ruin, mam takie ciche podejrzenia, że tak jak Yuki, tak i Misaki chętnie będzie zwiedzać z nami tajemnicze ruiny.
- Może pójdę z tobą - Zaproponował, przyglądając mi się uważnie, tak jakby chciał się upewnić czy aby na pewno jest ze mną wszystko w porządku. Zdecydowanie za bardzo się mną przejmuje, ja tylko chce się przewietrzyć, nic po za tym.
- Nie kochanie, pójdę sam, ty pilnuj dzieciaki. Nie ufam do końca naszemu ulubionemu serafinowi - Przyznałem, całując go w usta, po chwili opuszczając sale, w której przebywali wszyscy goście, wychodząc na podwórze, aby się przewietrzyć, spotykając na moje nieszczęście nowego pasterza. Oczywiście nic do niego nie mam, tylko mimo wszystko wolałbym ograniczyć nasz kontakt do minimum, po tym, co ostatnio zrobił, nie bardzo mu ufam.
- Jak się bawisz? - Arthur wykorzystał nieobecność mojego męża, aby zamienić ze mną kilka zdań. Niechętnie, bo niechętnie zacząłem z nim rozmawiać, odpowiadając tylko na to, na co odpowiadać chciałem, trzymając się, jak najdalej chłopaka dając mu do zrozumienia, że nie chcę, aby za bardzo się zbliżał. Na szczęście po kilku minutach zjawił się Sorey, co znacznie zniechęciło chłopaka do dalszych rozmów ze mną. Odpuścił, odchodząc od nas i tak mógł zrobić od razu, nie narzucając się mi, kiedy ewidentnie tego nie chce.
- Czego on od ciebie chciał? - Już widziałem poirytowanie na twarzy męża, ewidentnie nie lubił młodego pasterza i nawet tego nie ukrywał, nie żebym i ja pałał do niego sympatią.
- Nic, chciał tylko porozmawiać spokojnie - Uspokoiłem męża, uśmiechając się do niego łagodnie, ten jednak nie wyglądał na zbytnio uspokojonego, mając chyba ochotę pójść do Arthura, aby zamienić z nim kilka zdań.
- Niech lepiej uważa i się do ciebie nie zbliża, bo jeszcze tego pożałuje - Burknął, niezadowolony nawet nie ukrywają irytacji z powodu towarzystwa pasterza i w tej sytuacji, jak i na całym świątecznym spotkaniu. A miało być przecież tak spokojnie. To znaczy, było spokojnie, jednakże mogło być jeszcze spokojniej, gdyby nie młody pasterz.
- Hej, kochanie spokojnie, nic się nie stało oddychaj - Pogłaskałem go po policzku, poprawiając jego grzywkę. - Wracamy? Mam już na dziś dość towarzystwa innych ludzi - Wyznałem, chcąc już naprawdę wracać. Lubię towarzystwo Alishy czy tam innych serafinów jednakże na dziś zdecydowanie mi już tego wystarczy. Chciałbym wrócić do domu, wziąć gorącą kąpiel, położyć, spać dzieciaki i samemu odpocząć, chociażby na kanapie przy książce lub rozmawiając z mężem o wszystkim i konkretnie o niczym to również bardzo przyjemne zajęcie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz